Wszyscy ludzie dobrej woli
Istotne dla dalszych rozważań jest to, że w Sądzie Rejonowym dla Łodzi-Śródmieścia funkcjonowały dotychczas trzy zwykłe wydziały cywilne i jeden do spraw uproszczonych, który w samym 2017 r. załatwił ponad 27 tys. spraw (2,7 razy więcej niż cały Sąd w Pułtusku). W wydziale tym funkcjonuje zaś zespół referendarzy sądowych, którzy dbają, by wzgląd na szybkość postępowania nie przesłonił podstawowej idei jaką jest sprawiedliwość. Tym chyba należy tłumaczyć, że w Sądzie Rejonowym dla Łodzi-Śródmieścia w drobnych sprawach konsumenckich nie zapadały rozstrzygnięcia, które budziłyby słuszne zainteresowanie opinii publicznej. Mam na myśli ujawnione np. w ostatnim czasie w prasie informacje o wydawaniu wyroków zaocznych odnośnie do „biletowych" długów bez dokumentów (https://subiektywnieofinansach.pl/dlug-bez-dokumentow-przedawniony-proces-zaoczny-best-windykacja/).
Podsumowując, na poziomie sądu rejonowego powstało pytanie, jak pogodzić dwie sprzeczne tendencje: ujednolicania pracy sędziów i dążenia do specjalizacji na poziomie organizacji pracy, która sprzyja szybkości postępowania. Angażując w rozwiązanie tego problemu sędziów, którzy chcieli wziąć udział w działaniu dla dobra wspólnego, dość szybko doszliśmy do wniosku, że pomogłoby utworzenie sekcji nakazowej (grupującej referendarzy wydających nakazy zapłaty w prostszych sprawach) i umożliwienie sędziom skupienia się na trudniejszych sprawach, w których podejście ilościowe nie jest z oczywistych względów wskazane. Na marginesie wskażę, że istotnym czynnikiem była analiza prac ustawodawczych nad projektowaną dużą nowelizacją kodeksu postępowania cywilnego, rozszerzającą znacznie postępowanie uproszczone. Jest to dodatkowy czynnik ryzyka (przyszły i niepewny), bo w tych miastach i sądach, w których funkcjonują wydziały specjalizacyjne, może okazać się za jakiś czas, że pełnią one funkcję sądu w sądzie, rozpoznając w pojedynkę większość spraw.
Żeby jednak zrealizować to zamierzenie, które zresztą doczekało się ponad 30-stronicowego analitycznego opracowania, konieczna jest współpraca MS, prezesa Sądu Apelacyjnego w Łodzi i prezesa Sądu Okręgowego w Łodzi. Raz jeszcze powtórzę, że choć prezes sądu rejonowego jest najbliżej problemów faktycznych, nie ma żadnych uprawnień do ich rozwiązywania. Okazało się jednak, że we wszystkich wymienionych ośrodkach decyzyjnych znajdują się osoby, które mogą, a co ważniejsze, chcą zapoznać się z przedstawionymi analizami. W toku wymiany poglądów (i pism – co oczywiste w tak sformalizowanej strukturze jak wymiar sprawiedliwości) okazało się, że w ciągu dwóch miesięcy udało się: zmienić zarządzenie ministra sprawiedliwości w sprawie właściwości wydziałów, zapewnić współdziałanie prezesa SO w Łodzi (który złożył wniosek o utworzenie sekcji) i prezesa SA w Łodzi (który zarządzeniem ową sekcję utworzył), jak również wymaganą przepisami prawa zgodę ministra sprawiedliwości na utworzenie tej sekcji. To zaś otworzyło drogę do dalszych działań organizacyjnych na poziomie sądu, który, choć nie dysponuje żadnymi wolnymi etatami urzędniczymi, dokonał weryfikacji racjonalności etatyzacji urzędników sądowych i wygospodarował odpowiednie środki. Wszystkie te dokonania były możliwe, gdyż okazało się, że w MS urzędnicy i delegowani do niego sędziowie chętnie wchodzą w dyskurs intelektualny z tymi prezesami sądów, którzy takich kontaktów nie unikają.
Nie mogę nie wspomnieć o wizycie studyjnej w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Mokotowa, gdzie dzięki dużemu wsparciu obu pań prezes, mogłem wraz z innym sędzią przez cały dzień poznawać praktyczne aspekty funkcjonowania tzw. jednolitego wpływu oraz istniejącej tam sekcji nakazowej. Dzięki temu uzyskaliśmy transfer organizacyjnego know-how. To podobny w zakresie warunków lokalowych sąd, dlatego tak cenne było uzyskanie z jego strony bezinteresownego wsparcia.
Ważne przekonanie
Nie chcę, by zabrzmiało to banalnie, ale okazało się, że kluczem do szybkich i sprawnych działań była po prostu wielostronna rozmowa oraz wymiana argumentów. Być może czynnikiem dodatkowym była zbieżność lokalnej inicjatywy z szeroko zakrojonymi pracami analitycznymi prowadzonymi w Departamencie Kadr i Organizacji Sądów Powszechnych i Wojskowych Ministerstwa Sprawiedliwości na temat wyrównywania etatyzacji w kraju i poszczególnych apelacjach. Wynika z nich m.in. konieczność większej aktywności poszczególnych sądów w dostosowywaniu się do zmieniającej się struktury wpływu spraw. Dodajmy, że inicjatywa ta znalazła poparcie w sądach nadrzędnych, choć mogła nie zostać zrealizowana, bo prezes sądu rejonowego co najwyżej może sygnalizować pewne zagadnienia. Mogę się jedynie domyślać, że ważnym czynnikiem szybkości realizacji tej inicjatywy było przekonanie poszczególnych osób podejmujących decyzje, że podstawowym zadaniem wymiaru sprawiedliwości jest rozpatrywanie spraw obywateli. Podczas osiągania tego celu można starać się godzić potencjalnie dwa sprzeczne paradygmaty: specjalizację i jednolitość.
Wierzę w wymianę argumentów
Oczywiście przyszłość zweryfikuje, czy takie podejście przyniesie korzyści obywatelom i sędziom oraz urzędnikom. Szukanie poprawy sprawności organizacyjnej (np. wzmacnianie korzyści na poziomie sekretariatów sądowych ze specjalizacji w pracy) wydaje się lepszym rozwiązaniem dla sprawiedliwości niż wykorzystywanie typowych metod nadzorczych (powinny być uruchamiane w ostateczności). W szczególności zaś nie wolno zapominać, że w znacznej części organizacja własnego warsztatu pracy, chroniona jest niezawisłością sędziowską. Rola prezesa polega na poszukiwaniu najlepszych rozwiązań organizacyjnych i wdrażaniu ich z pełnym zaangażowaniem, ewentualnie na sygnalizowaniu sędziom ryzyk systemowych wraz z prośbą o pomysły zaradcze.