Od razu dwa zastrzeżenia, nie jestem prawnikiem, jestem prostym filozofem, który edukację zakończył na studiach doktoranckich z filozofii politycznej. Nie będę też rozstrzygał, czy działanie Sądu Najwyższego jest zgodne z polskim prawem i konstytucją, nie będę też orzekał, czy uchwalona przez PiS ustawa o Sądzie Najwyższym jest zgodna z konstytucją czy też nie, choć mam na swój prywatny użytek w tej sprawie wyrobione zdanie.

W całej sprawie bowiem chodzi o coś zupełnie innego. Nawet jeśli sędziowie Sądu Najwyższego postąpili słusznie, stosując w czwartek prawniczy trick, ubolewać należy, że chwytają się rozwiązań ostatecznych, ich decyzja oznacza bowiem pójście na otwartą wojną z obozem władzy. Bo w idealnym świecie nie chciałbym, by sędziowie prowadzili wojnę z rządem. Ale ani nie jesteśmy w sytuacji idealnej, ani to nie sędziowie wypowiedzieli tę wojnę. Tę wojnę wypowiedział PiS, a sędziowie SN nie zrobili nic innego, jak odpowiedzieli PiS jego własną bronią. Kto bowiem uciekał się do tricków polegających na niedrukowaniu wyroków Trybunału Konstytucyjnego, gdy na jego czele stał prof. Andrzej Rzepliński? Kto jechał po bandzie, gdy z błyskiem w oku peerelowski prokurator Stanisław Piotrowicz łamał wszelkie zasady dobrej legislacji podczas sześciu bodaj kolejnych zmian w ustawach o TK, potem pięciu zmianach w przepisach o Sądzie Najwyższym? PiS oburzając się dziś, że SN łamie prawo, konstytucję i coś tam jeszcze, pobija absolutnie rekordy hipokryzji.

Przeczytaj: Czy Sąd Najwyższy może zawiesić stosowanie polskiej ustawy?

I jeszcze jedna sprawa. PiS obiecuje cały czas, że planowana reforma ma nie tylko rozbić układy, ale również dzięki wymianie kadrowej naprawić polskie sądownictwo. Pytanie tylko, kim PiS chce reformować sądownictwo. Wiemy już jaki jest skład Krajowej Rady Sądownictwa, której obrady de facto prowadzi prof. Krystyna Pawłowicz. Czy to są ci wybitni prawnicy, którzy będą oceniać postawy etyczne kandydatów na sędziów? Wiemy, jakim „autorytetem” cieszy się po zmianach przeprowadzonych przez PiS Trybunał Konstytucyjny z mgr Julią Przyłębską na czele, która oskarżała Andrzeja Rzeplińskiego o to, że chodzi po mediach i tam orzeka o zgodności z konstytucją ustaw czy działań władz, a teraz sama robi dokładnie to samo. W czwartek zaś dowiedzieliśmy się, kto zgłosił się na wakujące miejsca w nowym Sądzie Najwyższym. Owszem, jest tam kilku powszechnie szanowanych prawników. Ale tą zbieraniną można co najwyżej rozmontować obecny system sądowniczy. Nowego, sprawnie działającego, nakierowanego na dobro obywatela, zbudować się nie uda.

A zatem wojna, której kolejna bitwa rozpoczęła się w czwartek po decyzji sędziów SN, będzie trwała jeszcze długo. I jeszcze dłużej będzie wywoływać konsekwencje nie tylko w sądownictwie, nie tylko w naszej polityce, ale też będzie wpływać na naszą pozycję międzynarodową.