Jarosław Gowin przyznał w rozmowie z Konradem Piaseckim, że to on jako pierwszy już jesienią ubiegłego roku wysunął kandydaturę Jacka Saryusza-Wolskiego jako kontrkandydata dla Donalda Tuska. Jak mówił, uważał, że warto było pokazać, iż nie tylko Tusk może reprezentować polską politykę, ale w ostatecznych negocjacjach z byłym politykiem PO nie uczestniczył.
Minister nauki uznaje, że stanowisko, które piastuje Tusk "nie jest takie ważne", więc jego wygraną "przyjął ze spokojem". Ale przyznaje też, że Donald Tusk dla wielu osób z jego obozu był kandydatem nie do przyjęcia. Stąd też próba wysunięcia innej kandydatury.
- Nie wykazaliśmy się totalną naiwnością, aczkolwiek finalny efekt całego przedsięwzięcia uważam za porażkę - stwierdził Gowin.
Dodał, że nigdy nie był przyjacielem Tuska i zawsze pozostawał w opozycji do jego wizji polityki. Natomiast nie wysunąłby przeciwko niemu zarzutu o zdradę dyplomatyczną. - Ja nie mam takiej wiedzy, jaką ma Macierewicz - mówił.
Gowin przyznał natomiast, że "lubi i szanuje" Grzegorza Schetynę, ale "polityka jest kwestią wartości interesów, a nie osobistych sympatii. Przeważają wartości i interes".