Była to zmora poprzednich wyborów. Wyrastały wręcz teorie mające wyjaśnić to mocno niepokojące zjawisko, czyli, że im wyższy szczebel samorządu, tym mniejsze zainteresowanie wyborcy głosowaniem (choć jeśli ktoś głosował na daną partię do rady gminy to dlaczego miał nie głosować do rady powiatu?). W ostatnich wyborach samorządowych (2018 r.) mimo zmian prawa wyborczego zaostrzających kontrolę nad przebiegiem głosowania, głosów nieważnych w małych gminach było 2,32 proc., w większych 2,89 proc., w wyborach do rad powiatów – 5,36 proc. a do sejmików aż 6,72 proc. I tak był to niższy odsetek nieważnych głosów niż w poprzednich wyborach samorządowych, zwłaszcza na Mazowszu, w czym jedni upatrywali fałszowanie głosowania, choć formalnie nikt tego nie stwierdził, a najczęściej wskazywanym wyjaśnieniem miało być zastosowanie przy głosowaniu tzw. broszurki w praktyce „ułatwiającej" głosowanie na PSL.

Czytaj także: Kalendarz i słowniczek wyborczy – wybory do Parlamentu UE

W tegorocznych wyborach liczba nieważnych głosów zeszła poniżej jednego procenta, i to chyba jest najlepszy wynik w wyborach po 1989 r. 46,7 tys. głosów było nieważnych z powodu nie postawienia „x" obok żadnego nazwiska (rozumiem, że poprawnie) a 64,9 tys. ponieważ postawiono „x" przy nazwisku dwóch lub większej liczby kandydatów z różnych list, i tu, jak się zdaje, łatwiej o fałszerstwo, ale miejmy nadzieję, że ich w ogólne nie było.

Nie ma jednak 100 proc. gwarancji, że ten dobry wynik, niska liczna nieważnych głosów, utrzyma się w następnych, trudniejszych wyborach. Miejmy nadzieję, że z wyborów na wybory organy wyborcze będą coraz bardziej sprawne, a pokusa manipulowania przy głosowaniu do głowy nikomu nie przyjdzie. Każdy nieważny głos to głos raczej stracony, bo chyba nikt nie idzie na wybory by nie zagłosować, albo zagłosować źle.

Druga dobra wiadomość jest taka, że nie mieliśmy przesuwanej ciszy wyborczej, a niemal pełny wynik wyborów mieliśmy już podany w tracie powyborczej nocy, a ostateczny w poniedziałek. Szkoda tylko, że część sondażowni podała tuż przed wyborami zupełnie nietrafione prognozy wyborcze. Ale to odrębny temat i pytanie na jak daleki nieprofesjonalizm, by nie powiedzieć manipulacje, demokracja może sobie pozwolić?