Niezależnie od tego, jak dalej potoczy się ta wojna, to Hitler już wygrał wojnę z polskimi Żydami – mówił w 1942 r. jeden z rabinów z getta warszawskiego na spotkaniu z przedstawicielami Polskiego Państwa Podziemnego. Polscy i ogólnie europejscy Żydzi ponieśli na tej wojnie straszliwe straty. O ile Polska straciła w latach 1939–1945 17 proc. swojej populacji (licząc łącznie z ludnością żydowską i wszystkimi innymi mniejszościami) i było to dla nas olbrzymim ciosem, to Niemcy, wraz ze swoimi pomocnikami, zabili 89–94 proc. Żydów holenderskich, 84–92 proc. litewskich, 84–85 proc. czeskich, 83–92 proc. polskich, 82–96 proc. jugosłowiańskich, 81–92 proc. greckich, 74–76 proc. łotewskich, 69–79 proc. węgierskich, 67–80 proc. słowackich, 42–48 proc. belgijskich, 29–30 proc. francuskich, 27–65 proc. rumuńskich, 25–39 proc. sowieckich, 24–25 proc. niemieckich i 14–19 proc. włoskich. Z powierzchni ziemi znikały całe żydowskie społeczności istniejące nieprzerwanie od wielu stuleci.
Groza tej metodycznej Zagłady mocno kontrastuje z tym, jak (z nielicznymi wyjątkami) obojętnie podchodzili do niej alianccy decydenci. Gdy polski emisariusz Jan Karski przedstawiał prezydentowi Rooseveltowi w Białym Domu dowody na trwające w Polsce ludobójstwo dokonywane na Żydach, amerykański przywódca był tym wyraźnie niezainteresowany. Próbował zmienić temat rozmowy, dopytując się, czy w Polsce jest dużo koni i czy ta końska populacja może zostać wykorzystana przez Wehrmacht na wojnie w Rosji. W lutym 1945 r., przed spotkaniem z królem Arabii Saudyjskiej, Roosevelt zażartował sobie w gronie współpracowników, pytając: „Co ja mogę mu dać w zamian za jego ropę? Chyba tylko 6 mln europejskich Żydów". Było to już po wyzwoleniu Auschwitz-Birkenau, w momencie gdy świat zapoznawał się ze skalą dokonanego przez Niemców ludobójstwa. Icchak Gruenbaum, były poseł do Sejmu II RP, a w czasie wojny szef Agencji Żydowskiej (oficjalnego ciała reprezentującego Żydów z Brytyjskiego Mandatu Palestyny), twierdził, że uratowanie europejskich Żydów będzie możliwe „dopiero po zwycięstwie aliantów". W jednym ze swoich memorandów wskazywał, że „to nieszczęście dowiedzie syjonistycznego punktu widzenia, czyli tego, że tylko Palestyna może ocalić Żydów i że tylko niektórzy z nich zostaną ocaleni". Gruenbaum stał wówczas na czele komitetu mającego szukać dróg ratowania europejskich Żydów. I wygląda na to, że od samego początku nie wierzył w sens swojej misji. „Nie wierzę, że możemy ocalić polskich Żydów ani że nawet im pomóc" – mówił szef Agencji Żydowskiej. Czy jednak rzeczywiście nie dało się wówczas zrobić więcej, by ocalić choć część europejskiej społeczności żydowskiej?
Adolf Eichmann w czasie procesu w Izraelu (1961 r.). Został skazany za ludobójstwo i powieszony 31 maja 1962 r. w więzieniu w Ramli
Człowiek o dwóch twarzach
SS-Obersturmbannführer Adolf Eichmann jest uznawany za jednego z największych nazistowskich zbrodniarzy. Jako dyrektor Departamentu IV V4 w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA) odpowiadał za „sprawy żydowskie". Już samo to czyniło go jednym z organizatorów Holokaustu. Był mordercą zza biurka, precyzyjnie ustalającym, jak sprawnie wysłać miliony ludzi do komór gazowych. Po wojnie został porwany z Argentyny przez Mosad, postawiony przed izraelskim sądem i skazany na śmierć w 1961 r. Podczas procesu Eichmann bronił się, mówiąc, że tylko wypełniał rozkazy wydane mu przez zwierzchników i że to nie on podejmował kluczowe decyzje w sprawie Holokaustu. Przyznał, że uważał Żydów za wrogów, ale utrzymywał, że nigdy nie sądził, by ich eksterminacja była usprawiedliwiona.
Eichmann zdecydowanie wyróżniał się na tle innych zbrodniarzy z SS. By lepiej poznać swojego wroga, nauczył się hebrajskiego i arabskiego, a w 1937 r. odwiedził Brytyjski Mandat Palestyny, by przekonać się, jak żydowscy imigranci urządzili tam sobie życie. Jego wrażenia z tej podróży były dosyć pozytywne. Niechęć do Żydów często płynnie przechodziła u niego w fascynację nimi. Miał kiedyś żydowską dziewczynę, a koledzy z SS zazdroszczący mu błyskotliwej kariery mówili, że „ma nos jak klucz do synagogi".