Sprawca źle rokował. Wyszedł i zabił

Po niedzielnej tragedii w Gdańsku prokuratura prowadzi dwa śledztwa – w sprawie zabójstwa prezydenta miasta oraz organizacji finału WOŚP.

Aktualizacja: 15.01.2019 11:54 Publikacja: 14.01.2019 18:33

Stefan W., który ugodził kilka razy prezydenta Gdańska, został przesłuchany w prokuraturze

Stefan W., który ugodził kilka razy prezydenta Gdańska, został przesłuchany w prokuraturze

Foto: PAP

Jeżeli Stefan W. był poczytalny w chwili ataku na Pawła Adamowicza, odpowie przed sądem za zabójstwo z motywu zasługującego na szczególne potępienie. Grozi mu za to od 12 lat więzienia do dożywocia.

– W związku ze śmiercią prezydenta Gdańska konieczna była zmiana zarzutu postawionego Stefanowi W. – z usiłowania zabójstwa na zabójstwo – mówiła w poniedziałek późnym popołudniem Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, dodając, że wiadomość o śmierci prezydenta została przekazana prokuratorom podczas przesłuchania Stefana W.

Odsiedział cały wyrok

Śledczy wcześniej zabezpieczyli m.in. ślady na miejscu zbrodni, nagrania z monitoringu, telefony i narzędzie zbrodni – duży, 14,5-centymetrowy nóż. Przesłuchano już część świadków.

– To jest akt barbarzyństwa, zachowanie, które zasługuje na największe potępienie. Naszą rolą jest zapewnić, by w tej sprawie prowadzone było rzetelne śledztwo – mówił prokurator generalny Zbigniew Ziobro na konferencji, podając informacje o sprawcy zbrodni.

W ciągu miesiąca 27-letni Stefan W. wraz z kolegą napadli na trzy SKOK-i i jeden bank. Rabował, bo chciał mieć pieniądze na kasyno i wakacje, np. zafundował sobie weekend w hotelu w stolicy. W maju 2014 r. W. został skazany przez gdański sąd na pięć i pół roku więzienia. Kara była niska, zważywszy na fakt, że oskarżonemu groziło 15 lat i nie wyrażał skruchy. Jednak sąd uznał, że W. jest młody, a niska kara ma pełnić funkcję wychowawczą.

27-latek wyszedł z więzienia w grudniu ubiegłego roku po odsiedzeniu całego wyroku za napady z bronią w ręku na banki. Choć trzykrotnie ubiegał się o przedterminowe zwolnienie – to za każdym razem bezskutecznie.

– Skazany karę odbył w całości od czerwca 2013 (zaliczono mu areszt – red.) do grudnia 2018 r. – informuje nas Tomasz Adamski, rzecznik sądu ds. karnych, i jak podkreśla „odpowiadał w procesie karnym bez ograniczeń wynikających z art. 31 k.k. – czyli jako w pełni poczytalny".

Chory psychicznie?

Zakład karny nie widział pomyślnej resocjalizacji skazanego i wystawiał mu „negatywną prognozę kryminologiczną". Dlaczego więc Stefan W. nie trafił do Regionalnego Ośrodka Psychiatrii Sądowej w Gostyninie? – Osoba taka musi wykazywać określony zespół zaburzeń. Tutaj nie miało to miejsca – mówi nam nieoficjalnie nasze źródło.

Dziś wszystko wskazuje na to, że już wtedy sąd powinien umieścić Stefana W. nie w zakładzie karnym, ale psychiatrycznym, lub skierować na leczenie.

W poniedziałek pojawiły się informacje o tym, że jeszcze przebywając w więzieniu, u Stefana W. zdiagnozowano schizofrenię.

„Komendant wojewódzki w Gdańsku poinformował mnie, że sprawca ataku na prezydenta Adamowicza miał stwierdzone schorzenia natury psychiatrycznej" – mówił w poniedziałek Jarosław Zieliński, wiceszef MSWiA.

Jeżeli tak było, to W. wyszedł na wolność bez kontroli.

Po niedzielnym ataku na prezydenta Gdańska W. jest badany pod kątem poczytalności. Do mikrofonu tuż po tym, gdy ugodził nożem Adamowicza krzyczał, że jest „ofiarą rządów Platformy a w więzieniu był torturowany". Okazuje się, że odsiadując wyrok, istotnie sprawiał kłopoty. Dlatego m.in. nie otrzymał ani jednej przepustki. Według „Gazety Wyborczej" podczas odsiadki „był kierowany na konsultacje psychiatryczne do jednego z zakładów karnych w woj. zachodniopomorskim, posiadającym oddział psychiatryczny. W trakcie odbywania kary miał być niejednokrotnie izolowany od innych więźniów".

Tajfun pod lupą

Tymczasem, według nieoficjalnych informacji Stefan W. w nocy z poniedziałku na wtorek został przewieziony na SOR szpitala w Gdańsku. – Trafił tam w związku z napadem drgawek, ale przebywał krótko. Niezależnie od tego procedura zawsze wymaga zbadania takiej osoby przed jej osadzeniem w policyjnym areszcie – podają nam policyjne źródła.

U podejrzanego stwierdzono złamanie nosa, prawdopodobnie powstałe w niedzielę, gdy obezwładniony został przyciśnięty do sceny.

Gdańska prokuratura oprócz śledztwa w sprawie zabójstwa, wszczęła także inne odrębne postępowanie.

– Zbadamy w nim wszystkie kwestie dotyczące sposobu organizacji finału WOŚP w Gdańsku. W tym między innymi zapewnienia bezpieczeństwa uczestnikom imprezy – mówi nam prok. Wawryniuk.

Zabezpieczeniem imprezy zajmowała się Agencja Ochrony Tajfun, która została wynajęta przez organizatorów gdańskiej Orkiestry.

Niezależnie od postępowania prokuratorskiego szef MSWiA Joachim Brudziński podjął decyzję o wszczęciu kontroli w Agencji Ochrony Tajfun. – Wydarzenie nie zostało zgłoszone jako impreza masowa, a jedynie w urzędzie miasta. Za zapewnienie bezpieczeństwa w pierwszej kolejności odpowiedzialny jest organizator – mówi nam Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji. – My jako policja z własnej inicjatywy, zabezpieczyliśmy miejsce przyległe, teren patrolowało trzykrotnie więcej policjantów niż zwykle w tym rejonie – dodaje Ciarka.

Jeżeli Stefan W. był poczytalny w chwili ataku na Pawła Adamowicza, odpowie przed sądem za zabójstwo z motywu zasługującego na szczególne potępienie. Grozi mu za to od 12 lat więzienia do dożywocia.

– W związku ze śmiercią prezydenta Gdańska konieczna była zmiana zarzutu postawionego Stefanowi W. – z usiłowania zabójstwa na zabójstwo – mówiła w poniedziałek późnym popołudniem Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, dodając, że wiadomość o śmierci prezydenta została przekazana prokuratorom podczas przesłuchania Stefana W.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?