Jarosław Flis: Im więcej partii, tym trudniej

Jedna lista nie jest koniecznością, im więcej partii, tym trudniej – mówi prof. Jarosław Flis.

Aktualizacja: 26.02.2019 21:09 Publikacja: 26.02.2019 17:52

Jarosław Flis: Im więcej partii, tym trudniej

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Powstała Koalicja Europejska – od Nowoczesnej po PSL. Czy taka lista może wygrać z PiS?

Gdy popatrzymy na wydarzenia minionego roku, czyli wybory samorządowe, to widać, że wszystko wisi na włosku. Gdyby przeliczyć wyniki sejmikowe z odpowiednią wagą głosu na wyniki sejmowe, to w Polsce są dwa bloki o równej sile, a o tym, kto powoła premiera, zadecydują posłowie mniejszości niemieckiej. To w praktyce oznacza, że małe wahnięcie przesuwa równowagę. Może to być wahnięcie poparcia lub przegrupowanie, czyli zmniejszenie liczby partii.

Szeroka lista to był warunek zwycięstwa opozycji?

Zależy, co oznacza zwycięstwo. Patrząc w przeszłość, nie da się wykluczyć zwykłych zmian poparcia. Średnia sondaży sprzed czterech lat pokazuje, że w pierwszej połowie lutego 2015 było 37 do 32 dla PO. I jej politycy myśleli, że nie ma szans na zwycięstwo PiS. Później się okazało, że 5 pkt proc. przesunięcia w jedną czy drugą stronę w pół roku to nie jest problem. Lecz jeszcze więcej zależy jednak od konfiguracji partii.

Czy warunkiem przejęcia władzy jesienią jest utrzymanie zjednoczenia opozycji?

Zmniejszenie rozproszenia – tak. Zjednoczenie całkowite – już niekoniecznie. W wyborach z 2007 r. PiS nie przegrał ze zjednoczoną opozycją, tylko z układem trzech partii. W wyborach z 2005 r. na partie koalicji PiS–Samoobrona–LPR padło w sumie ponad 5,5 mln głosów. Na PO i PSL tylko 3,7 mln. Po dwóch latach PiS przyciągnął prawie tyle samo głosów, ile wcześniej cała koalicja. Tylko że PO z PSL podwoiły liczbę zwolenników. Także LiD skupił wcześniej rozproszonych wyborców lewicy. W efekcie powiększone poparcie PiS nie dawało już większości. Gdyby konkurujących z PiS partii było sześć, to byłoby to bez sensu. Jedna lista z wyborczego, matematycznego punktu widzenia – to także nie jest konieczność. Każda nowa partia w koalicji jest problematyczna. Kiedy otwiera się szerzej ramiona, są większe różnice pomiędzy skrzydłowymi, a matematyczne korzyści z łączenia sił są coraz mniejsze.

Opozycja, zwłaszcza PO, mówi „D'Hondt. D'Hondt. D'Hondt". I że lista powinna obejmować nawet Biedronia.

Jedna nie. Mechanizm nie jest taki, że jedna zawsze lepiej niż dwie, cztery są lepsze już niż pięć. Matematyczny zysk z połączenia dwóch partii jest odwrotnie proporcjonalny do ich sił przed połączeniem. Z ogólnego równania obrazującego praktyczne działanie systemu d'Hondta można wyprowadzić wzór na premię za połączenie sił. Pula na bonus za połączenie dwóch partii to jest 20 mandatów. Z tej puli partie dostają taki udział, ile im brakuje do 100 proc. Czyli jeżeli łączymy dwie partie, które mają po 5 proc., tuż nad progiem, to one dostaną 80 proc. z tej puli, to znaczy 16 mandatów. A jeżeli połączymy dwie partie, które maja po 25 proc., to zarobią dziesięć mandatów. Jeśli mają razem 50 proc. poparcia, to zarobią 30 mandatów. Nagroda integracyjna jest tym większa, im bardziej jest potrzebna.

Koalicja Europejska obejmuje też PSL. To była dobra decyzja?

W 2007 r. było widać, że PSL przyciągał sporą część wiejskiego elektoratu, której do PO jest daleko. Ale miał też jednorazowy skok poparcia w dużych miastach, najwyraźniej przyciągając „sieroty po PO–PiS-ie" – umiarkowanie konserwatywnych wyborców. Przekonał tych, którzy nie chcieli wybierać pomiędzy „mamusią a tatusiem".

Biedroń może być drugim Pawlakiem?

Nie, to nie jest możliwe. Jego opowieść o tym, że chce przełamać PO–PiS, to jest opowieść Napieralskiego, nie Pawlaka. To tylko opowieść kogoś, kto chciałby zastąpić PO w roli pogromcy PiS.

Jego pojawienie się jest dużym problemem dla PO?

To jest partia „nowocześniejsza", ona chce wcisnąć się pomiędzy PO i SLD, łącząc atuty Nowoczesnej z atutami Ruchu Palikota. Nowoczesna przejęła najbardziej liberalną część wyborców PO. Ruch Palikota zrobił to samo z SLD. Nowoczesna była najsilniejsza w matecznikach PO, Palikot – w matecznikach SLD. Sosnowiec i Wałbrzych to nie ostoje liberalizmu ekonomicznego, tylko lewicy przeciwnej „kościółkowości" obozu Solidarności. Rozumiem, że powstał taki pomysł, żeby to połączyć, żeby odebrać PO elektorat liberalny obyczajowo, choć już ekonomicznie nie bardzo. I żeby skrzyknąć wyborców antyklerykalnych, którzy dotąd głosowali na SLD, Gdyby nie słabości Schetyny i Czarzastego, to nie byłoby miejsca dla takiej nowej inicjatywy, nie byłoby się gdzie wcisnąć. Dla Biedronia zagrożeniem byłaby Platforma Trzaskowskiego, czyli taka, która personalnie odcina się od dawnych czasów, jest młodsza i dynamiczniejsza. Na tle Czarzastego i Schetyny Biedroń się wyróżnia, tak jak Nowoczesna odróżniała się od PO Komorowskiego i Kopacz.

Biedroń chce zastąpić PO, ale nie jest jak ona i jej lider zakorzeniony w opozycji.

To jest atut, bo opozycja zbierała przez ostatnie lata cięgi za nieskuteczność, lecz to jest też źródło kluczowego problemu – skąd on weźmie ludzi. PO zabrała ludzi z Unii Wolności z AWS-u, trochę z samorządów, a potem dokooptowywali ludzi z SLD. Nie bardzo widzę trwałe podstawy organizacyjne u Biedronia. Jest medialna bańka wokół niego, ale te bańki kończyły na 10 proc. Ani Palikot, ani Nowoczesna, ani Kukiz nie byli w stanie zbudować trwałych, ogólnokrajowych struktur. Skrzyknęli ludzi, sfrustrowanych marazmem, lecz ci ludzie po chwili sami popadli w marazm.

Czy propozycje socjalne PiS zapewnią Kaczyńskiemu mobilizację elektoratu na maj?

Rząd udanie mobilizujący zwolenników to rzadkie zjawisko. Ludzie łatwiej mobilizują się przeciw władzy. Władza może się starać to ograniczyć. Może też przeciągać tych, którzy na wybory pójdą, lecz jeszcze nie wiedzą, na kogo głosować. Te propozycje służą raczej tym dwóm ostatnim celom.

Czy polska polityka dzieli się wciąż według klas i grup społecznych?

Podział prawica–lewica wszędzie na świecie odchodzi w przeszłość. Ważniejszy staje się podział góra–dół, między indywidualistami a wspólnotowcami. Tych pierwszych jest więcej wśród zasobnych i zadowolonych, tych drugich – wśród zagrożonych i zatroskanych o przyszłość.

Czy PiS odczytuje ten podział?

Bez wątpienia, tylko za bardzo się tym napawa. I ma za mało pomysłów na realną, trwałą zmianę. Na razie najlepiej mu wychodzi wkurzanie zasobnych i zadowolonych.

Powstała Koalicja Europejska – od Nowoczesnej po PSL. Czy taka lista może wygrać z PiS?

Gdy popatrzymy na wydarzenia minionego roku, czyli wybory samorządowe, to widać, że wszystko wisi na włosku. Gdyby przeliczyć wyniki sejmikowe z odpowiednią wagą głosu na wyniki sejmowe, to w Polsce są dwa bloki o równej sile, a o tym, kto powoła premiera, zadecydują posłowie mniejszości niemieckiej. To w praktyce oznacza, że małe wahnięcie przesuwa równowagę. Może to być wahnięcie poparcia lub przegrupowanie, czyli zmniejszenie liczby partii.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej