Sławomir Ratajski: Polityczne spory o sploty w dywanach

W naszej organizacji dochodzi do coraz większych różnic zdań, niepokojąco nasila się też polaryzacja dyskusji. Okazuje się, że podłożem wielu konfliktów współczesnego świata staje się kultura – mówi sekretarz generalny Polskiego Komitetu ds. UNESCO Sławomir Ratajski.

Aktualizacja: 29.03.2017 23:37 Publikacja: 29.03.2017 18:45

Sławomir Ratajski: Polityczne spory o sploty w dywanach

Foto: By Unknown, Iran, mid-16th Century (Iran) [Public domain], via Wikimedia Commons

Rzeczpospolita: Rozwijanie kultury pokoju w świecie? Tysiące cywilnych ofiar wojny w Syrii. Dialog między narodami? Plany budowy muru na granicy amerykańsko-meksykańskiej. Tak rzeczywistość odpowiada na szlachetne cele stawiane sobie przez UNESCO. Dlaczego przez 70 lat organizacja nie zdołała silniej wpłynąć na zmianę sposobu myślenia o świecie?

Co to znaczy silniej? A czy możemy wyobrazić sobie świat bez organizacji globalnej, która wypracowuje wzorce relacji międzynarodowych i społecznych opartych na dialogu? UNESCO powstała na ruinach materialnych i duchowych świata zniszczonego przez II wojnę światową po to, aby budować pokój, przede wszystkim w umysłach. Dialog i porozumienie okazują się trudne, kiedy ciągle trzeba walczyć z ignorancją w tak wrażliwych dziedzinach, jak kultura, edukacja czy nauka. Wielu ludzi na świecie wciąż bowiem nie ma do nich odpowiedniego dostępu, co rodzi konflikty. UNESCO stara się wypracowywać konsensus, nie oznacza to jednak, że przynosi on wszystkim jednakową satysfakcję. Zazwyczaj jednak chęć kompromisu wygrywała z forsowaniem własnych interesów.

Zazwyczaj? Coś się ostatnio zmieniło?

Niepokojąco nasila się polaryzacja dyskusji. Dawniej delegaci byli w większości idealistami przysłanymi przez rządy zgodnie z założeniem, że UNESCO to platforma debaty intelektualistów. Byli wśród nich filozofowie, naukowcy, artyści i pisarze. Jednak polityka znacząco zawłaszczyła debaty na forum UNESCO. Podłożem wielu konfliktów współczesnego świata okazuje się kultura.

Dlaczego tak się dzieje?

Jedną z przyczyn jest wspomniana ignorancja i źle rozumiana tożsamość, z czego wynika brak poszanowania dla innego, obcego. Nawet Europa, która powstawała na bazie różnorodności, w pewnym momencie zapomniała o tej zasadzie i zaczęła, może nieświadomie, narzucać innym swoje idee. UNESCO chce zapobiec forsowaniu własnych wartości kosztem cudzych, zwracając uwagę na znaczenie różnych kultur.

I w imię tego należy się wyrzec własnych zasad?

Tu nie chodzi o rozmycie tożsamości. Jan Paweł II w wystąpieniu w UNESCO w 1992 roku mówił o tożsamości i różnorodności jako dwóch współistniejących elementach naszego świata.

I da się je pogodzić w codziennych pracach UNESCO?

Pozornie tak, ale dochodzi do coraz większych różnic zdań, które są odbiciem narastających konfliktów. Kiedy na forum UNESCO jest dyskutowana na przykład przynależność historyczna Jerozolimy, ujawnia się zarówno spór, jaki toczy się na Bliskim Wschodzie, jak i konflikt palestyńsko-izraelski. Ale kontrowersje dotyczą także mniej fundamentalnych spraw. Na przykład gdy jedno państwo chce wpisać na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego umiejętność tkania dywanów, drugie to kwestionuje, ponieważ lokalna społeczność czuje się spadkobiercą tej sztuki rękodzielniczej.

Naprawdę sprawa splotu w dywanach może być przedmiotem konfliktu?

Spór z kulturą w tle miewa bardzo wysoką temperaturę. Racjonalne tłumaczenie bywa bardzo trudne – zapomina się o źródłach konfliktu, a bierze się pod uwagę tylko spór dwóch racji: mojej i jego. Najważniejsze jednak, że wciąż się rozmawia, że jest ogólnoświatowe forum, gdzie – nieraz nawet w emocjonalny sposób – można wyrazić przy delegatach z innych krajów swój punkt widzenia i szukać wspólnie rozwiązania sporu.

A jeśli nie udaje się wypracować porozumienia?

Próbuje się do skutku, a jeśli nie – wygrywa większość. Kompromis został wypracowany na przykład podczas sporu kilku państw azjatyckich o historię i pamięć o pracy przymusowej – pomogła międzynarodowa mediacja. Ostatnio Polski Komitet ds. UNESCO był bardzo zaangażowany w Inicjatywę Komitetów Narodowych UNESCO dla Dialogu Euro-Arabskiego. Współprzewodniczyliśmy jej przez pięć lat. Podjęliśmy wiele inicjatyw, np. przegląd podręczników do historii i programów nauczania, wspólne projekty kulturalne czy spotkania przedstawicieli obu regionów, które zresztą były nierzadko polem ostrej wymiany zdań. Ale trzeba rozmawiać, żeby się poznać, a to długi proces. W Polsce realizujemy m.in. program warsztatów edukacyjnych dla uczniów i nauczycieli „W świecie różnych kultur", by obalać negatywne stereotypy i upowszechniać dialog międzykulturowy.

Czy UNESCO ma możliwości, by podjęte postanowienia wcielać w życie?

Konwencje UNESCO są narzędziami prawnymi. W przypadku ratyfikacji przez dane państwo są włączane do jego systemu prawnego. Dzisiaj nabiera to szczególnego znaczenia wobec wojny na Bliskim Wschodzie i konieczności przeciwdziałania zagładzie dziedzictwa. W takich przypadkach należy się odwoływać do konwencji haskiej z 1954 roku o ochronie dóbr kultury w rejonach konfliktów zbrojnych czy też konwencji z 1970 roku o zakazie nielegalnego obrotu dobrami kultury, ale też konwencji w sprawie ochrony dziedzictwa kulturalnego i naturalnego z 1972 roku, na podstawie której powstała Lista Światowego Dziedzictwa.

Ale wpisanie obiektów na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO wcale ich nie chroni. Wystarczy przypomnieć los syryjskiej Palmyry, zniszczonej przez tzw. Państwo Islamskie.

Przeżywamy trudny moment, bo pojawiła się nienawiść skierowana przeciwko innej kulturze. Obserwowaliśmy ten dramat w Afganistanie i Mali, a teraz m.in. właśnie w Syrii i Iraku, gdzie tzw. Państwo Islamskie bez skrupułów niszczy bezcenne dobra. Dzięki wspomnianym wyżej konwencjom powstają rejestry, następuje też mobilizacja archeologów, konserwatorów, policji, Interpolu oraz celników. Wszystko po to, aby wykrywać drogi przerzutu i powstrzymać nielegalny handel dziełami sztuki. Niszcząc bezcenne dobro, tzw. Państwo Islamskie zadaje rany całej ludzkości, a nie tylko Syryjczykom.

To wielkie zbrodnie, o których mówi cały świat. A jak chronimy nasze dziedzictwo z dala od wojen, na co dzień?

W Polsce dość dobrze wypełniane są zapisy konwencji z 1972 roku. Największym problemem jest ochrona widoku danego miejsca, czyli otoczenia, które stanowi część wpisu na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Zalecenie z 2011 roku o ochronie historycznego krajobrazu zurbanizowanego wskazuje, że modernizacja czy współczesna zabudowa powinna być zharmonizowana z zespołem zabytkowym i charakterem miejsca. Na przykład warszawska Starówka została wpisana na listę jako wyjątkowy przykład rekonstrukcji historycznego miasta i symbol tożsamości warszawiaków. Jeśli w tle postawimy drapacze chmur, charakter tego miejsca zniknie, zmieni się skala widzenia, a jego piękno i symbolika zostaną zakłócone lub wręcz zniszczone. Te problemy dotyczą większości państw europejskich. Dlatego z Listy Światowego Dziedzictwa zostało skreślone Drezno – ojcowie tego miasta woleli zbudować most przez Łabę, naruszając chroniony przez konwencję pejzaż.

Ale ochrona obejmuje nie tylko budynki czy ich otoczenie, lecz także – jak pan wspomniał w odniesieniu do Bliskiego Wschodu – sposób tkania dywanów. Czy Polska chce chronić na przykład kurpiowskie wycinanki?

Niedawno ratyfikowaliśmy konwencję z 2003 roku o niematerialnym dziedzictwie kulturowym ludzkości. Obejmuje żywe tradycje przekazywane z pokolenia na pokolenie, praktyki, wiedzę i umiejętności uznawane za wspólne dla danej grupy. Na naszej krajowej liście jest około 20 obiektów zgłoszonych przez lokalne społeczności. Wśród nich są m.in. szopkarstwo krakowskie, procesja Bożego Ciała w Łowiczu, sokolnictwo, polskie tańce narodowe, bartnictwo.

Mamy jakieś szanse?

Pierwszy wpis na listę międzynarodową pewnie będziemy mieli w 2018 roku. Na razie ważniejsza jest jednak dla nas organizacja najbardziej spektakularnego wydarzenia dla UNESCO, jakim jest sesja Komitetu Światowego Dziedzictwa. Polska po raz pierwszy jej przewodniczy, a spotkanie delegatów odbędzie się w lipcu w Krakowie. Liczymy, że przyjedzie ok. 2000 gości ze 195 krajów. Będzie to okazja do zaprezentowania naszej kultury i osiągnięć. A jest czym zainteresować potencjalnych inwestorów i turystów. Sam Kraków już w 1978 roku został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa. W sumie znajduje się na niej 14 miejsc z Polski z 27 obiektami.

Kraków, warszawska Starówka, Kopalnia Soli w Wieliczce – to wszyscy wiedzą. A poza tym?

Królewskie kopalnie soli Bochnia i Wieliczka były pierwszym obiektem przemysłowym na liście. Niedawno wpisano małe cerkwie, są też małopolskie drewniane kościółki. Na liście jest także były niemiecki obóz koncentracyjny i zagłady Auschwitz-Birkenau. Bo pamięć ma dwa oblicza – to, co chcemy, i to, co powinniśmy pamiętać. Mamy też w Polsce miejsce dziedzictwa naturalnego – to Puszcza Białowieska. Świat docenia nasze skarby, ale liczy też, że będziemy je wzorowo chronić. ©?

Sławomir Ratajski – artysta malarz, dyplomata, polityk, profesor zwyczajny, wykładowca ASP w Warszawie, sekretarz generalny Polskiego Komitetu ds. UNESCO, sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Sztuki w rządzie Jerzego Buzka, były ambasador RP w Argentynie.

Rzeczpospolita: Rozwijanie kultury pokoju w świecie? Tysiące cywilnych ofiar wojny w Syrii. Dialog między narodami? Plany budowy muru na granicy amerykańsko-meksykańskiej. Tak rzeczywistość odpowiada na szlachetne cele stawiane sobie przez UNESCO. Dlaczego przez 70 lat organizacja nie zdołała silniej wpłynąć na zmianę sposobu myślenia o świecie?

Co to znaczy silniej? A czy możemy wyobrazić sobie świat bez organizacji globalnej, która wypracowuje wzorce relacji międzynarodowych i społecznych opartych na dialogu? UNESCO powstała na ruinach materialnych i duchowych świata zniszczonego przez II wojnę światową po to, aby budować pokój, przede wszystkim w umysłach. Dialog i porozumienie okazują się trudne, kiedy ciągle trzeba walczyć z ignorancją w tak wrażliwych dziedzinach, jak kultura, edukacja czy nauka. Wielu ludzi na świecie wciąż bowiem nie ma do nich odpowiedniego dostępu, co rodzi konflikty. UNESCO stara się wypracowywać konsensus, nie oznacza to jednak, że przynosi on wszystkim jednakową satysfakcję. Zazwyczaj jednak chęć kompromisu wygrywała z forsowaniem własnych interesów.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji
Publicystyka
Estera Flieger: Adam Leszczyński w Instytucie Dmowskiego. Czyli tak samo, tylko na odwrót
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe