Dworak: Politycy boją się ruszyć abonament

Bardzo krytycznie oceniam to, co zrobiono w ciągu ostatnich miesięcy w zakresie zmiany prawa medialnego. Ustawy, które miały stworzyć nowy ustrój mediów publicznych, okazały się prawnym zakalcem – mówi Jan Dworak, były szef KRRiT.

Aktualizacja: 13.10.2016 23:44 Publikacja: 12.10.2016 18:23

Dworak: Politycy boją się ruszyć abonament

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Rzeczpospolita: - Jak pan podsumowuje kadencję ustępującej KRRiT, którą kierował pan przez ostatnie sześć lat?

Jan Dworak: To była intensywna kadencja. Głównymi zadaniami, jakie postawiliśmy sobie na początku, były cyfryzacja nadawania naziemnej telewizji i uporządkowanie spraw związanych  z mediami publicznymi. Cyfryzacja się udała. Polska wcześniej była podzielona na bardziej zamożną, korzystającą z sieci kablowych i platform satelitarnych i pozostałą korzystającą tylko z telewizji naziemnej. Jedna trzecia odbiorców miała dostęp zaledwie do kilku stacji. Po cyfryzacji na terenie całej Polski naziemnych programów jest 24, a ta oferta wkrótce jeszcze się wzbogaci. Do tego należy dołożyć poszerzający się dostęp do szerokopasmowego Internetu. To wszystko pozytywne zmiany, o których mało się mówi, jak zawsze, gdy wszystko idzie dobrze.

- Dużo się za to mówi o mediach publicznych.

W przypadku mediów publicznych przede wszystkim zastanawialiśmy się nad właściwym finansowaniem, od początku mając świadomość, że ustawa z 2005 r. tego nie zapewnia. Zwiększyliśmy ściągalność abonamentu dzięki dobrej współpracy z Pocztą Polską i aparatem skarbowym. W 2011 r. z abonamentu udało się pozyskać 400 mln zł, a w 2014 i 2015 roku przekazywaliśmy mediom już 750 mln z. Większość tej kwoty pochodzi  jednak ze ściąganych kar od osób niepłacących abonamentu.

- Kiedy bliżej końca swojej kadencji KRRiT zaprezentowała raport z prognozami dla budżetów mediów publicznych i poparła wprowadzenie opłaty audiowizualnej, dziennikarze pytali, czemu raport powstał tak późno i czemu nowego finansowania nie wprowadzono wcześniej. Przecież co do tego, że system finansowania mediów publicznych trzeba zmienić, są zgodne wszystkie opcje polityczne.

Nie zrobiliśmy tego dlatego, że nie mogliśmy – KRRiT nie ma mocy ustawodawczej. W czasie tzw. afery Rywina jednym z głównych zarzutów pod adresem KRRiT było właśnie to, że w ogóle brała udział w pisaniu ustawy. Świadomie i jasno odgraniczaliśmy więc prace eksperckie od pisania aktu legislacyjnego. Braliśmy udział w powołanym przez ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego zespole eksperckim powstałym, by przeanalizować sytuację z abonamentem.

Jeśli politycy są za tym, by media publiczne były lepiej finansowane, to niech po prostu wprowadzą stosowne zmiany, bo widzę tu objawy hipokryzji – chętnie się na ten temat wypowiadają, ale jednocześnie boją się nałożyć nowy parapodatek, jakim byłaby składka audiowizualna.

- Jak będzie wyglądała sytuacja nowej KRRiT? Z jednej strony współdzieli teraz kompetencje z Radą Mediów Narodowych, z drugiej – pojawia się pomysł połączenia jej z Urzędem Komunikacji Elektronicznej.

To dwie różne sprawy. Rada Mediów Narodowych zabrała Krajowej Radzie wybory rad nadzorczych mediów publicznych, natomiast połączenie Rady z UKE dałoby jej z kolei większe kompetencje w zakresie gospodarki widmem. W niektórych krajach Europy mamy takie ciała, jak brytyjski Ofcom, a rozwój technologii wskazuje na to, że być może byłoby lepiej, gdyby te ciała były połączone - już teraz KRRiT zajmuje się przecież regulacją niektórych treści w Internecie. Myślę, że polityczna przeszkoda jest inna, rząd nie będzie chciał oddać Radzie władztwa nad Urzędem, który dziś podlega Ministerstwu Cyfryzacji.

- A co z Radą Mediów Narodowych?

Bardzo krytycznie oceniam to, co zrobiono w ciągu ostatnich miesięcy w Polsce w zakresie zmiany prawa medialnego. Trzy ustawy, które miały stworzyć  nowy ustrój mediów publicznych, okazały się kompromitującym prawnym zakalcem. Pozostała kadłubowa ustawa, która powierza RMN wybór władz mediów publicznych. Wygląda to tak, jakby RMN powstała tylko po to, by zapewnić rządzącej partii dodatkowy wpływ na TVP i Polskie Radio.

Pospiesznie wymyślona RMN jest nieprzygotowana organizacyjnie i niewydolna – media publiczne wciąż mają stare władze powołane zresztą w atmosferze skandalu przez ministra Jackiewicza. Rada ledwo zorganizowała jeden konkurs w TVP, a ma przecież łącznie dziewiętnaście spółek i oprócz zarządów musi wybrać rady nadzorcze, co przy tym tempie będzie trwało wiele miesięcy. A w radach nadzorczych zasiadają dziś aktywni politycznie ludzie PiS.  W mediach publicznych to niedopuszczalne, po ostatnim konkursie przeprowadzanym przez nas, nie było w radach nadzorczych ani jednego radnego, burmistrza, żadnego czynnego polityka.

- Zdaje się, że nawet nowy przewodniczący KRRiT był w ostatnich latach radnym.

To prawda, ale nowy przewodniczący nie jest już radnym ani nie ma partyjnej legitymacji, więc jak na obecne standardy nie jest tak źle. Niedopuszczalne jest łączenie funkcji, bo to jawny konflikt ról społecznych, konflikt interesów.

- A jak jest, jeśli zespół wybierający prezesa TVP dopuszcza do kolejnego etapu kandydata, który za późno złożył dokumenty w konkursie? Co by pana KRRiT zrobiła w takiej sytuacji?

Mieliśmy taką sytuację z kandydatem, który się spóźnił z papierami dosłownie o minuty w jednej z rozgłośni regionalnych, zastanawialiśmy się, co z tym zrobić. Zdecydowaliśmy tak, jak nakazywały przepisy: kandydat z powodów formalnych odpadł.

- Jakim prezesem jest Jacek Kurski?

To fatalny prezes, który z premedytacją niszczy renomę mediów publicznych. Wystarczy popatrzeć na obecny program TVP, by dostrzec, jak dzieli Polaków. W czasie kadencji dwóch poprzednich prezesów też działo się wiele spraw trudnych dla ówczesnych władz: weszły zmiany w OFE, były podsłuchy u Sowy, pięć kampanii wyborczych, sprawa Smoleńska… Nie ukrywano jednak faktów i nie podawano informacji o nich tendencyjnie. Opozycja i dziennikarze „niepokorni” poza granice absurdu rozdmuchiwali incydenty, jakie zawsze zdarzają się w pracy wielkiego medium, ale to było nic w porównaniu z tym, co dzieje się teraz. Dziś widać agresywną propagandę - TVP stara się pokazać wszystkie wydarzenia w taki sposób, by wypadały korzystnie dla strony rządowej. Prezes jest  odpowiedzialny za to, że TVP buduje dodatkowe napięcia.

- Ma pan jakąś odpowiedź na nurtujące branżę pytanie, czemu ostatnio rośnie oglądalność  „Wiadomości”?

Nie mam. Być może ludzi przyciąga do „Wiadomości” chęć sprawdzenia, co myśli strona rządowa, bo tam to akurat od razu widać. Dla mnie obserwowanie tego jest przykre, bo dobrze pamiętam telewizję stanu wojennego. Opozycyjność wobec rządu jest przedstawiana jako z założenia antypolska, często jako inspirowane przez wrogą Polsce zagranicę. Ostatnio pojawiły się sugestie, że podczas uroczystości 11 listopada może dojść do zamieszek inspirowanych przez KOD; chodzi o przestraszenie ludzi, by na taką manifestację nie poszli.

- Przejdźmy do radia. Prezes Polskiego Radia zamroziła popierany przez KRRiT projekt cyfrowego radia i jest nawet skłonna rozwiązać przed  czasem umowy z Emitelem na nadawanie takich kanałów. Dobrze robi?

Nie ma według mnie odwrotu od cyfryzacji radia, ono po prostu nie pozostanie analogowe, choć na pewno nie będzie też w przyszłości nadawane wyłącznie w cyfrowym formacie DAB+. Będzie wieloplatformowe – i w eterze, i w Internecie, w tym na urządzeniach mobilnych. Rozumiem jednak także polskich nadawców prywatnych, którzy dziś nie chcą nadawać cyfrowo - liczą złotówki, a to projekt obarczony wieloma znakami zapytania i wymagający inwestycji.

- Tworzy się błędne koło: prywatni nie angażują się, bo trzeba zainwestować, ale bez ich inwestycji takie radio nie ma słuchaczy.

O procesie cyfryzacji telewizji słyszałem już, kiedy byłem prezesem telewizji już w 2005 r., a ostatecznie został zakończony dopiero osiem lat później. A to dlatego, że dwaj ogólnopolscy nadawcy komercyjni nie chcieli dopuścić konkurencji do rynku reklamy. Podobnie jest z komercyjnymi nadawcami radiowymi. I mają prawo tak postrzegać swój interes. To rząd powinien  się wypowiedzieć w sprawie cyfryzacji radia i podjąć stosowne działania: określić wskaźniki, po osiągnięciu których zostanie wyłączone w Polsce nadawanie analogowe. Patrząc na to, co dzieje się dziś w Europie, uważam, że będziemy mieć w Polsce cyfrowe radio naziemne. Bo daje oszczędność nadawania i jest  idealnym rozwiązaniem dla słuchania radia w samochodzie. Według mnie to proces nieodwracalny.

Rzeczpospolita: - Jak pan podsumowuje kadencję ustępującej KRRiT, którą kierował pan przez ostatnie sześć lat?

Jan Dworak: To była intensywna kadencja. Głównymi zadaniami, jakie postawiliśmy sobie na początku, były cyfryzacja nadawania naziemnej telewizji i uporządkowanie spraw związanych  z mediami publicznymi. Cyfryzacja się udała. Polska wcześniej była podzielona na bardziej zamożną, korzystającą z sieci kablowych i platform satelitarnych i pozostałą korzystającą tylko z telewizji naziemnej. Jedna trzecia odbiorców miała dostęp zaledwie do kilku stacji. Po cyfryzacji na terenie całej Polski naziemnych programów jest 24, a ta oferta wkrótce jeszcze się wzbogaci. Do tego należy dołożyć poszerzający się dostęp do szerokopasmowego Internetu. To wszystko pozytywne zmiany, o których mało się mówi, jak zawsze, gdy wszystko idzie dobrze.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami