Dajcie siłę skąpemu księgowemu

PiS chce, aby minister finansów wyjmował pieniądze jak króliki z kapelusza

Aktualizacja: 08.06.2016 14:42 Publikacja: 07.06.2016 18:02

Krzysztof Adam Kowalczyk

Krzysztof Adam Kowalczyk

Foto: Fotorzepa, Andrzej Bogacz

Wygląda na to, że dwutygodniowy protest w Centrum Zdrowia Dziecka – przynajmniej na razie – nie rozszerzy się na inne placówki służby zdrowia. Niewykluczone nawet, że gdy Państwo czytacie te słowa, już się zakończył. Wspominam o tym strajku, bo ujawnił słabość obecnie sprawujących władzę: nieumiejętność rozładowania konfliktu na możliwie wczesnym etapie.

Grozi to powtórką z „białego miasteczka", które przed laty zalazło za skórę premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu. To prawdopodobne, bo Platforma zostawiła PiS tykającą bombę: podniosła dochody lekarzy do przyzwoitego poziomu, zarobki reszty personelu medycznego zostawiając w tyle za nimi. Problem w tym, że pieniądze na podwyżki dla pielęgniarek (i nie tylko dla nich) rząd w zasadzie już wydał, i to na kilka lat naprzód. Wprowadzając niezwykle kosztowny program 500+, założył sobie na szyję finansowe jarzmo. Pozbawił się i tak już niewielkiej swobody manewru przy układaniu kolejnych budżetów państwa.

Ba, teraz zamierza nałożyć sobie kolejne: likwidując Narodowy Fundusz Zdrowia i finansując wydatki zdrowotne bezpośrednio z budżetu. To wyraz złudnej wiary, że skoro pieniędzy ze składek zdrowotnych brakuje, wyczaruje je minister finansów. W ten sposób nie tylko minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, ale także szef resortu finansów Paweł Szałamacha co roku w okresie układania budżetu będzie trafiał na pierwszą linię ognia, pod ostrzał kolejnej grupy nacisku chcącej skierować w swoją stronę strumień pieniędzy z państwowej kasy.

Mam wrażenie, że rola ministra finansów w tym rządzie (ale i poprzednim) została ograniczona do kasjera, który ma finansować – nieważne, jak i skąd – miłe uchu wyborcy kolejne programy socjalne. Świadczy o tym choćby to, że ustawa frankowa, która w skrajnym przypadku mogłaby doprowadzić do zachwiania banków, a w konsekwencji do konieczności ratowania ich na koszt państwa, powstaje nie w resorcie finansów przy ul. Świętokrzyskiej, ale w Kancelarii Prezydenta.

A nowy system fiskalny – przewidujący zlanie w jedno podatku dochodowego ze składkami na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne – w Kancelarii Premiera pod czujnym okiem ministra Henryka Kowalczyka. Polityk ten rolę szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów, menedżera regulującego dopływ projektów na posiedzenia rządu rozbudował do pozycji swego rodzaju „nadministra finansów".

Ta konstrukcja pozwala rządowi radzić sobie ze skąpym księgowym, jakim z natury rzeczy jest każdy strażnik budżetu zajmujący gmach przy Świętokrzyskiej. Konieczne jest wzmocnienie ministra finansów – być może wyniesienie do pozycji wicepremiera. Ułatwiłoby mu to pełnienie roli skąpca mówiącego kolegom z rządu, co da się sfinansować z publicznej kasy, a co nie. Umniejszenie jego funkcji do czysto kasjerskich na dłuższą metę jest groźne dla państwa, biorąc pod uwagę socjalne nastawienie rządu i mnożące się jak grzyby po deszczu kolejne kosztowne plany.

Właśnie został przedstawiony projekt Mieszkanie+. Liczby, jakie pokazano, to atrakcyjne 10–20 zł czynszu za metr kwadratowy i... żadnego rachunku kosztów. Mam nieodparte wrażenie, że w tej ekipie rządowej kalkulacje powstają niejako od końca. Tak jak ze słynnymi 500 zł na dziecko. Liczba to PR-owsko doskonała, kto by się przed wyborami przejmował, ile to w sumie ma kosztować? Będzie swój mister finansów, to pieniądze się znajdą...

Właśnie takie podejście rządzących, a nie zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego, najbardziej szkodzi polskiemu ratingowi. Temu samemu, od którego zależy m.in. kurs złotego, rata frankowego kredytu i cena wczasów za granicą. Zależą od ratingu koszty, po jakich zadłuża się państwo, ale pośrednio także cena kredytu na samochód czy rozkręcenie nowego biznesu.

Rating zaś – ta swoista ocena, czy stać będzie państwo polskie na zwrot pożyczonej kasy – zależy od relacji między wydatkami a dochodami. A ta, mówiąc wprost, od siły ministra finansów i jego uprawnień do mówienia „nie" nawet najbardziej kolorowym, ale niedającym się sfinansować marzeniom partyjnych kolegów. Dlatego warto wzmocnić skąpego księgowego.

Wygląda na to, że dwutygodniowy protest w Centrum Zdrowia Dziecka – przynajmniej na razie – nie rozszerzy się na inne placówki służby zdrowia. Niewykluczone nawet, że gdy Państwo czytacie te słowa, już się zakończył. Wspominam o tym strajku, bo ujawnił słabość obecnie sprawujących władzę: nieumiejętność rozładowania konfliktu na możliwie wczesnym etapie.

Grozi to powtórką z „białego miasteczka", które przed laty zalazło za skórę premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu. To prawdopodobne, bo Platforma zostawiła PiS tykającą bombę: podniosła dochody lekarzy do przyzwoitego poziomu, zarobki reszty personelu medycznego zostawiając w tyle za nimi. Problem w tym, że pieniądze na podwyżki dla pielęgniarek (i nie tylko dla nich) rząd w zasadzie już wydał, i to na kilka lat naprzód. Wprowadzając niezwykle kosztowny program 500+, założył sobie na szyję finansowe jarzmo. Pozbawił się i tak już niewielkiej swobody manewru przy układaniu kolejnych budżetów państwa.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej