To bez wątpienia sukces wielu dziesiątek lat starań; swoisty punkt dojścia. W poprawce 14. odnaleziono stosunkiem głosów 5:4 ochronę pragnienia dwóch osób tej samej płci, aby ich związek był tą samą z prawnego punktu widzenia instytucją co małżeństwo mężczyzny z kobietą. Co dalej? Zdobyto przychylność Sądu Najwyższego, ale czy uda się „zwycięstwo" utrzymać? Na tak postawione pytanie nie odpowie dogmatyka prawna, jeśli już, to historia prawa. Ta zresztą wpisana jest w prawo amerykańskie bardziej naturalnie, niż my zwykliśmy do niej przywiązywać wagę. W każdym wyroku należy podać właściwe precedensy i być świadomym spraw przegranych – rozwiązań, które nie zyskały akceptacji od razu albo z czasem.
Dla przyszłości sprawy Obergefell v. Hodges precedensem wydaje się kwestia z początku zeszłego stulecia. W stanie Nowy Jork pracownicy piekarni Józefa Lochnera pragnęli więcej zarobić. Musieli w tym celu dłużej pracować, a w 1897 r. ich stan przyjął ustawę dotyczącą higieny pracy w piekarniach i ograniczającą tam czas pracy do 60 godzin w tygodniu i dziesięciu godzin dziennie. Pracodawca pozwolił na dłuższą pracę i został ukarany. Pożalił się na niekonstytucyjność ustawy, co w 1905 r. potwierdził Sąd Najwyższy stosunkiem głosów 5:4. Uznał bowiem, że regulacja stanowa narusza wolność zawierania umów gwarantowaną przez 14. poprawkę. Co działo się dalej? Życie, a zwłaszcza wielki kryzys, boleśnie zweryfikowało pogląd pięciu sędziów. Wszelako do 1934 r. wydano setki wyroków na podstawie stworzonego przez nich precedensu.
Ze sporym opóźnieniem SN USA się zorientował, że popełnił zasadniczy błąd. Od tego czasu cytuje się z tej sprawy tylko zdanie odrębne sędziego O.W. Holmesa o konieczności powstrzymania się przez sędziów przed wciskaniem do konstytucji tego, czego tam nie ma: własnych opinii, wyznawanych teorii ekonomicznych etc.
Mogą zatem minąć jeszcze dziesięciolecia, wiele wyroków w majestacie prawa... Na razie czeka na rozpatrzenie sprawa Brown v. Buhman o to, czy stanom wolno ograniczyć małżeństwo do dwóch osób. W opinii Obergefell podpisanej przez pięciu sędziów słowo „dwa" czasem pada, ale skoro już przedefiniowano małżeństwo co do płci, dlaczego następnym krokiem nie miałaby się stać redefinicja co do liczby? Wszak w dziejach samego społeczeństwa północnoamerykańskiego wielożeństwo nie jest bezprecedensowe. Co dopiero myśleć o znanych z historii świata wzorcach poligamii, rzadziej poliandrii. I z kart Biblii dowiadujemy się, że niektórzy bohaterowie mieli znacznie więcej niż jedną żonę naraz: Lamek, Salomon. Wiem, nie tak było od początku.
Skąd zatem pewność, że sprawa małżeństw jednopłciowych podzieli los wolności zawierania umów drapieżnego kapitalizmu? Ze zdań odrębnych przebija przekonanie, że w praktyce społecznej jest nie do zastąpienia tradycyjna, zakorzeniona w biologii definicja małżeństwa monogamicznego mężczyzny i kobiety. Czterej sędziowie widzą nie tylko Europę, lecz i Buszmenów z Kalahari, Chińczyków Han, Kartagińczyków i Azteków. Dodajmy: i Rzymian, choć większość pięciu sędziów przywołała sobie urywek z Cycerona. Doświadczenia prawa rzymskiego nie da się jednak odpowiedzialnie i zgodnie z prawdą historyczną tak naciągnąć, aby znaleźć akceptację dla nazwania małżeństwem związku osób tej samej płci.