Paweł Kowal: Donald Trump wziął UE na celownik

W relacje między naszymi państwami wkradła się wielka niepewność.

Aktualizacja: 10.10.2019 13:40 Publikacja: 08.10.2019 21:00

Paweł Kowal: Donald Trump wziął UE na celownik

Foto: AFP

Prezydent USA Donald Trump zgodził się na ofensywę turecką w północnej Syrii. Tłumacząc tę decyzję na prostszy język: administracja amerykańska zostawiła na lodzie – bez politycznej i wioskowej ochrony – Kurdów. Recep Tayyip Erdogan dostał od prezydenta USA zielone światło do prowadzenia polityki wedle swego widzimisię. Nie ma sensu wchodzić w szczegółowe kwestie polityki Turcji wobec Kurdów, którzy chronieni przez wojska amerykańskie na pograniczu syryjsko-tureckim mieli być antidotum na odrodzenie się Państwa Islamskiego. Ważne są szczegóły, ale dla naszych rozważań ważny jest jeden fakt: wieloletni sojusznicy USA na bliskim Wschodzie niemal jednego dnia zostali zostawieni bez opieki. Nic to, że część republikanów w Kongresie krytykowała tę decyzję. Pod pretekstem, że Państwo Islamskie nie jest już zagrożeniem, prezydent ogłosił swoją decyzję.

Druga historia z ostatnich dni: Stany nałożyły od 18 października wysokie, bo 25-procentowe, cła na europejskie towary: francuskie wino, sery i szkocką whisky single malt oraz samochody. Oclono wieprzowinę, ale też książki. W tle jest spór o wsparcie niektórych państw UE dla Airbusa i restrykcje amerykańskie wobec nich. Na celowniku znalazły się Niemcy, Francja, Hiszpania i W. Brytania, ale mała z tego radość dla Polski, bo sankcje wobec unijnych państw zawsze na końcu uderzają w całą Unię.

Przeczytaj też: Witold Waszczykowski: Czy można myśleć o pełnym odzyskaniu Donbasu?

O trzeciej historii pisze Wojciech Jakóbik. Afera naciskowa USA stanie się przeszkodą w realizacji wspólnych amerykańsko- polsko-ukraińskich planów energetycznych. Naciski prezydenta Trumpa na prezydenta Zełenskiego wyszły na jaw i jasne jest, że stawką są osobiste interesy prezydenta USA, który chce zaszkodzić potencjalnemu konkurentowi Joe Bidenowi i zdobyć materiały obciążające jego syna. Po stronie Naftohazu pojawią się argumenty, że może nie warto się spieszyć z uskutecznianiem planów lub że nie warto działać pod naciskiem i projekty zostaną opóźnione. Zostawiam na boku szerszy kontekst relacji amerykańsko-ukraińskich. W pierwszej fazie prezydentury Trumpa wydawało się, że są one bardziej intensywne niż za czasów Obamy. Niejeden ekspert w Kijowie podkreślał, że pomoc wojskowa czasów Trumpa jest bardziej intensywna niż za czasów poprzednika. Teraz karta się odwróciła.

To brzmi jak ironia historii. Dokładnie wtedy, kiedy USA decydują się znieść wizy dla obywateli Polski, do naszych relacji wkrada się to, czego w stosunkach z silnym partnerem należy się obawiać: brak stabilności. Podstawowym wspólnym mianownikiem wszystkich tych historii jest niepewność. Okazuje się, że dzisiejsze zobowiązania mogą zostać jutro odwołane pod pretekstem wewnętrznej sytuacji w Stanach. Wybór Donalda Trumpa na kolejną kadencję paradoksalnie ustabilizuje ten stan niepewności. To co było dotychczas najważniejszym atutem relacji z USA, stanie się ich obciążeniem. Prezydent wyraźnie czuje miętę do przywódców, powiedzmy „silnych”, jak Erdogan. Kto zagwarantuje, że nie przekona go urok Władimira Putina? Drugi wniosek jest taki, że w polityce USA coraz większą rolę odgrywa osobista opinia prezydenta. Przywykliśmy przez dekady, że polityka amerykańska jest jak taran. Kongres mówi jednym głosem z prezydentem, a na końcu gra do jednej bramki. Ta epoka właśnie się skończyła. Czasami zwycięży osobista chimera szefa państwa i nie zawaha się on nawet przed postawieniem jej powyżej interesu państwa. Trzecia rzecz, ale to wiedzieliśmy od jakiegoś czasu: Unia Europejska jest na celowniku prezydenta USA, denerwuje go, budzi nieufność. Cokolwiek byśmy sobie opowiadali, wciąż jesteśmy w Unii i jesteśmy za słabi, by łagodzić linię Trumpa wobec europejskich sojuszników.

Obserwujemy świat i widzimy, że do naszych relacji z Ameryką wkrada się niepewność. Taki mamy klimat, przez jakiś czas tak będzie.

Autor jest dr. hab. politologii, kandyduje do Sejmu z list KO

Prezydent USA Donald Trump zgodził się na ofensywę turecką w północnej Syrii. Tłumacząc tę decyzję na prostszy język: administracja amerykańska zostawiła na lodzie – bez politycznej i wioskowej ochrony – Kurdów. Recep Tayyip Erdogan dostał od prezydenta USA zielone światło do prowadzenia polityki wedle swego widzimisię. Nie ma sensu wchodzić w szczegółowe kwestie polityki Turcji wobec Kurdów, którzy chronieni przez wojska amerykańskie na pograniczu syryjsko-tureckim mieli być antidotum na odrodzenie się Państwa Islamskiego. Ważne są szczegóły, ale dla naszych rozważań ważny jest jeden fakt: wieloletni sojusznicy USA na bliskim Wschodzie niemal jednego dnia zostali zostawieni bez opieki. Nic to, że część republikanów w Kongresie krytykowała tę decyzję. Pod pretekstem, że Państwo Islamskie nie jest już zagrożeniem, prezydent ogłosił swoją decyzję.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej