Prezydent Andrzej Duda zaproponował podwyżkę zasiłku dla bezrobotnych do 1300 zł i specjalny zasiłek solidarnościowy dla tracących pracę – 1200 zł. To wygląda na socjalną ofensywę w kampanii. Podobają się pani te propozycje?
Cieszę się, że prezydent Duda o tym mówi, bo jest to nasza propozycja. Lewica złożyła już projekt mówiący o wypłacie wyższego niż w projekcie prezydenta zasiłku, tzw. kryzysowego, w wysokości 2100 zł na rękę dla każdego, kto traci zatrudnienie w wyniku pandemii. W naszym projekcie zawarto także podwyższenie zasiłku dla bezrobotnych do 1400 zł. To, że prezydent Duda wystąpił z inicjatywą tego samego rodzaju, oznacza, że presja ma sens.
Ale rządowego projektu ustawy jeszcze nie ma.
I to właśnie mnie niepokoi. Z tymi pomysłami wystąpił prezydent, a nie rząd. Premier Mateusz Morawiecki ani wicepremier Jadwiga Emilewicz jakoś ich nie wprowadzają. A powinni. Teraz nie jest moment na obiecywanie czegoś na daleką przyszłość przez kandydata na prezydenta. To jest sytuacja, w której rząd powinien ułatwienia dla pracowników i wsparcie dla bezrobotnych oraz tracących pracę wprowadzać od razu. Tak się jednak nie dzieje – ja tej logiki nie rozumiem.
Może to logika, zgodnie z którą wypłata tak wysokich zasiłków obniża w ludziach motywację do pracy? Przecież to są świadczenia w wysokości minimalnej pensji, a nawet wyższe.