– Zostali rozbici i zdziesiątkowani, powstrzymaliśmy ich działalność na terenie Czech. Byli to ludzie związani z rosyjskimi służbami specjalnymi – finansowani z Rosji i z rosyjskiej ambasady (w Czechach – red.) – powiedział szef czeskiego kontrwywiadu BIS Michal Koudelka.
Nie wiadomo jednak, jak liczna to była grupa, czy ktoś z niej został aresztowany oraz z jakimi jeszcze krajami Europy była związana. Składała się natomiast z osób, które przyjechały z Rosji do Czech na dłużej, oraz Rosjan, którzy już otrzymali czeskie obywatelstwo. – Wcale mnie to nie dziwi – powiedział przedstawiciel rosyjskiej społeczności w Czechach Aleksiej Kielin o tej ostatniej grupie szpiegów. – (Nadawanie czeskiego obywatelstwa) było nieprzejrzyste, mówiło się nawet o korupcji – dodał w rozmowie z tygodnikiem „Respekt”.
Przeczytaj też: Kreml krytykuje polską politykę wschodnią
Bardzo możliwe jednak, że podejrzani inaczej zdobyli czeski paszport. Dokładnie rok temu czeska policja aresztowała osiem osób – Rosjan i Wietnamczyków – pod zarzutem „włamania się do systemu komputerowego Ministerstwa Spraw Zagranicznych służącego do wydawania zezwoleń na pobyt”. Połowa z nich została wtedy oskarżona też o pranie brudnych pieniędzy, ale nie ma żadnych informacji na temat związku tamtej sprawy z obecnym oświadczeniem szefa BIS.
Nie wiadomo też, jak to się ma do informacji samego kontrwywiadu, który od 2017 roku przestrzegał, że Rosjanie wykupują firmy w Czechach, co jest „częścią większej operacji mającej zapewnić im wpływy w Republice”. Przed obecnym wystąpieniem Koudelki media w Pradze informowały, że kontrwywiad odnalazł w stolicy dwie firmy założone przez Rosjan. Handlowały komputerami oraz oprogramowaniem, ale w trakcie rewizji na ich własnych komputerach znaleziono programy szpiegowskie służące do podglądania czeskich instytucji rządowych. Komputery zaś miały zostać przywiezione z Rosji w samochodach rosyjskiej ambasady. Bardzo możliwe, że szef BIS obecnie mówił właśnie o nich.