Miejska inwestycja podzieliła jednak mieszkańców. - No świetnie, że rośnie i oby rosła jak najdłużej. Niestety, jedna palma nie odwróci uwagi od okropnie dziurawych ulic. Zapraszam na Świerkową, Akacjową, Osiedlową. Praca równiarki niczego tu nie poprawia. Panie burmistrzu, zachęcam do spaceru. To niedaleko Urzędu! Najlepiej też z kamerą – napisała jedna z mieszkanek na profilu społecznościowym miasta.
Żywą palmę zasadzono na rondzie Biesenthal - to miasto partnerskie Nowego Tomyśla. – Wracamy do korzeni. Polska przez wiele milionów lat była w obszarze strefy równikowej, a pozostałością tych czasów są potężne pokłady węgla kamiennego w naszym kraju, a także liczne szkielety koralowców, które można znaleźć w wielu kamieniołomach – tłumaczy Włodzimierz Hibner, burmistrz Nowego Tomyśla.
Dodaje, że z drugiej strony można odnieść się do nazwy ronda - Biesenthal, które leży niedaleko wyspy tropikalnej pod Berlinem. – bez względu na to jaką opcję przyjmiemy mam nadzieję, że ta atrakcja będzie cieszyć mieszkańców i turystów – mówi burmistrz.
Drzewko zakupiono w firmie na Śląsku. Ma przetrwać nawet mrozy (do -17 st. C.). Jego korzenie zostały specjalnie zabezpieczone przed silnymi wiatrami. Palma kosztował miasto 2,5 tys. zł.
Palma w Nowym Tomyślu wzbudza jednak kontrowersje. - Mam nadzieję, że sprzedawca poinformował Państwa, że Trachycarpus Fortunei nie wytrzyma ciągłych mrozów. Jeżeli będzie temperatura - 5st. utrzyma się przez tydzień, również w dzień, to po palmie będzie tylko pamiątka w postaci zdjęcia - zauważył jeden z internautów.