Litewski wywiad wojskowy oraz Departament Bezpieczeństwa Państwowego (DGB) przestawił coroczny raport, w którym opisano historię dobrze obrazującą działania rosyjskich służb. 13 lutego 2020 roku w Wilnie wylądował mężczyzna posługujący się paszportem wystawionym na nazwisko Jewgienija Prigożina. Miał datę urodzenia taką samą jak rosyjski oligarcha z otoczenia Kremla (ur. 1 czerwca 1961 roku) i był do złudzenia do niego podobny. Cytowany przez portal delfi.lt szef DGB Darius Jauniškis stwierdził, że Rosjanie, wysyłając sobowtóra, chcieli przetestować kontrolę graniczną Litwy, ale nie tylko. Litewska straż graniczna zrozumiała, że to nie jest kontrowersyjny oligarcha objęty sankcjami USA i UE. Niektóre dane w paszporcie nie zgadzały się z wpisanymi do unijnego systemu osób niepożądanych. Rosjanina wpuszczono więc do kraju.

Od razu z lotniska w Wilnie udał się do siedziby Ministerstwa Transportu i Komunikacji, do środka nie wchodził, zrobił zdjęcie na tle budynku. Wrócił na lotnisko i odleciał do Rosji tego samego dnia. Po raz drugi ten sam mężczyzna przyleciał na Litwę 26 lutego. Tym razem sfotografował się na tle budynku parlamentu i kilku innych urzędów, a już następnego dnia odjechał pociągiem na Białoruś, mimo że miał bilet powrotny na samolot 26 lutego. Niedługo po tym niektóre rosyjskie portale internetowe opublikowały informacje, jakoby oligarcha Jewgienij Prigożin udał się na Litwę oraz spotkał się z wysokiej rangi urzędnikami resortu transportu, by omówić „technologie informacyjne".

Pojawiły się i kolejne publikacje, w których rozpowszechniano nieprawdziwe informacje, jakoby Prigożin, mimo zachodnich sankcji, spokojnie odwiedza Litwę, a nawet spotyka się z tamtejszymi urzędnikami i biznesmenami. W rzeczywistości żadnych spotkań nie było. Litewski wywiad nie ma wątpliwości, że w ten sposób Rosja chciała zdyskredytować władze w Wilnie w oczach partnerów w UE i NATO i przedstawić Litwę jako kraj, który prowadzi „podwójne gry".

Co ciekawe, kilka dni temu FBI wyznaczyło nagrodę 250 tys. dolarów za informacje o miejscu pobytu Prigożina, ściganego listem gończym. Jest oskarżany o ingerencję w amerykańskie wybory w 2016 roku. Na Zachodzie jest często nazywany „kucharzem Putina", gdyż jest właścicielem dużej firmy cateringowej, zaopatrującej m.in. Kreml. Posiada też korporację medialną, w ramach której działa tzw. fabryka trolli, aktywnie działających w sieciach społecznościowych w USA i wielu innych krajach świata. Poza tym, rosyjskie niezależne media uważają, że Prigożin jest związany z grupą Wagnera, która wysyła rosyjskich najemników na Ukrainę, Bliski Wschód i do niektórych państw afrykańskich.