Krzysztof Kowalski: Parostatkiem w piękny rejs…

Cztery najpiękniejsze widoki na świecie to: kobieta w tańcu, wierzchowiec pod jeźdźcem, fregata pod żaglami, parowóz pod parą. Jednak wygląda na to, że parowóz podzieli się splendorem, ponieważ coraz więcej ludzi zachwyca się parowcami.

Aktualizacja: 07.01.2021 17:13 Publikacja: 07.01.2021 15:22

Krzysztof Kowalski: Parostatkiem w piękny rejs…

Foto: AdobeStock

Jedna z gdańskich restauracji kupiła stary holownik parowy, aby pływał z turystami po Motławie. Nie jest to odosobnione przedsięwzięcie, na świecie zapanowała bowiem moda nie tylko na stare samochody, porcelanę, meble, ale także na stare statki. A ponieważ o żaglowcach można raczej tylko pomarzyć, po prostu fizycznie już nie istnieją (poza muzealnymi okazami), pozostają parowce – wprawdzie nieliczne, ale wciąż jeszcze fizycznie istnieją.

PortalMorski.pl poinformował, że szczecińska Morska Stocznia Remontowa Gryfia wycofała z przetargu prom „Gryfia" – najstarszy w Polsce pływający statek. „Pro publico bono" wzięło górę nad „pro domo sua". Statek jest zbyt stary, aby pływał. I nie chodzi tu o problemy technicznie, lecz o to, że wysokość ubezpieczenia takiej jednostki przekroczyłaby granice zdrowego rozsądku.

Ale ponieważ zabytki nie mają cen zdroworozsądkowych, stocznia – kierując się dobrem publicznym, a jednocześnie nie chcąc tracić pieniędzy, gdyż nie zarządzają nią muzealni kustosze, lecz menedżerowie – czeka na konkretne oferty, o czym oficjalnie ogłosiła ze strony prezydenta Szczecina i marszałka województwa zachodniopomorskiego.

Prom „Gryfia" został zbudowany w 1887 r. w stoczni AG Vulcan w Szczecinie. Kadłub ma 40 m długości, statek może zabrać na pokład 250 pasażerów. Po nalocie w 1945 r. poszedł na dno. Wydobyto go w roku 1947, ale remont nastąpił dopiero w 1953 r. Pływał przez 30 lat. Co z  nim będzie? Czas pokaże, ale ponieważ rzecz dzieje się w Szczecinie, jest duża szansa, że będzie dobrze. Szczecin to wyjątkowe miejsce dla parowców.

Stocznia Stettiner Oderwerke zbudowała w 1933 r. parowy lodołamacz „Stettin" – pod niemiecką banderą pozostawał w służbie do 1981 r. Przed zezłomowaniem, czyli symbolicznym pocięciem na żyletki, uratowała go grupa pasjonatów, która powołała do życia Stowarzyszenie na rzecz Lodołamacza „Stettin" i przejęła statek. Stowarzyszenie zebrało pieniądze na jego renowację i łoży do dziś na utrzymanie jednostki wraz z załogą. Statek został uznany za pomnik kultury landu Szlezwik-Holsztyn. Sędziwy parowiec jest wciąż aktywny, uczestniczy w imprezach w całej Europie, w 1998 r. zawinął do Szczecina, w 2006 ponownie. Za każdym razem witano go oklaskami, a żegnano solidną darmowa porcją węgla.

Szczecin działa na zabytkowe parowce niczym magnes na żelazne opiłki; do miasta przypłynął z Ueckermünde zabytkowy niemiecki parowiec kołowy „Freya". Do wizyty doszło z okazji n-tej rocznicy wodolotu „Bosman Express" regularnie kursującego na trasie Szczecin–Świnoujście. Parowiec „Freya" zwodowano

w 1905 r. w Holandii, służył m.in. jako jacht królewski, wielokrotnie zmieniał armatorów. Obecnie jego wnętrze urządzone jest w stylu secesyjnym, może zabierać 220 pasażerów.

Szczecin ma coś magicznego, co przywabia parowce. Tym czymś jest stocznia. Takiego statku nie zbudowano w Europie od ośmiu dekad, ale to tu stworzono replikę przedwojennego statku „Europa", ze stuletnią maszyną parową. Jednostka powstała w stoczni Porta Odra, ma 36 m długości, może zabierać 180 pasażerów. Właścicielem jest niemiecki armator Weisse Flotte Müritz operujący na jeziorze Müritz koło Neubrandenburga. Zbudowanie tej repliki w Szczecinie ma wymiar symboliczny, chodzi bowiem o replikę  parowca „Theodor Fontane", który na początku XX w. powstał w szczecińskiej stoczni Oderwerke (dziś na jej terenie rozciąga się Stocznia Szczecińska Nowa). „Theodor Fontane" woził turystów do lat 70. XX w., potem poszedł na złom, ocalała tylko maszyna parowa.

Stary samochód można kupić za nieduże pieniądze, trzymać go w garażu, dłubać przy nim, dorabiać części. Starego statku nie kupi się za psi grosz (cena wywoławcza „Gryfii" na przetargu, z którego została wycofana, to 170 tys. zł), a gdyby nawet, to prywatny nabywca, o ile nie jest miliarderem, nie poradzi sobie z opłatami portowymi, kosztami remontu. Dlatego należy trzymać kciuki za to, aby „Gryfię" kupiło miasto Szczecin albo Urząd Marszałkowski Województwa Zachodniopomorskiego.

Natomiast zwykłego szarego człowieka zainteresowanego zabytkowymi statkami stać na kupno książki Roberta Domżała (dyrektor Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku) zatytułowanej „Zabytkowe statki w Polsce" (Gdańsk 2017). A jeśli to za drogo, można posłuchać piosenki Krzysztofa Krawczyka „Parostatek":

„W starym albumie u mego dziadka

jest takie zdjęcie, istny cud

płynący w falach, wśród mewek stadka

statek na parę sprzed lat stu...".

Jedna z gdańskich restauracji kupiła stary holownik parowy, aby pływał z turystami po Motławie. Nie jest to odosobnione przedsięwzięcie, na świecie zapanowała bowiem moda nie tylko na stare samochody, porcelanę, meble, ale także na stare statki. A ponieważ o żaglowcach można raczej tylko pomarzyć, po prostu fizycznie już nie istnieją (poza muzealnymi okazami), pozostają parowce – wprawdzie nieliczne, ale wciąż jeszcze fizycznie istnieją.

PortalMorski.pl poinformował, że szczecińska Morska Stocznia Remontowa Gryfia wycofała z przetargu prom „Gryfia" – najstarszy w Polsce pływający statek. „Pro publico bono" wzięło górę nad „pro domo sua". Statek jest zbyt stary, aby pływał. I nie chodzi tu o problemy technicznie, lecz o to, że wysokość ubezpieczenia takiej jednostki przekroczyłaby granice zdrowego rozsądku.

Pozostało 82% artykułu
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie