Jamel Myles w zeszły poniedziałek rozpoczął naukę w czwartej klasie i chciał otworzyć się na swoich rówieśników po tym, jak w lecie powiedział swojej matce, że jest gejem. - Wyglądał na przerażonego, kiedy mi powiedział. Stwierdził: "mamo, jestem gejem" - mówiła Leia Pierce w KDVR-TV. - Myślałam, że to gra, więc spojrzałem za siebie, ponieważ kierowałam samochodem. A on był tak skulony, tak przerażony. Powiedziałam: "wciąż cię kocham" - relacjonowała.

Według matki Jamel podobne wsparcie miał nadzieję uzyskać od rówieśników. - Ale koledzy z klasy, po tym, jak oświadczył im, że jest gejem, nie mieli w sobie tyle akceptacji. Doświadczył zastraszania, które doprowadziło do samobójstwa - mówiła matka.

Pierce znalazła swojego syna martwego w domu w czwartek. Jako przyczynę samobójstwa wskazała znęcanie się rówieśników.- Cztery dni to wszystko, czego potrzeba w szkole. Mogę sobie tylko wyobrazić, co mu mówili - stwierdziła. - Mój syn powiedział mojej najstarszej córce, że dzieci w szkole mówiły, że go zabiją. Żałuję, że nie przyszedł z tym do mnie - mówiła.

Zdaniem matki Jamela, odpowiedzialność powinni ponieść rodzice, ale same dzieci również. - Dziecko wie, że to co robi, jest złe. Dziecko nie chciałoby, żeby ktoś tak samo postępował wobec niego samego - mówiła. Ale jej zdaniem rodzice też są odpowiedzialny, ponieważ "najwyraźniej uczą ich, by byli jak oni, albo traktują ich w ten sposób".

Koroner potwierdził, że przyczyną śmierci chłopca było samobójstwo - poinformowała policja z Denver.