Roztropne korzystanie z drogi sądowej

Naiwne jest przekonanie, że sąd załatwi od razu 15 mln spraw.

Aktualizacja: 15.10.2017 09:48 Publikacja: 15.10.2017 00:01

Roztropne korzystanie z drogi sądowej

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek

W Polsce mimo spadku zaufania do sądów to droga sądowa jest wciąż preferowana w dochodzeniu praw i roszczeń. Świadczy o tym choćby lawinowy wpływ i utrzymująca się niezmiennie od lat tendencja wzrostowa spraw kierowanych do sądów.

I choć niektóre media i politycy kreują fatalny obraz sądów, to w praktyce ludzie ufają tylko tym państwowym. Nie chcą rozstrzygać swoich spraw choćby w arbitrażu. Zaskakuje, że nawet czołowi politycy zamiast polubownie rozwiązywać spory, kierują wciąż kolejne sprawy do sądów, mimo deklarowanego niezadowolenia z ich pracy i niesprawiedliwych orzeczeń.

Okazuje się więc, że z trudnością przychodzi nie tylko politykom, ale i całemu polskiemu społeczeństwu sięganie także do instytucji mediacji. Tymczasem w wielu innych krajach standardem jest wykorzystywanie najpierw właśnie jej. Jak trafnie argumentują Brytyjczycy, nie można przecież z przeziębieniem zgłaszać się od razu do chirurga.

Mimo pogłębiającej się refleksji społecznej, zmian ustawodawczych, preferencji kosztowych w mediacji polscy obywatele wciąż bezpośrednio kierują się do sądów, nierzadko nie dając sobie nawet szansy na ugodowe zakończenie sporu. Na porządku dziennym są więc sprawy nawet pomiędzy podmiotami gospodarczymi pozostającymi w stałych relacjach. Przed ich skierowaniem na drogę sądową nie jest wystosowywane nawet przedsądowe wezwanie do zapłaty lub strona pozwana dopiero po raz pierwszy w procesie zgłasza jako środek obronny zarzut potrącenia. Tymczasem już nie tylko zwykła lojalność procesowa, ale i zdrowy rozsądek przemawiałyby za tym, by zanim uruchomi się drogę sądową, dać szansę przeciwnikowi na polubowne zakończenie sporu, wzajemne rozliczenie roszczeń czy zakreślenie dodatkowego terminu na spłatę długu.

Tłumaczyć i przekonywać

Najpierw powinno się wykorzystać wszelkie pozasądowe i polubowne metody rozstrzygania sporów. Bez wątpienia zaś pierwszą osobą, która może klientowi zasugerować mediację, jest profesjonalny pełnomocnik. On powinien pomóc stronie zdecydować, czy wybrać od razu ścieżkę sądową, czy może jednak zacząć od próby ugody. Dlatego należy jako rekomendację piątą postulować zasadę: „zamiast iść do razu sądu, warto skorzystać wcześniej z instytucji mediacji".

Polski ustawodawca nie zdecydował się również na wprowadzenie obligatoryjnej mediacji, choć pozwoliłoby to znacząco odciążyć wymiar sprawiedliwości. Warto by wprowadzić obligatoryjną mediację choć w niektórych, wybranych kategoriach spraw, np. z obszaru prawa rodzinnego czy gospodarczego. Samo jednak odgórne działanie ustawodawcy nie zawsze przyniesie pozytywny efekt. Nie da się bowiem nikogo zmusić do zawarcia ugody. Niezmiernie ważne jest więc edukowanie społeczeństwa o korzyściach płynących z mediacji.

Równie ważne jest edukowanie sędziów. Jak podkreśla adwokat z Niemiec Łukasz Krasoń-Becker, w tym kraju funkcjonuje mediacja wewnątrzsądowa. Polega ona na tym, że w sądach zorganizowane są wydziały mediacyjne, a dokładniej: są odpowiednio przeszkoleni sędziowie mediatorzy, którzy poza normalnym orzekaniem przez jeden albo dwa dni w tygodniu odbywają posiedzenia mediacyjne. Sąd orzekający może na wniosek stron lub z własnej inicjatywy przekazać sprawę do takiego sędziego mediatora. Posiedzenia odbywają się zwykle w budynku sądu, choć nie w sali rozpraw, ale w specjalnym pokoju, często po południu, przy kawie i ciastkach. Uczestniczą strony i zwykle też pełnomocnicy, przy czym ani sąd, ani pełnomocnicy nie noszą strojów urzędowych. Jeżeli uda się zawrzeć ugodę, jest ona protokołowana i ma taką samą moc jak „normalna" ugoda sądowa. Takie rozwiązania na pewno przydałyby się i w polskich sądach.

Ile to kosztuje

Rekomendacja szósta. Zanim zapadnie decyzja o skierowaniu sprawy do sądu, pełnomocnik powinien oszacować opłacalność takiego działania, tj. koszty związane z procesem, oraz czas trwania postępowania i realne szanse na powodzenie.

Każdy, kto wnosi sprawę do sądu, oczekuje, że w ciągu kilku miesięcy uzyska korzystne dla siebie rozstrzygnięcie. Tymczasem przekonanie, że sąd załatwi jednocześnie 15 mln spraw, które wpływają co roku do polskich sądów, jest naiwne. Należy zatem najpierw upewnić się, jaki może być czas rozpatrzenia sprawy sądowej, a także jakie trzeba będzie w związku z tym ponieść koszty procesu. Chodzi tu zarówno o koszty wydatkowane na własnego adwokata, jak i ewentualne koszty na wypadek przegranej. Czasem lepsza jest mniej korzystna ugoda niż papierowy wyrok po latach bezowocnego procesu.

Na wyrok trzeba poczekać

W Polsce na wizytę u specjalisty, operację, leczenie czeka się w kolejce, ale sąd ma obowiązek od razu zająć się każdą sprawą. Nikt jednak nie uwzględnia tego, że w ten sposób sądy zajmują się 15 mln spraw jednocześnie. W konsekwencji postępowanie toczy się zbyt długo, gdyż sąd ma jednocześnie kilka tysięcy spraw do załatwienia. Sędzia nie pamięta, co się dzieje w kilkuset sprawach, które ma w swoim referacie. Traci połowę czasu na przypominanie sobie co kilka miesięcy rozpoczętych, a niezakończonych spraw. Jeśli w danym dniu sprawa się nie zakończy i jest odroczona na pół roku, sędzia musi po raz kolejny czytać całe akta, nieraz liczące 20 – 30 tomów.

Warto też, aby profesjonalny pełnomocnik przygotował klienta, że na wyrok sądu trzeba poczekać, jeśli zatem można sprawę samodzielnie załatwić, nie warto blokować miejsca innym czekającym w kolejce.

Rolą profesjonalnego pełnomocnika powinno być także oszacowanie kosztów postępowania. Zastanawia, jak wiele spraw jest wnoszonych do sądów mimo ich faktycznej nieopłacalności.

Nierzadko koszt wydatków na opinię biegłego czy koszty zastępstwa procesowego pełnomocnika przekraczają wielokrotnie wartość przedmiotu sporu. Jeśli w sprawie zachodzi potrzeba zasięgnięcia dowodu z opinii specjalisty, warto rozważyć, czy nie zdecydować się jednak na zawarcie ugody. Badania aktowe przeprowadzane w sądach dowodzą również, że strony nadużywają dowodu z opinii biegłego.

W tych właśnie sprawach warto rekomendować samodzielne przedprocesowe szacowanie przez strony swych roszczeń, aby w ten sposób uniknąć generowania wysokich kosztów specjalistów. Współczesny poziom wiedzy, rozwój nauki, baz danych niejednokrotnie umożliwia samodzielne lub nawet z udziałem specjalistów oszacowanie np. kosztów naprawy pojazdu, kosztów najmu lub dzierżawy nieruchomości czy cen materiałów budowlanych.

Pełnomocnik powinien również realnie oszacować szanse powodzenia w sądzie oraz ryzyko przegranej. Wnoszenie powództw bezzasadnych, tym bardziej także oczywiście bezzasadnych, w nadziei na wygraną może generować znaczne koszty postępowania i tylko rodzić frustrację osób, które przegrały w sądzie, przez co również obniża się społeczne zaufanie do sądów.

Aneta Łazarska jest sędzią Sądu Okręgowego w Warszawie

W Polsce mimo spadku zaufania do sądów to droga sądowa jest wciąż preferowana w dochodzeniu praw i roszczeń. Świadczy o tym choćby lawinowy wpływ i utrzymująca się niezmiennie od lat tendencja wzrostowa spraw kierowanych do sądów.

I choć niektóre media i politycy kreują fatalny obraz sądów, to w praktyce ludzie ufają tylko tym państwowym. Nie chcą rozstrzygać swoich spraw choćby w arbitrażu. Zaskakuje, że nawet czołowi politycy zamiast polubownie rozwiązywać spory, kierują wciąż kolejne sprawy do sądów, mimo deklarowanego niezadowolenia z ich pracy i niesprawiedliwych orzeczeń.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona