Biełsat: Niechciana stacja szefa MSZ

Spory o telewizję dla Białorusi.

Aktualizacja: 03.01.2017 21:54 Publikacja: 03.01.2017 19:14

Biełsat: Niechciana stacja szefa MSZ

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Godzina 10. Kolegium reakcyjne Biełsatu na pl. Powstańców Warszawy w budynku TVP. Prowadzi Aleksy Dzikawicki, kierownik działu audycji informacyjnych. Newsroom jest w budowie. Na dniach pojawić się mają nowe plazmy i konsolety. Co słychać w Mińsku? – Ludzie na ulicy już pytają naszych dziennikarzy: „Co z wami? Podobno chcą was zamknąć" – opowiada jeden z reporterów. Najdziwniejsze jest to, że to nie Aleksander Łukaszenka chce się pozbyć stacji, tylko szef polskiego MSZ.

Vox populi

Na wtorek planowany jest materiał o języku białoruskim na etykietach importowanych produktów. – Nawet na oliwkach sprowadzanych z Hiszpanii jest tekst po białorusku i hiszpańsku. Po rosyjsku nie dali! – cieszy się jeden z reporterów. McDonald też przeszedł na białoruski. I Samsung. – To także trochę nasza zasługa – cieszą się dziennikarze Biełsatu. Bo oni od lat promują język białoruski. Telewizja nadawana jest satelitarnie przez Astrę 4. Dostępna jest też w internecie. Najważniejszy program, to trzygodzinny blok informacyjno-publicystyczny. Jest nadawany na żywo. Czasem nawet trzy razy dziennie pojawia się przebój stacji: vox populi, czyli sonda uliczna. Jest hitem, bo nikt nie podpowiada przechodniom, co mają mówić.

Według wyliczeń dyrekcji Biełsatu, stację ogląda 300–400 tys. widzów na Białorusi. Więcej niż wszystkie inne stacje niezależne razem wzięte. Ale badań telemetrycznych nie ma, niezależnych badań opinii także nie. Koordynator wydawców Biełsatu Aleś Karnijenka pokazuje mi wejścia w internecie na własnym profilu: materiały Biełsatu zdobywają kilkanaście tysięcy widzów. W mediach społecznościowych na najważniejszym portalu Odnokłasniki to już po kilkadziesiąt tysięcy w ciągu dwóch–trzech dni. Biełsat zrobił się modny.

Ale polskie MSZ chyba tam nie zagląda. Zdaniem resortu stacja nie ma „szerokiego kręgu odbiorców". Narzeka na jakość. Twierdzi, że czasy się zmieniają, bo na Białorusi już nie pałują opozycji na ulicach. Przynajmniej nie masowo. Według ministra Witolda Waszczykowskiego MSZ ma cofnąć dotację, a funkcje Biełsatu mogą spełniać programy umieszczane w TV Polonia. Tyle że nie po białorusku, a po polsku. Minister pytany o to przez Roberta Mazurka w RMF, przeszedł do historii. – Nie umieją po polsku? To niech się nauczą! – doradzał Białorusinom. W białoruskim Internecie burza. „Polskie pany wpychają nas Putinowi w ręce!" – denerwuje się jeden z internautów.

Forma i treść

Oficjalne stanowisko resortu jest bardziej poprawne, choć za to zupełnie niejasne. „W sprawie przyszłości TV Biełsat, na razie nie zostały podjęte żadne decyzje. Intencją MSZ nie jest likwidacja, ale modernizacja i reforma Redakcji Biełsat. Dla resortu kluczową kwestią jest efektywość, (...) Ofertę programową musi cechować nowoczesna i atrakcyjna forma przy jednoczesnej dbałości o wysoką jakość treści". Dotacja ma być obcięta już w tym roku. Jak bez niej zwiększać kluczową dla MSZ kwestię, czyli efektywność? Jak dbać o atrakcyjną formę, a jednocześnie wysoką jakość treści? MSZ nie wyjaśnia.

Nieoficjalnie resort daje do zrozumienia, że nie chce dłużej być jedynym sponsorem. Z rozmów, jakie przeprowadziła „Rzeczpospolita" w środowisku MSZ, wynika, że od dawna pomysł funkcjonowania stacji nie podobał się „wielu osobom" w resorcie. – Najgorsze jest, że to przeważnie te same osoby, które teraz pracują nad wstrzymaniem dotacji – mówi nam jeden z rozmówców. Za czasów ministra Radosława Sikorskiego też podjęto decyzję o obcięciu dotacji, ale w międzyczasie okazało się, że wybory zostały prawdopodobnie sfałszowane, a na ulicach biją opozycję. Biełsat przetrwał. – Zawsze umieliśmy stawać na uszach – mówi dyrektor Biełsatu Agnieszka Romaszewska.

Przed laty inicjatywę wspierali Skandynawowie, ale się wycofali. MSZ wolałby więc, by Biełsat szukał nowych sponsorów, bo resort „ma wydatki na uchodźców" – jak deklarował minister Waszczykowski.

Wielki plan polityczny?

Minister Waszczykowski nie ma zbyt wielu dyplomatycznych sukcesów na koncie. Może ocieplenie w stosunkach z Mińskiem ma być takim upragnionym osiągnięciem? Ostatnio atmosfera polityczna w kraju rządzonym przez Łukaszenkę rzeczywiście trochę się zmieniła. Białoruś patrzy na Ukrainę jako kraj nastawiony pokojowo i próbuje uniknąć losu sąsiada. – Białoruś boi się scenariusza krymskiego – przyznaje Aleksy Dzikawicki. – To dlatego w mediach pojawia się więcej języka białoruskiego, próbują budować tożsamość narodową np. przez programy historyczne. Ale aktywnie nie krytykują Putina, bo się boją.

Szef serwisów Biełsatu nie kryje, że to, czego oficjalne białoruskie media nie mówią, jego stacja chętnie wykrzyczy. – Paradoksalnie jesteśmy im potrzebni – analizuje dziennikarz. – Naszymi rękami budzą świadomość, a że nadajemy satelitarnie, to zawsze mogą powiedzieć Putinowi: „my na to wpływu nie mamy, to Polacy".

Może właśnie dlatego nieoczekiwanie stacja dostała w ciągu ostatnich miesięcy pięć akredytacji prasowych na Białorusi. I choć nie są oficjalne, bo wystawione na TVP i jedną z firm współpracujących z Biełasatem, to prawdziwy przełom. – Można mieć nadzieję, że jak się z kimś rozmawia, to przynajmniej rozmówcy nie zamkną – ironizuje Karnijenka. Ale dodaje: – Bez akredytacji nie wolno na Białorusi nigdzie wejść, niczego filmować i z nikim rozmawiać.

Dlaczego polski MSZ tak się upiera przy zabraniu pieniędzy? Przecież wiadomo, że na taką działalność sponsorów reklamowych się nie pozyska, a inne resorty z pomocą nie pospieszą. Czy to sposób, by pokazać Aleksandrowi Łukaszence, że Polska ma nie tylko kij, ale i marchewkę? To możliwe, choć koszt wizerunkowy wydaje się coraz większy. „Będziemy pytać ministra o przyczyny takiej decyzji" – mówił w programie #RZECZoPOLITYCE w tv.rp.pl poseł PiS, Michał Dworczyk, wiceprzewodniczący parlamentarnego zespołu ds. Białorusi. Apel w tej sprawie wystosowały osoby od lat zajmujące się sprawami Wschodu, także ze środowisk związanych z PiS. „Codziennie obserwujemy efekty działania Biełsatu. Poza byciem stacją telewizyjną pełni ona rolę niezwykle ważnego ośrodka kultury białoruskiej, a także rozwija dialog polsko-białoruski" – napisali sygnatariusze.

Na razie stacja pracuje prawie normalnie. – Ludzie są jednak niespokojni: co będzie dalej? Co się da uratować? – przyznaje Agnieszka Romaszewska. – Władze TVP starają się pomóc, prezes powiedział, że na razie, dopóki sytuacja się nie wyjaśni, mamy normalnie działać. Trwają próby znalezienia politycznego rozwiązania tego problemu, bo pan minister chyba jest odosobniony w swoich zamiarach. A my mamy przyjaciół.

Godzina 10. Kolegium reakcyjne Biełsatu na pl. Powstańców Warszawy w budynku TVP. Prowadzi Aleksy Dzikawicki, kierownik działu audycji informacyjnych. Newsroom jest w budowie. Na dniach pojawić się mają nowe plazmy i konsolety. Co słychać w Mińsku? – Ludzie na ulicy już pytają naszych dziennikarzy: „Co z wami? Podobno chcą was zamknąć" – opowiada jeden z reporterów. Najdziwniejsze jest to, że to nie Aleksander Łukaszenka chce się pozbyć stacji, tylko szef polskiego MSZ.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej