– Władimirze, zróbmy razem wszystko, by iść naprzód, póki nie osiągniemy celu – apelował we Władywostoku japoński premier Shinzo Abe do gospodarza spotkania, prezydenta Putina. Warunkiem podpisania traktatu jest rozstrzygnięcie problemu Wysp Kurylskich, zajętych przez ZSRR w 1945 roku, które Japonia uważa za swoje terytorium.
– Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się takie proste, ale ten kłopot dostaliśmy w spadku z przeszłości – wymijająco odpowiadał rosyjski prezydent. – Jest mnóstwo problemów związanych z podpisaniem traktatu pokojowego, które nie dotyczą tylko stosunków dwustronnych. Są problemy związane z bezpieczeństwem (...) i zobowiązania Japonii wobec państw trzecich, w tym USA – dodał.
W poprzednich latach Kreml domagał się, by Tokio zobowiązało się do nierozmieszczania na zwróconych ewentualnie wyspach amerykańskich baz. Teraz doszedł nowy zarzut: Japonia buduje swoją obronę antyrakietową w oparciu o amerykańskie systemy Aegis. Moskwa uważa, że będą one częścią amerykańskiego ogólnoświatowego systemu antyrakietowego i sądzi, że jej to zagraża. Tokio tłumaczy, że niepokoi się północnokoreańskimi postępami w budowie rakiet balistycznych i głowic jądrowych do nich.
Dobre i lepsze
Mimo to Putin potwierdził we Władywostoku swoje zeszłoroczne zobowiązanie, że Rosja będzie szukała rozwiązania sporu na podstawie deklaracji ZSRR z 1956 roku. Przewidywała ona podział archipelagu między Moskwę i Tokio (z czterech głównych wysp każdy dostałby po dwie).
– W Rosję można tylko wierzyć – mówił japoński premier, cytując rosyjskiego XVIII-wiecznego poetę Fiodora Tiutczewa. – Nie jestem Tiutczewem, ale mogę powiedzieć, że z Japonią też inaczej się nie da. Jest tylko jeden sposób budowy stosunków z Japonią: to wiara, zaufanie – tłumaczył.