Afera taśmowa: Podsłuch z chęci zysku

Biznesmen Marek Falenta skazany na 2,5 roku bezwzględnego więzienia – wyrok surowszy niż chciała prokuratura.

Aktualizacja: 30.12.2016 06:08 Publikacja: 29.12.2016 19:34

W słynnej restauracji kelnerzy przez blisko rok nagrywali potajemnie polityków i biznesmenów.

W słynnej restauracji kelnerzy przez blisko rok nagrywali potajemnie polityków i biznesmenów.

Foto: Rzeczpospolita, Krzysztof Skłodowski

Przed Sądem Okręgowym w Warszawie zapadł wyrok w sprawie jednej z największych afer ostatnich lat, która zatrzęsła sceną polityczną. Biznesmen Marek Falenta, jego współpracownik i kelner, oskarżeni o podsłuchiwanie VIP-ów w warszawskich restauracjach, zostali skazani.

– Naczelną i pierwotną motywacją oskarżonych była chęć wzbogacenia się – mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Paweł du Chateau.

Biznesmen Marek Falenta, który miał być inspiratorem nielegalnych nagrań, dostał surowszą karę, niż chciała prokuratura – został skazany na 2,5 roku bezwzględnego pozbawienia wolności, chociaż prokuratura żądała dla niego 1,5 roku, i to w zawieszeniu.

Kelner Konrad Lassota i Krzysztof Rybka – współpracownik Falenty – zostali skazani na 10 miesięcy w zawieszeniu i grzywny. Drugi z kelnerów – Łukasz N. (z pieniędzy za nagrania miał kupić sobie mieszkanie w stolicy i samochód BMW), który poszedł na współpracę z prokuraturą i pomógł ustalić szczegóły przestępczego procederu, został potraktowany łagodnie – musi wpłacić jedynie 50 tys. zł na cel społeczny.

Wyrok na razie jest nieprawomocny. – Wymierzenie Falencie wyższego wyroku niż chciała prokuratura może wskazywać na zmianę liberalnego podejścia do takich zachowań w biznesie – komentuje prof. Antoni Kamiński z PAN, były szef polskiego oddziału Transparency International. Przez blisko rok (od lipca 2013 do czerwca 2014 r.) oskarżeni potajemnie nagrali w warszawskich restauracjach prawie sto osób – urzędujących i byłych ministrów, polityków, biznesmenów.

Sposób na biznes

Zdaniem sądu intencją oskarżonych nie było ujawnienie nadużyć władzy, ale chęć zysku. Skąd tak wysoki wymiar kary? Jak podkreśla sędzia Ewa Leszczyńska-Furtak, rzeczniczka sądu, „działanie miało przemyślany i zaplanowany charakter, cechowała je znaczna determinacja w osiągnięciu bezprawnego celu", a proceder trwał aż 14 miesięcy.

Sędzia Paweł du Chateau mówił na sali sądowej, że początkowo chodziło o nagrywanie tylko rozmów biznesowych. Później, kiedy Falenta się zorientował, że w restauracjach bywają również politycy, także ich zaczęto nagrywać.

Za wiarygodną uznano relację kelnera Łukasza N., który przyznał się do zarzutów i złożył obszerne wyjaśnienia, że za pieniądze od Falenty nagrywał gości restauracji. Zwłaszcza że potwierdził je Konrad Lassota i wspierają je inne dowody.

Sąd uznał, że Falenta był jedynym pomysłodawcą nielegalnych podsłuchów, a nagrywanie rozmów zlecał, by płynącą z nich wiedzę wykorzystać m.in. w swoich interesach.

– Kierował się wyłącznie chęcią zysku, jakakolwiek inna niż finansowa motywacja nie znajduje potwierdzenia w dowodach – podkreślił sąd.

Bez udziału służb

Nie uwierzył więc w wersję Falenty, który twierdził, że pomagał służbom ujawnić nadużycia władzy. Biznesmen nie działał więc w interesie publicznym, a kontakty z funkcjonariuszami CBA i ABW (są dowody, że się z nimi spotykał) traktował „czysto instrumentalnie, licząc na pomoc służb w razie kłopotów". – Był to sposób prowadzenia biznesu, w celu postawienia się w lepszej sytuacji biznesowej – zaznaczył sędzia Paweł du Chateau.

Obrońca Falenty, który twierdził, że był ofiarą służb specjalnych, zapowiedział apelację. – Mogę powiedzieć tylko tyle, że kierunki apelacji będą dotyczyły nowej procedury karnej, którą tu zastosowano (zasada kontradyktoryjności, którą wycofano wiosną tego roku – przyp. red.), oraz tego, że sąd nie umożliwił nam przeprowadzenia kluczowych dowodów – mówi „Rzeczpospolitej" Marek Małecki.

Sąd nie zgodził się m.in. na przesłuchania funkcjonariuszy CBŚ, którzy, zdaniem Małeckiego, instruowali kelnerów po ich zatrzymaniu, jaka była rzekoma rola Marka Falenty w przestępstwie. To ważne, bo zeznania jednego z kelnerów są kluczowym dowodem winy biznesmena.

Afera podsłuchowa wybuchła w czerwcu 2014 r., kiedy tygodnik „Wprost" opublikował stenogramy z nielegalnie podsłuchanych rozmów. Nagrano m.in. ówczesnych szefów: MSW Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę. Łącznie nagrano 97 osób. Afera wywołała w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska i masowe dymisje.

Przed Sądem Okręgowym w Warszawie zapadł wyrok w sprawie jednej z największych afer ostatnich lat, która zatrzęsła sceną polityczną. Biznesmen Marek Falenta, jego współpracownik i kelner, oskarżeni o podsłuchiwanie VIP-ów w warszawskich restauracjach, zostali skazani.

– Naczelną i pierwotną motywacją oskarżonych była chęć wzbogacenia się – mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Paweł du Chateau.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?