Zandberg w RMF FM zauważył, że po wyborach do Parlamentu Europejskiego "na lewo od PiS-u wszyscy są poobijani". - I to jest dobra informacja - zaznaczył. - Bo dzięki temu, że Robert Biedroń jest poobijany, jest świadomy, że nie zostanie królem dżungli w ciągu najbliższych 24 godzin. Dzięki temu, że Razem też dostało po plecach, dzięki temu, że SLD jest świadome, że dla nich jakimś takim szklanym sufitem jest 5 procent, którego sami nie przekroczą, ta sytuacja jest o tyle dobra, że daje szansę na to, że nikomu nie uderzy sodówka do głowy - tłumaczył.
- Myślę, że dla Roberta Biedronia te wybory to był kubeł zimnej wody, który spadły mu na głowę. Dla nas także - zaznaczył polityk Razem. - Mądrość w podejmowaniu decyzji polega na tym, żeby ocenić warunki, które są tu, teraz i dzisiaj. Moja odpowiedzialność to jest odpowiedzialność za to, żeby lewicowi wyborcy mogli zagłosować na lewicowy program - zapowiedział.
- Tu i teraz powiem, że Roberta Biedronia, Włodzimierza Czarzastego i Adriana Zandberga łączy zdecydowanie więcej, niż wspomniane grono z Romanem Giertychem, Kazimierzem Ujazdowskim, albo skrajnymi neoliberałami, którzy np. mówią o tym, żeby rozmontować polski system ochrony zdrowia - dodał członek zarządu Razem.
6 lipca PSL zarekomendował opozycji stworzenie dwóch bloków przed wyborami parlamentarnymi, które odbędą się jesienią. Zgodnie ze słowami prezesa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza jeden blok miałby być "umiarkowanie centrowy", a drugi lewicowy.