"Rzeczpospolita": W piątek pod Pasłękiem rozbił się MiG-29. Czy to nie jest niepokojące, że to już druga katastrofa od grudnia 2017 r. z udziałem tego myśliwca?
Władysław Leśnikowski: MiG-29 uznawany jest za bezpieczny samolot, ale ma już swoje lata. Do tego trudno jest nabyć do niego części zamienne, na które Rosja nałożyła embargo. Wprawdzie do wersji dwumiejscowej zakupujemy je na Ukrainie, ale pomału i one się kończą.
Nasza flota powietrzna jest przestarzała. Su-22, na którym wylatałem ponad 2 tys. godzin, miał być wycofany w 2015 r., ale MON podjęło decyzję o dalszej eksploatacji 18 samolotów do 2024 r. Z kolei TS-11 Iskra, zaprojektowana przez Tadeusza Sołtyka, ma już ponad 50 lat.
Jak wspomniane samoloty wypadają na tle F-16?
To zupełnie inny świat, zarówno jeśli chodzi o klasę samolotu, jak i koncepcję współczesnego pola walki. Związek Radziecki i Układ Warszawski, konstruując myśliwce, kontynuowały filozofię z okresu II wojny światowej, gdy dochodziło do bezpośredniego kontaktu i walki kołowej, manewrowej pilota z pilotem. Stąd MiG-29 ma bardzo dobre możliwości aerodynamiczne. A Amerykanie wyposażyli samoloty w radary, wykrywające samolot przeciwnika z 200–350 km i większej, oraz w nowoczesne rakiety, które pilot odpalał, zanim przeciwnik go dostrzegł.