Zmiany w ustawie o Sądzie Najwyższym, choć długo oczekiwane, weszły już w życie. Sędziowie odesłani w stan spoczynku ze względu na ukończenie 65. roku życia legalnie wrócili do orzekania. Wygląda na to, że Sąd Najwyższy został uratowany, skończyło się zamieszanie i w końcu zapanuje w nim spokój. Czy tak jest rzeczywiście?
Michał Laskowski: Po ogłoszeniu i wejściu w życie ostatniej nowelizacji ustawy o SN rzeczywiście można powiedzieć, że rozwiązany został problem sędziów, którzy przekroczyli 65. rok życia, w tym problem przerwania kadencji pierwszej prezes SN prof. Małgorzaty Gersdorf. W tym zakresie rząd, a za nim ustawodawca i prezydent, ostatecznie zmienili swoje stanowisko. Aktualne pozostaje pytanie, czy jednocześnie zmienili poglądy. Przyjęte rozwiązania ustawowe cieszą, zwłaszcza w tym znaczeniu, że są krokiem w stronę respektowania rozwiązań konstytucyjnych i rządów prawa. Nie traktujemy tego w kategoriach wygranej.
Czytaj także: Sędziowie przywróceni do SN wybierają pracę, nie przechodzą w stan spoczynku
A jak wygląda bilans zysków i strat?
Jeśli sporządzać bilans zysków i strat, które są następstwem zabiegów legislacyjnych wokół Sądu Najwyższego, to raczej nie jest on korzystny. Na bardziej miarodajne opinie przyjdzie czas dopiero po ocenie działalności „nowych" izb SN, w których orzekanie dopiero się zaczyna. Trudna jest także ocena konsekwencji społecznych. Czy poziom zaufania do SN wzrósł, czy zmalał, jaki jest obecnie autorytet tego organu i jaki będzie w przyszłości, to pytania, na które trzeba poszukiwać odpowiedzi zarówno obecnie, jak i w przyszłości. Dzisiaj opinie są bardzo różne. Liczymy na okres względnej stabilizacji sytuacji w Sądzie Najwyższym, trudno jednak powiedzieć, co nas czeka po tegorocznych wyborach.