Taka sytuacja nie zdarzyła się jeszcze nigdy w czasach pokoju. Jak podaje Eurostat, od wybuchu kryzysu finansowego w 2008 r. do dziś dochody osób mających więcej niż 65 lat skoczyły z 78 do 89 proc. średniego wynagrodzenia pracujących w Wielkiej Brytanii, z 86 do 103 proc. w Hiszpanii i z 96 do 102 proc. we Francji. W Niemczech wskaźnik ten wynosi 92 proc.
Podobnie jest za Atlantykiem. Tu dochód osób starszych niż 65 lat to już 77 proc. średniej pensji wszystkich pracujących wobec 69 proc. w 2008 r.
Przykład Wielkiej Brytanii dobrze oddaje problem całego Zachodu. David Cameron rozpoczął w 2010 r. niezwykle twardą reformę systemu finansów publicznych, pozbawiając młodych wielu zabezpieczeń socjalnych. W ten sposób zapłacili oni za uratowanie banków i błędy popełnione przez ich prezesów.
Ale emeryci w tym wysiłku nie partycypowali, ich zaciskanie pasa ominęło. Przeciwnie, w 2010 r. otrzymali gwarancję stałego wzrostu uposażeń o 2,5 proc. rocznie. I wyłączny dostęp do obligacji rządowych o 4-procentowej rocznej stopie wzrostu, dwa razy większej niż stawka, po jakiej rząd mógł w tym czasie uzyskać pożyczki na rynkach finansowych – wskazuje „Wall Street Journal".
– Taki układ jest konsekwencją wyboru, jaki został podjęty w czasach prosperity: emeryci mają prawo do uposażeń odpowiadających znacznej części ich ostatniej pensji. Tej zasady starzy będą twardo bronili, bo są o wiele lepiej zorganizowani politycznie niż młodzi, którzy nie biorą tak chętnie udziału w wyborach. Ale w takich krajach, jak Francja, Włochy czy Hiszpania, ten układ jest nie do utrzymania w średnim okresie, bo te państwa nie są w stanie wskrzesić w miarę szybkiego wzrostu gospodarczego – mówi „Rz" Nicolas Veron, ekonomista waszyngtońskiego Peterson Institute for International Economics.