Dowód z genetyki – DNA w ślinie na kopertach pozwoliło powiązać policjanta Adama M. (zatrzymanego w marcu) z anonimami, które fałszywie oskarżały funkcjonariuszy z Wydziału Techniki Operacyjnej Komendy Stołecznej, co ujawniliśmy kilka dni temu. Teraz „Rzeczpospolita" dotarła do nowych informacji w sprawie, w której ostatnio nastąpił przełom. Adam M. – jak ustaliła prokuratura – ma stać za trzema anonimami, które godziły w jego kolegów z wydziału.
Oskarżenia o poważne przestępstwa
Anonimowe doniesienia M. miał nadać w marcu 2017 r. w Łęczycy (woj. łódzkie). Zawierały informacje, które fałszywie oskarżały kilkoro policjantów z WTO o różne przestępstwa, w tym tak poważne, jak wynoszenie na zewnątrz klauzulowanych (poufnych, tajnych, a nawet ściśle tajnych) informacji. Anonimy szkalowały też osoby, które w wydziale pełniły kierownicze funkcje.
Fałszywki zostały wysłane m.in. do komendanta stołecznego i do wydziału kontroli. Były to jedne z wielu anonimów, które trzy lata temu wstrząsnęły stołeczną policją. Sugerowały, że w komendzie, w tym w jej tajnym wydziale, dochodzi m.in. do korupcji, nadużyć finansowych. Masowo rozsyłano je wtedy do różnych instytucji, by zablokować awanse niewygodnych osób. W 2017 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo, jednak przełom nastąpił dopiero teraz.
Wcześniej przesłuchany w śledztwie Adam M. zaprzeczył, by miał wiedzę o anonimach. Kiedy obciążyło go badanie DNA przyznał, że na jednej z kopert jest jego pismo i że napisał jeden anonim.
To pierwszy podejrzany w sprawie donosów – mogą być kolejni. – Nie udzielamy informacji ze względu zarówno na dobro, jak i tajemnicę śledztwa – odpowiedziała nam rzeczniczka prokuratury prok. Aleksandra Skrzyniarz.