Choć ani o programie, ani politycznym planie Szymona Hołowni wciąż oficjalnie niewiele wiadomo, już dziś można jednak wyciągnąć z informacji, które są dostępne, dwa ważne wnioski. Pierwszy natury politycznej, drugi ideologiczno-obyczajowej
Po pierwsze więc, wszystko, co dotychczas słyszeliśmy czy czytaliśmy o nowym kandydacie, każe definiować jego program jako liberalny populizm.
Przekonanie, że trzeba rozbić system, że dość głosowania na mniejsze zło, że trzeba przywrócić normalnym ludziom poczucie reprezentacji, że elity zawiodły i czas na rewolucję pokoleniową, to są wszystko argumenty z arsenału populistycznego. Choć jest to populizm liberalny – Hołownia zapowiada przywrócenie normalności, a nie zamordyzmu, chce niezależnych sądów, a nie takich, które podlegają politykom itp., itd., to jednak wciąż jest to populizm.
Jeśli więc Hołownia będzie miał jakiekolwiek szanse na polskiej scenie politycznej, jeśli okaże się dobrą osobą do rozmontowania potęgi rządów Zjednoczonej Prawicy, może to oznaczać, że prawicowy populizm pokonać można jedynie innym populizmem. PiS proponuje populizm rewolucyjny albo nawet kontrrewolucyjny – ma zatrzymać część zmian, z którymi mieliśmy do czynienia w ciągu ostatnich trzech dekad, przeprowadzić rewolucję godności i kontrrewolucję wobec postkomunistycznej transformacji neoliberalnej. Jej negatywne skutki chce zatrzymać też zandbergowski skrajny lewicowy populizm. Jeden i drugi łączy niechęć do globalizacji, niechęć do jej skutków gospodarczych i silny protekcjonizm państwowy. Populizm liberalny to liberalizm w wersji pop, oferujący obywatelom lekką pomoc ze strony państwa, ale przede wszystkim wolność i święty spokój – tak liberalny populizm definiował prof. Marcin Król. Jeśli intuicje Hołowni są słuszne, nie da się już wrócić do „starej" polityki. Prawicowego populizmu nie da się pokonać klasycznym liberalizmem, lecz właśnie liberalnym populizmem. A więc kolażem różnych pomysłów z liberalną domieszką w stylu Macrona czy Rutte.
Jeśli Hołownia wejdzie do polityki i uda mu się w niej utrzymać, nastąpi też ciekawe przesunięcie akcentów na scenie ideologicznej. Choć bowiem zwykło się go zaliczać do grona tzw. katolicyzmu otwartego, to wciąż jest katolicyzm i w wielu punktach jego stanowisko jest zgodne z nauczaniem Kościoła. Choćby w sprawie aborcji, gdzie opowiada się za utrzymaniem obecnej ustawy. Z drugiej strony jego wegetariańskie i ekologiczne podejście jest nie tylko zgodne z duchem papieża Franciszka, ale też może wpaść w oko elektoratu o sympatiach lewicowych.