Brak rąk do pracy tymczasowej

Agencje zatrudnienia, które wcześniej rywalizowały o firmowych klientów, teraz coraz ostrzej muszą konkurować o pracowników sezonowych.

Aktualizacja: 29.06.2018 12:39 Publikacja: 28.06.2018 21:00

Brak rąk do pracy tymczasowej

Foto: Adobe Stock

– Na polskim rynku praktycznie już nie ma dostępnych pracowników. Są albo ludzie, którzy nie bardzo nadają się do pracy, albo ci, którzy już pracują. W praktyce trzeba albo przejąć pracowników od konkurencji, albo z zagranicy – mówi „Rzeczpospolitej" Tomasz Dudek, dyrektor operacyjny agencji zatrudnienia Otto Work Force w Europie Środkowej. Jego opinię potwierdzają dane Polskiego Forum HR, które zrzesza większość dużych agencji zatrudnienia działających w naszym kraju (w tym Otto Work Force). W I kwartale br. zatrudniły one 106 tys. pracowników tymczasowych – o 11 proc. mniej niż rok wcześniej.

Jak szacuje PFHR, w skali całego rynku ten spadek był nawet większy, bo ponad 12 proc. I to nie ze względu na malejący popyt klientów na te usługi, a rosnące problemy ze zdobyciem chętnych do pracy. Nasiliły się one wiosną, gdy ruszyły prace sezonowe, a do konkurencji o pracowników, zwłaszcza tych bez kwalifikacji, ruszyli rolnicy i firmy budowlane. Część agencji rekrutowała kandydatów na lato – np. na zastępstwa urlopowe w fabrykach – już na początku roku.

Czytaj więcej: Trudniej o kandydatów do pracy- także tymczasowej

Sposób na wakat

Również druga branżowa organizacja, Stowarzyszenie Agencji Zatrudnienia (SAZ), mówi o spadku puli pracowników tymczasowych w I kwartale, choć ocenia go na nieco mniej, bo ok. 5 proc. – Dzisiaj nie trzeba specjalnie walczyć o klientów. Wystarczy mieć kandydatów do pracy, by biznes się rozwijał – twierdzi Maciej Witucki, prezes giełdowej Work Service. Szuka pracowników tymczasowych m.in. poprzez kampanie promocyjne w mediach społecznościowych w tym na Facebooku czy nawet na LinkedIn.

– Staramy się też dotrzeć do kandydatów podczas lokalnych festynów i przez plakaty rekrutacyjne – dodaje Andrzej Kubisiak, dyrektor w Work Service, która wiosną zainwestowała też w specjalny rekrutobus objeżdżający miejscowości na południu Polski.

Agencje zatrudnienia starają się sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu firm na pracę tymczasową, która coraz częściej jest traktowana jako sposób na wypełnienie wakatów. Według opublikowanego ostatnio raportu Ministerstwa Rodziny Pracy i Polityki Społecznej, w 2017 r. liczba pracodawców – użytkowników pracy tymczasowej wzrosła w zeszłym roku o ponad jedną piątą, do 22,2 tysięcy (najwięcej było ich Mazowszu i na Dolnym Śląsku).

Jak podkreślają autorzy raportu firmy w Polsce, coraz częściej korzystają z pracowników tymczasowych, uważając, że taka forma pracy jest bardziej elastyczna i mniej obciążająca finansowo. Nic więc dziwnego, że są teraz skłonne płacić pracownikom tymczasowym więcej.

Kuszą jak mogą

SAZ szacuje, że w tym roku wynagrodzenia w pracy sezonowej wzrosły średnio o ok. 20 proc. w porównaniu z 2017 r. i często przekraczają ustawowe minimum (13,7 zł) – sięgając nawet 20 zł na godzinę. Tomasz Dudek twierdzi, że pilnie poszukiwani w sezonie robotnicy do prostych prac łatwo zmieniają pracodawcę skuszeni nieco większą stawką. Dlatego firmy szukają sposobów, by ich zatrzymać m.in. ofertą benefitów.

Jak ocenia Mateusz Żydek z agencji zatrudnienia Randstad, pracownicy tymczasowi coraz częściej mogą liczyć na dofinansowanie kart sportowych czy prywatnej opieki medycznej, nie wspominając o bezpłatnym z reguły dowozie do pracy.

Anna Topolewska z agencji Jaga Temp narzeka na podejście kandydatów. Według niej normą staje się, że kandydaci wstępnie zainteresowani ofertą nie pojawiają się na spotkaniach rekrutacyjnych. Na dziesięć umówionych osób, na spotkanie przychodzi jedna.

– Chcąc spotkać się z dziesięcioma kandydatami musimy umawiać 100 osób – twierdzi Topolewska. Dodaje, że nawet kandydaci, którzy przychodzą na spotkanie, nie zadają sobie trudu, by zapoznać się z treścią zaproszenia i często porzucają pracę pod byle pretekstem. Jeśli coś im się w firmie nie podoba, po prostu odchodzą. Dla pracodawców to często nowa, zaskakująca i trudna sytuacja – dodaje

Czy Twoja firma ma problem z brakiem pracowników tymczasowych?

Podyskutuj z nami na: facebook.com/ dziennikrzeczpospolita

Opinie

Anna Wicha, prezes Polskiego Forum HR, dyrektor generalna Adecco Poland

W tym roku zdecydowanie ubyło pracowników tymczasowych, także dlatego że pracodawcy częściej oferują stałe zatrudnienie. Jednocześnie rośnie zapotrzebowanie na pracę tymczasową, do czego przyczynia się duża rotacja wśród stałych pracowników. Jeśli oferta firmy nie jest atrakcyjna, łatwo decydują się na zmianę pracodawcy. W rezultacie firmy, którym coraz trudniej jest rekrutować nowych ludzi, wypełniają wakaty pracownikami tymczasowymi, oferując im etaty. Ta prawidłowość będzie jeszcze bardziej widoczna w kolejnych miesiącach roku. Chociaż praca tymczasowa w niczym nie ustępuje zatrudnieniu na etacie, to kandydaci zwykle wolą ofertę stałej pracy, nawet jeśli nie do końca spełnia ich oczekiwania.

Iwona Szmitkowska, prezes SAZ, wiceprezes Work Service

Z danych Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia wynika, że ogólna pula pracowników tymczasowych spadła o 5 proc. rok do roku. Jednocześnie w I kwartale o 6 proc. zwiększyły się przychody agencji, co nastąpiło w warunkach umacniającego się rynku kandydata. Wyższe obroty wyraźnie wskazują na rosnącą popularność elastycznych form zatrudnienia wśród pracodawców, którzy za możliwość korzystania z nich są skłonni płacić więcej. To korzystna sytuacja dla pracowników, którzy mają szansę na wyższe zarobki. Biorąc pod uwagę kurczące się zasoby ludzkie w Polsce, agencje zaczynają też odgrywać kluczową rolę w transferze siły roboczej z innych krajów, co pozwala wielu firmom korzystać z obecnej koniunktury.

Ratunek głównie z Ukrainy

Coraz więcej agencji zatrudnienia łata deficyt krajowych kandydatów do pracy tymczasowej pracownikami z Ukrainy. W tym roku zarówno Work Service, jak i Adecco zwiększyły ich liczbę o 100 proc. Według opublikowanego w czwartek najnowszego badania nastrojów imigrantów, przeprowadzonego na zlecenie OTTO Work Force Polska, Ukraińcy są coraz bardziej zadowoleni z pracy w naszym kraju, na co mają wpływ rosnące zarobki a także coraz bardziej atrakcyjna oferta benefitów. W tym roku już 81 proc. pracowników z Ukrainy deklaruje zadowolenie, przy czym 51 proc. zdecydowanie (przed rokiem było to 27 proc.). Badanie wykazało jednak duże niedopasowanie kompetencji pracowników z Ukrainy do wykonywanej pracy. Chociaż 46 proc. badanych ma wykształcenie wyższe, a 43 proc. średnie, to aż 72 proc. jest zatrudnionych jako pracownicy fizyczni. Być może także dlatego, pomimo zadowolenia z pracy w Polsce, w tym roku zmniejszył się odsetek badanych, którzy chcą zostać tu na stałe. Obecnie taki plan ma ponad jedna trzecia Ukraińców, czyli o 10 pkt proc. mniej niż w roku 2017. W dodatku prawie 40 proc. z nich nie wyklucza wyjazdu do pracy na Zachodzie, głównie do Niemiec, Wielkiej Brytanii lub Holandii; 24 proc. badanych rozważa taki wariant, a 13 proc. „raczej rozważa".

– Na polskim rynku praktycznie już nie ma dostępnych pracowników. Są albo ludzie, którzy nie bardzo nadają się do pracy, albo ci, którzy już pracują. W praktyce trzeba albo przejąć pracowników od konkurencji, albo z zagranicy – mówi „Rzeczpospolitej" Tomasz Dudek, dyrektor operacyjny agencji zatrudnienia Otto Work Force w Europie Środkowej. Jego opinię potwierdzają dane Polskiego Forum HR, które zrzesza większość dużych agencji zatrudnienia działających w naszym kraju (w tym Otto Work Force). W I kwartale br. zatrudniły one 106 tys. pracowników tymczasowych – o 11 proc. mniej niż rok wcześniej.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rynek pracy
Rośnie popyt na pracę dorywczą
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Rynek pracy
Pokolenie Z budzi postrach wśród pracodawców
Rynek pracy
Tych pracowników częściej szukają dziś pracodawcy
Rynek pracy
Padł rekord legalnych pracowników z zagranicy w Polsce. Pomogli Azjaci
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Rynek pracy
Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, WNE UW: Byłam przeciwniczką "babciowego"