Komisja Europejska wezwała unijne stolice do poparcia powództwa przeciwko AstraZeneca. Zarzuca brytyjsko-szwedzkiej spółce naruszenie obowiązku dołożenia wszelkich rozsądnych wysiłków przy wykonywaniu umowy na dostarczenie szczepionek przeciwko Covid-19. Decyzja o ewentualnym wszczęciu sporu wymaga odpowiedzi na wiele pytań o charakterze politycznym, biznesowym i prawnym. Stawką jest życie milionów Europejczyków.
Nie sposób odnieść się tutaj do wszystkich problemów. Dość odnotować choćby wątpliwości, czy ewentualne korzyści sądowego zwycięstwa przewyższą koszty zaostrzenia sporu. Szerszy kontekst wiąże się z kolejnymi przypadkami wykorzystania internetu do siania zamętu w zachodnich demokracjach, do którego zapewne doszło. Warto natomiast wykorzystać okazję do refleksji nad kilkoma problemami typowymi dla handlu międzynarodowego i międzynarodowych sporów handlowych.
Czytaj też: Opóźnienia w dostawach. KE pozywa koncern AstraZeneca
Wysiłki, aby dostarczyć szczepionkę
W sierpniu 2020 r. Komisja Europejska, działając w imieniu i na rzecz państw UE, zawarła z AstraZeneca umowę zakupu z wyprzedzeniem (Advance Purchase Agreement, APA) szczepionki ChAdOx1 nCov-19. AstraZeneca zobowiązała się do dołożenia wszelkich rozsądnych wysiłków celem opracowania, produkcji i dystrybucji w UE – bez straty ani zysku – 300 mln dawek szczepionki („dawki początkowe"). Komisja uzyskała ponadto prawo opcji zakupu kolejnych 100 mln dawek („dawki opcjonalne"). Początkowa, częściowa opłata na poczet realizacji umowy wynosiła 336 mln euro. W kolejnych miesiącach okazało się, że AstraZeneca nie jest w stanie dostarczyć zakontraktowanych dawek początkowych.
CEO AstraZeneca Pascal Soriot oświadczył, że Wielka Brytania pierwsza podpisała umowę, a zatem „kto pierwszy, ten lepszy". W APA brak jakichkolwiek odniesień do umowy z Wielką Brytanią. Oba zobowiązania kontraktowe AstraZeneca pozostają więc względem siebie niezależne.