Reklama
Rozwiń

Pozew to nie pocztówka z wakacji - Marek Domagalski komentuje doręczanie sądowych pism przez komorników

Nie jest dobrze, gdy ginie list czy choćby mms z pozdrowieniami z wakacji. Tym bardziej pozew z sądu musi trafić do adresata.

Aktualizacja: 23.03.2019 12:34 Publikacja: 23.03.2019 09:00

Pozew to nie pocztówka z wakacji - Marek Domagalski komentuje doręczanie sądowych pism przez komorników

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski

Konfederacja Pracodawców Lewiatan przestrzega przed rządowym pomysłem, aby to komornik doręczał pozew czy inne pismo wszczynające sprawę, kiedy zawiodą dotychczasowe sposoby.

Czytaj także: Po drugim awizo pozew wręczy komornik

Przestrzega, że może dojść do wielu nadużyć. Uniknięcie procesu stanie się bardzo proste, gdyż pozwany może przesyłki specjalnie nie odebrać. Wzrosną koszty postępowań, wydłuży się czas wielu procesów. Odczuć to mają wszyscy obywatele, także mali przedsiębiorcy. Plan wyeliminowania z postępowania cywilnego tzw. fikcji doręczenia jako źródła „niesprawiedliwych" wyroków, zjawiska, owszem, szkodliwego, nie tłumaczy tak zasadniczych zmian – tłumaczy Lewiatan.

Zawsze można szukać lepszych rozwiązań, ale moim zdaniem zmiany są konieczne. Najnowsze informacje są takie, że Ministerstwo Sprawiedliwości ustanowiło opłatę dla komornika za doręczenie na 60 zł. Ci nie są zachwyceni, ale zapewniają, że wywiążą się z nowej roli. Do ich obowiązków będzie zresztą należeć rozpytanie sąsiadów, gdy nie zastaną odbiorcy pod danym adresem, gdzie mógł się przeprowadzić, gdzie może mieszkać. Listonosze tego nie czynią.

Oby się to komornikom udało. Fikcja sądowych doręczeń jest od dawna plagą tysięcy mieszkańców miast. Listonosze pukają zwykle do drzwi adresata, kiedy jest on w pracy, co gorsze, często już tam nie mieszka. Nawet o wyroku, nakazie zapłaty dowiaduje się od firmy windykacyjnej czy komornika zajmującego mu pensję czy rachunek bankowy. Fikcja doręczenia jest wygodna nie dla drobnych firm ani wierzycieli alimentacyjnych, gdyż oni raczej znają swoich dłużników. Jest wygodna dla wielkich firm sprzedających długi, a więc też firm windykacyjnych. Handel długami, dochodzenie należności i majątkowe ściąganie dłużników to oczywiście legalna działalność. Ale nie może odbywać się kosztem elementarnych standardów uczciwego procesu, a do niego należy poinformowanie o nim na początku najbardziej zainteresowanego, czyli oskarżonego.

Fikcja doręczeń pism sądowych powinna być już dawno zlikwidowana, a przynajmniej ograniczona do minimum. Dlatego że niesie niesprawiedliwość, i podcina wiarę w sądy i praworządność. Sześćdziesiąt zł za zagwarantowanie doręczenia pozwu, uzyskanie pewności, że zaintersowany wie o sprawie, i oszczędzenie sędziemu orzekania w owej fikcji, to żaden wydatek. Jest wręcz niezbędny.

Opinie Prawne
Paulina Szewioła: Zmarnowana szansa na jawność wynagrodzeń
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Rejterada ekipy Bodnara
Opinie Prawne
Piątkowski, Trębicki: Znachorzy próbują „leczyć” szpitale z długów
Opinie Prawne
Andrzej Ladziński: Diabeł w ornacie, czyli przebierańcy w urzędach
Opinie Prawne
Mateusz Radajewski: Nie namawiajmy marszałka Sejmu do złamania konstytucji