Szułdrzyński: Kim są dla PiS prawdziwi bohaterowie

Polityka historyczna.

Aktualizacja: 11.05.2016 13:21 Publikacja: 10.05.2016 19:12

Szułdrzyński: Kim są dla PiS prawdziwi bohaterowie

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Od kilku tygodni w światowych mediach pojawiają się artykuły dotyczące skoku, jakiego rząd PiS miał dokonać na Muzeum II Wojny Światowej.

Przeciw zmianom protestował m.in. światowej sławy historyk Timothy Snyder, pisząc na łamach „The New York Review of Books", że rząd chce zastąpić muzeum globalne mętną koncepcją muzeum lokalnego.

Na początku maja „Financial Times" sugerował, że PiS manipuluje historią, by zaprząc ją do celebracji swej nacjonalistycznej wizji historii. Jako argument przywołuje to, że placówka bardziej niż na ukazywaniu historii II wojny na całym świecie ma się skupić na podkreślaniu znaczenia ataku Niemiec na Polskę we wrześniu 1939 r., a następnie na polskim ruchu oporu.

Nie chcę tutaj analizować koncepcji Muzeum II Wojny w Gdańsku. Nie chcę również oceniać intencji wicepremiera Piotra Glińskiego, którego resort wpadł na pomysł, by wcielić niemal gotową placówkę do Muzeum Westerplatte.

Jednak oburzenie tak szacownych zagranicznych mediów wydaje się chybione. To poprzedni rząd zabiegał o to, by pokazać, że wojna zaczęła się 1 września, organizując wielką uroczystość w 2009 r. w Gdańsku. To również poprzedni rząd podkreślał konieczność walki ze sformułowaniem „polskie obozy koncentracyjne" i walczył z przekłamywaniem obrazu Polski i Polaków podczas II wojny światowej. Akurat tutaj niewiele się zmieniło.

Zacni historycy, angażując się w spór o muzeum, który po części ma podłoże personalne, nie zauważają prawdziwej zmiany w polityce historycznej nowego rządu, a mianowicie podniesienia Żołnierzy Wyklętych do poziomu absolutnych bohaterów narodowych, stanowiących wzór postaw państwowych i obywatelskich. Ta zmiana wydaje mi się znacznie bardziej istotna i będzie miała znacznie bardziej dalekosiężne konsekwencje.

Trudno nie zauważyć, że tegoroczne obchody Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych przebiegły w sposób wyjątkowo odświętny. Również niedawny państwowy pogrzeb „Łupaszki" w Warszawie miał najwyższą możliwą rangę – wzięli w nim udział prezydent i najważniejsi dostojnicy.

W samym przywracaniu pamięci bohaterskich Żołnierzy Wyklętych nie ma nic złego, wręcz przeciwnie. Wielu z nich oddało życie, bo nie chcieli się pogodzić z pojałtańskim porządkiem na świecie i sowietyzacją Polski.

Tyle tylko że czym innym jest przywracanie pamięci, a czym innym stawianie na piedestale i przedstawianie przez państwo jako wzór. Regularny udział najważniejszych urzędników w uroczystościach ku czci Żołnierzy Wyklętych jest jasnym sygnałem, że władze stawiają ich za przykład do naśladowania.

Tu jednak zaczyna się poważny problem. Nie chcę wchodzić w spór o czarną legendę Wyklętych, związaną z tym, że niektórzy dowódcy byli winni rozbojów czy nawet zabójstw cywilów.

Warto się zastanowić nad czy innym: czy Wyklęci są wzorem do naśladowania w dzisiejszych czasach, czy nadają się na symbole obywatelskich postaw. W przeciwieństwie do Armii Krajowej, która podlegała cywilnej kontroli państwa podziemnego, większość oddziałów, które po 1945 r. walczyły dalej, nie przyjmowało takiego zwierzchnictwa. Były to mniej lub bardziej anarchiczne grupy, związki i stowarzyszenia. Dziś powiedzielibyśmy: antysystemowe.

W upamiętnianiu Wyklętych nie byłoby nic zastanawiającego, gdyby nie to, że dziś coraz rzadziej słyszymy o innych formach oporu wobec totalitaryzmów, jakimi była właśnie tradycja AK czy później KOR i „Solidarności".

AK i państwo podziemne były niezwykłymi przykładami samoorganizacji społeczeństwa w sytuacji braku własnego państwa. Z własnym sądownictwem, które wykonywało wyroki śmierci za samowolę czy grabieże ludności cywilnej.

„S" zaś, spadkobierczyni AK, to tradycja pokojowego protestu przeciw totalitaryzmowi, która bezkrwawo pomogła doprowadzić do upadku komunistyczne imperium.

Jak można opisać etos Żołnierza Wyklętego? W przeciwieństwie do akowca to buntownik, rewolucjonista, walczący na śmierć i życie w imię idei, którą nosi w sercu. Walczący z zastanym ładem, mający nad sobą tylko Boga i historię. I nawet gdy wszyscy zaakceptowali ten nowy porządek, walczy do końca. Nie idzie na kompromisy.

Być może to wzór do naśladowania w czasach rebelii, zbrojnego oporu. Np. w czasie zaborów. Albo gdy się jest opozycją totalną. Pytanie, czy to idealny wzór bohatera na czasy pokoju, które jednak wymagają kompromisów, realizmu i uznania porządku. Gdy trzeba zakasać rękawy i wziąć się do ciężkiej pracy. Nie do burzenia, tylko budowania.

Zmiana paradygmatu bohatera w ostatnich miesiącach nie wydaje mi się przypadkowa.

Od kilku tygodni w światowych mediach pojawiają się artykuły dotyczące skoku, jakiego rząd PiS miał dokonać na Muzeum II Wojny Światowej.

Przeciw zmianom protestował m.in. światowej sławy historyk Timothy Snyder, pisząc na łamach „The New York Review of Books", że rząd chce zastąpić muzeum globalne mętną koncepcją muzeum lokalnego.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej