W ostatnim czasie coraz częściej pojawiają się głosy o celowości zorganizowania kongresu wszystkich polskich zawodów prawniczych. Wypowiadają je również osoby o dużym społecznym, wręcz publicznym, autorytecie często tez zawodowo nie związane bezpośrednio ze środowiskami prawniczymi.

Myśl o potrzebie zwołania kongresu prawników polskich pojawiła się przede wszystkim jednak już wczesną jesienią ubiegłego roku w gronie sygnatariuszy działającego od drugiej połowy 2015 r Porozumienia samorządów zawodowych i stowarzyszeń prawniczych „Prawnicy Razem". Aktualnie - do września b.r. - Porozumieniu skupiającemu osiemnaście samorządów i stowarzyszeń niemal wszystkich zawodów prawniczych przewodniczy samorząd radców prawnych, który przejął te role od ,sprawującego ja w pierwszym roku istnienia Porozumienia, Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia". Zarząd "Iustitia" zwrócił się zresztą przed kilkoma tygodniami do Krajowej Rady Sądownictwa, aby ta wzięła na siebie rolę głównego animatora, który doprowadzi do zwołania kongresu.

Jak mi wiadomo dzieje się tak niezależnie od dyskusji, prowadzonej w przedmiocie formuły i optymalnego terminu odbycia kongresu, w gronie sygnatariuszy Porozumienia "Prawnicy razem". W dyskusji w której przewodnicząc Porozumieniu (wówczas jako Prezes Krajowej Rady Radców Prawnych) do listopada ub.r., miałem satysfakcję uczestniczyć dominowało i jak sądze dominuje nadal pytanie czemu, a może nawet bardziej komu, miałby służyć kongres. Jaki miałby być jego potencjalny dorobek i wydźwięk. Nie bez znaczenia oczywiście byłaby legitymizacja kongresu, czytaj jego reprezentatywność. Kluczowe jednak jest moim zdaniem to jakie przesłanie i do kogo chciałby kongres prawników polskich skierować. Mamy do czynienia z nieprostymi odpowiedziami. Nie znaczy to, że nie należy i ostatecznie nie można ich udzielić. W pierwszych dniach września ub.r. miał miejsce Kongres Sędziów Polskich. Nie jest bynajmniej moją intencją najmniejsze choćby deprecjonowanie jego znaczenia. Wydaje mi się jednak oczywiste ze ewentualny powszechnie reprezentatywny dla środowisk prawniczych kongres nie mógłby być jedynie powieleniem tamtej inicjatywy. I to z kilku powodów.

Spektrum ewentualnego kongresu wszystkich zawodów i środowisk prawniczych, również akademickich, musiałoby być szersze. Nie mogłoby ono ograniczać się jedynie do aktualnej sytuacji w polskim wymiarze sprawiedliwości rozumianym jako ustrój i funkcjonowanie sądownictwa, nawet w najszerszym znaczeniu. Dbałość o wzrost autorytetu prawa i prawników, który wyraźnie jest w ostatnim czasie co najmniej nadwątlony wymaga aby wszyscy ustrojowi uczestnicy procesów tworzenia ,krzewienia i stosowania prawa zdobyli się na maksymalnie obiektywne, a nie tylko ograniczające się do grupowych zawodowych zainteresowań (nie mówiąc już interesów) spojrzenie, które nazwałbym "naprawczym". Wydarzenia ostatnich kilkunastu miesięcy pozwalają obserwować większą niż wcześniej spójność ideową różnych zawodów prawniczych. Nadal jednak mamy wśród nich do czynienia z polaryzacją spojrzeń na kierunki i sposoby naprawy. Właśnie naprawy tymczasem, jak niezbicie podpowiada rzeczywistość polityczna, oczekuje społeczeństwo i to bez szufladkowania jego różnych odłamów w grupy przypisane konkretnym obozom politycznym. Niezależność sądów i niezawisłość sędziów są rzecz jasna ważnymi, wręcz fundamentalnymi wartościami państwa prawnego. Jedynie głoszenie potrzeby ich umacniania - nie mówiąc ochrony - może okazać się jednak niewystarczające, choćby z uwagi na niezrozumienie ich znaczenia w szerokiej populacji. Prawnicy powinni przemówić ludzkim głosem nie wyłączając z tej przemowy krytyki stanu dotychczasowego, rozsądnej samokrytyki swoich zachowań, ról, uprawnień i misji publicznej. Wymaga to odwagi, na która powinno stać kongres. Mam na myśli również odważne wypowiedzenie się w przedmiocie zmian w systemie prawa, również zmian już proponowanych i zapowiadanych przez rządzących. Odwaga ta nie może ograniczać się jedynie do krytyki rozwiązań już wprowadzonych w ostatnim czasie, czy też awizowanych przez dziś sprawujących władzę. Takie zachowania ułatwiają tylko lansowanie haseł o złe pojętych korporacjonizmie i elitaryzmie, z którymi to zjawiskami podejmuje się walkę w interesie bliżej niesprecyzowanego ogółu społeczeństwa. Krytyczne i również - choć nie zawsze -uzasadnione alarmistyczne wręcz opinie instytucji i reprezentantów zawodów prawniczych, powinny pojawić się w równo idącej parze z uzasadnionymi rzetelną samoobserwacją wnioskami i postulatami nowych, niezachowawczych i koniecznych rozwiązań prawnych, nie wykluczając zasadniczych ustrojowo. W gronie sygnatariuszy Porozumienia „Prawnicy Razem„ powstał jesienią ub.r. szkic takiego pakietu rozwiązań nazwanych wstępnie i roboczo - prawo przyjazne społeczeństwu obywatelskiemu.

Kongres byłby doskonałą okazją, aby ten szkic stał się jego manifestem. Tylko wówczas kongres w mojej - może zbyt ambitnej opinii - nie mógłby zostać odebrany jako ekskluzywny środowiskowy ewent. Trudno byłoby by go również nie zauważyć rządzącym i odebrać jedynie jako głos wydobywający się z oblężonej twierdzy, broniącej się przed utratą swojego dominium. Tak uplasowany w przestrzeni medialnej kongres prawników polskich stwarzałby również szanse na to, że ławy zaproszonych nań przedstawicieli rządzących nie byłyby puste, jak to miało miejsce podczas odbywanego jesienią ubiegłego roku kongresu sędziów, czego wówczas bardzo żałowałem, zastanawiając się nad przyczynami tej absencji. Być może nie dostrzeżono wówczas pola do dialogu. W tej kwestii nie powinno być miejsca na zniechęcenie.