Kozubal: Generałowie zostali komentatorami

Antoni Macierewicz powinien już zakończyć wietrzenie armii.

Aktualizacja: 01.03.2017 17:03 Publikacja: 28.02.2017 19:00

Kozubal: Generałowie zostali komentatorami

Foto: PAP, Radek Pietruszka

Rok temu zapytałem MON o weryfikację generałów, której efektem mogło być odejście większości z nich. Bartłomiej Misiewicz, najbliższy współpracownik Antoniego Macierewicza, odpowiedział tylko: „Minister obrony narodowej obserwuje i ocenia pracę wszystkich podległych mu jednostek, pracowników i oficerów".

Bilans tej „obserwacji", a w rzeczywistości poważnej lustracji kadry dowódczej dzisiaj już znamy. W 2016 roku mundur zdjęło 4840 żołnierzy, o ponad 300 więcej niż rok wcześniej. W grupie tej znalazło się, aż 25 generałów. W czasie „przeglądu" kadrowego minister Macierewicz brał pod uwagę m.in. to, czy oficer współpracował z WSI, wymagał też bezdyskusyjnego przyjmowania jego decyzji. Postawił na młodych.

Nie ma też wątpliwości, że potraktował armię jak łup polityczny. Dowód? „Antoni Macierewicz przeprowadził szeroką wymianę kadr na najwyższych stanowiskach w jednostkach operacyjnych, każdorazowo zastępując oficerów dobranych przez Platformę Obywatelską oficerami o dużym doświadczeniu bojowym w Iraku i Afganistanie i przeszkolonych we współpracy z wojskami NATO" – to komunikat resortu obrony. Podobnie jak dane, że w Sztabie Generalnym zmiany objęły 90 proc. stanowisk dowódczych, a w Dowództwie Generalnym 82 proc.

Skala zmian wprowadzonych przez Macierewicza była na tyle poważna, że kariery wielu oficerów przyspieszyły. To zaś spowodowało zachwianie pewnego – przyznam, zwykle powolnego, pięcia się po stopniach kariery zawodowej oficerów. Nie może zatem dziwić wzrost liczby kształcących się dzisiaj wojskowych. Sytuacja ta spowodowała skrócenie cyklu kształcenia na kursach generalskich. Słowem, otworzona została ścieżka szybkiego zdobycia wężyków.

Operacja wymiany kadr została przeprowadzona w wielu przypadkach w sposób urągający godności wojskowych (niektórzy dowiadywali się o przesunięciu do rezerwy w nocy). Dlatego twierdzenie polityków PiS, że zmiany w wojsku były naturalnym procesem, są nieprawdziwe.

Z mundurem pożegnało się kilkudziesięciu wysokiej klasy specjalistów, w tym generałowie: Mieczysław Gocuł, szef Sztabu Generalnego WP, oraz Mirosław Różański, dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych. Ludzi o niekwestionowanym autorytecie, umiejętnościach i doskonałych kontaktach z sojusznikami.

Kto ich zastąpił? Nie jest prawdą, że niedoświadczeni, słabo wyszkoleni oficerowie – jak twierdzi opozycja. Przejrzałem biogramy większości dowódców z pierwszej linii. Większość z nich doświadczenie bojowe zdobyło na misji w Iraku lub w Afganistanie. Ukończyło kursy lub studia zagraniczne, m.in. w USA, Wielkiej Brytanii, Niemczech. Są też absolwenci bardziej egzotycznych kierunków – kilku ma dyplom Narodowego Uniwersytetu Obrony ChRL w Pekinie (nie można tego traktować jako zarzut, bo armia chińska zaliczana jest do światowej czołówki).

Po okresie dekompozycji można dzisiaj zauważyć wzmocnienie również niektórych instytucji wojskowych. Na przykład do Sztabu Generalnego wrócił niedawno gen. Piotr Błazeusz.

Abstrahując od tego, jakimi racjami kierował się Antoni Macierewicz, a także decydujący się na odejście z wojska oficerowie – szef MON popełnił błąd świadczący o jego krótkowzroczności. Niewiele zrobił, aby odchodzących oficerów wciągnąć do grona doradców lub ekspertów. Zamiast wspierać np. przedsiębiorstwa zbrojeniowe, zasilili oni grono komentatorów.

Strata to podwójna, bo za ich wyszkolenie zapłacił podatnik, czyli każdy z nas. Kilka lat temu koszt rocznych studiów na uczelni wojskowej jednego kandydata na oficera szacowany był na ok. 50 tys. zł. Z kolei szkolenie specjalistyczne pułkownika lub generała na uczelni zagranicznej to wydatek sięgający od kilkuset tysięcy do 2 mln dolarów rocznie. Niewybaczalnym grzechem jest wypchnięcie ich poza system wsparcia bezpieczeństwa państwa. Pobocznym efektem wietrzenia armii stało się wypchnięcie do pierwszego szeregu kasty „potakiwaczy". To oficerowie składający hołdy „ministrowi Misiewiczowi".

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: m.kozubal@rp.pl

Rok temu zapytałem MON o weryfikację generałów, której efektem mogło być odejście większości z nich. Bartłomiej Misiewicz, najbliższy współpracownik Antoniego Macierewicza, odpowiedział tylko: „Minister obrony narodowej obserwuje i ocenia pracę wszystkich podległych mu jednostek, pracowników i oficerów".

Bilans tej „obserwacji", a w rzeczywistości poważnej lustracji kadry dowódczej dzisiaj już znamy. W 2016 roku mundur zdjęło 4840 żołnierzy, o ponad 300 więcej niż rok wcześniej. W grupie tej znalazło się, aż 25 generałów. W czasie „przeglądu" kadrowego minister Macierewicz brał pod uwagę m.in. to, czy oficer współpracował z WSI, wymagał też bezdyskusyjnego przyjmowania jego decyzji. Postawił na młodych.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej