Nie ulega wątpliwości, że obecna większość parlamentarna stara się stworzyć system, w którym poszczególne elementy zmian przeprowadzanych z zastrzeżeniami konstytucyjnymi lub wręcz prawem kaduka będą się z czasem zazębiać i uzupełniać, dając sobie nawzajem pozory legitymacji i powoli zamykając krąg planowanych „reform" sądownictwa. Zaczęło się od Trybunału Konstytucyjnego, potem KRS, wreszcie przyszła kolej na Sąd Najwyższy.
Nowe miotły dobrze miotą
Gdy doszło do SN, wyłączono w ogóle jego kognicję w procedurze naboru do tego sądu, przekazując rozpoznawanie odwołań Naczelnemu Sądowi Administracyjnemu. Ewidentnie chodziło o to, aby dotychczasowi sędziowie SN nie mieli nic do powiedzenia w kwestii odwołań od opiniujących nowych kandydatów uchwał KRS (czy raczej: neoKRS). Pozostawiono wprawdzie jego właściwość w odniesieniu do pozostałych uchwał Rady, w tym w przedmiocie opinii o kandydatach do sądów powszechnych, ale przekazano ich rozpoznanie nowo utworzonej Izbie Dyscyplinarnej SN. Nietrudno się domyślić, z jakich to powodów mieliby się wypowiedzieć wyłącznie nowi sędziowie akurat z owej izby. Nieprzypadkowo nominatom zarzucało się zbyt bliskie związki z ministrem sprawiedliwości.
Dzięki dyspozycyjnym sędziom z obecnej KRS Zbigniew Ziobro zyskał całkowity wpływ na nominacje sędziowskie w sądach powszechnych. Pracę zależnych od ministra sędziów KRS mają bowiem ocenić w instancji odwoławczej powiązani z nim sędziowie SN z nowego nadania, nieprzypadkowo mianowani w takim właśnie składzie do Izby Dyscyplinarnej.
Nie ma sprzeczności
Tak stworzony system można by uznać za domknięty, gdyby nie rafa w postaci jasnego brzmienia art. 179 Konstytucji RP. Elementem łączącym sędziów z Izby Dyscyplinarnej SN z sędziami startującymi aktualnie w konkursach do sądów powszechnych pozostaje nowa KRS. Przed nią musieli stanąć zarówno „nowi" sędziowie SN, jak i kandydaci na wyższe stanowiska w sądownictwie powszechnym. W obu wypadkach chodzi o tą samą KRS i o te same zastrzeżenia do jej legalności i konstytucyjności. Sędzia SN z tegorocznego nadania ma oczywisty personalny interes w tym, aby potwierdzić w swoim orzeczeniu rozpoznającym podobny zarzut, że nową Radę wyłoniono bez zastrzeżeń prawnych. Powinien zatem natychmiast się wyłączyć od rozstrzygania tej sprawy (art. 44 ust. 3 ustawy o KRS w zw. z art. 49 k.p.c.). W rezultacie każde odwołanie od uchwały Rady, które będzie zawierało również jakieś zarzuty do jej konstytucyjności i legalności, powinno zostać rozpoznane nie przez sędziów z nowego nadania, ale tych, którzy nie podlegali procedurze konkursowej związanej z neoKRS. W pełni uzasadniony będzie zarazem wniosek uczestnika postępowania odwoławczego przed SN o wyłączenie wszystkich „nowych" sędziów.
Czytaj: Wątpliwy nabór grozi „dyktaturą ciemniaków" - Kardas i Gutowski o naborze do SN