Kwaśniewski: Rodzinie w sukurs

Konwencja Praw Rodziny może stać się skutecznym narzędziem wzmacniającym kulturową tożsamość naszego regionu – pisze Jerzy Kwaśniewski, prezes Instytutu Ordo Iuris w polemice z Michałem Płocińskim.

Aktualizacja: 20.08.2018 20:35 Publikacja: 20.08.2018 19:10

Kwaśniewski: Rodzinie w sukurs

Foto: tv.rp.pl

Zaprezentowany niedawno w Polsce i Brukseli projekt Konwencji Praw Rodziny sprowokował liczne komentarze, tym bardziej, że zainteresowanie nim wyraziło Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

Krytykę wymierzoną w Konwencję oraz jej twórców podsumował Michał Płociński w komentarzu opublikowanym na łamach „Rzeczpospolitej". Warto nad poszczególnymi zarzutami zatrzymać się na chwilę, bowiem razem stanowią wyraz nieuświadomionego odrzucenia aksjologii ładu społecznego i konstytucyjnego, łączącej Polskę i wiele krajów naszego regionu.

Gender: ideologia i fakty

Czy rzeczywiście wyjście z projektem konwencji przez grupę ekspertów z jednego kraju odbiera jej „międzynarodowy" charakter?

Najbardziej upowszechnionym aktem prawa międzynarodowego jest konwencja o prawach dziecka, podpisana przez wszystkie państwa, a jedynie przez USA dotychczas nie ratyfikowana. Kto mógł pomyśleć w 1978 roku, że przedstawiony przez Polskę na forum ONZ projekt autorstwa prof. Tadeusza Smyczyńskiego odniesie taki sukces? Rzecz jasna, propozycja jedynie zapoczątkowała dziesięcioletni proces redagowania konwencji, ale i tym zajmowali się eksperci z grupy roboczej, pod kierownictwem innego Polaka, prof. Adama Łopatki.

Z odmiennym, bo chłodnym przyjęciem, spotkał się w 1933 roku wybitny polski prawnik Rafał Lemkin, gdy na V Międzynarodową Konferencję Unifikacji Prawa Karnego w Madrycie wysłał przełomowy referat proponujący uznanie nowej grupy międzynarodowych przestępstw, obejmujących niszczenie grup etnicznych, wyznaniowych i społecznych. Do idei Lemkina sięgnięto dopiero w norymberskich aktach oskarżenia, gdzie stworzone przez niego pojęcie „ludobójstwa" lub „genocydu" miało swoją procesową premierę. Samego Rafała Lemkina uważa się za samodzielnego twórcę i ojca Konwencji w sprawie zapobiegania i karania ludobójstwa z 1948 roku, jednej z pierwszych konwencji ONZ.

Gdy prześledzimy historię powstania innych międzynarodowych konwencji gwarantujących prawa jednostek i zbiorowości, łatwo dojdziemy do wniosku, że inicjatywa należała zawsze do wąskiego grona ekspertów oraz polityków, którzy potrafili wykorzystać polityczny moment dla potwierdzenia pożądanego standardu ochrony praw człowieka.

Tą samą ścieżkę wybrała w ostatnich latach radykalna lewica, pragnąca narzucenia poprzez rekonstrukcję międzynarodowego systemu praw człowieka obowiązku prowadzenia przez państwa inżynierii społecznej. Program dekonstrukcji szeregu podstawowych instytucji społecznych zawarto w „Zasadach Yogyakarty", zredagowanych przez lewicowe środowiska eksperckie w 2006 roku. Zasady podkreślały wagę udziału władz publicznych w zmianie postaw społecznych, wskazywały na konieczność wdrożenia perspektywy gender w edukacji oraz deklarowały przekonanie o źródle przemocy w utrwalanych kulturowo wzorcach gender (płci społeczno-kulturowej).

Realizacją tej eksperckiej wizji stała się na europejskim gruncie tzw. konwencja stambulska (przemocowa) Rady Europy. Jej postanowienia zobowiązują całą administrację publiczną do uwzględniania perspektywy gender i do podejmowania działań niezbędnych dla promowania zmian społecznych i kulturowych wzorców zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzeniania uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk, opartych na „stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn". Konwencja nakazuje również stosowne zmiany w treści programów nauczania na wszystkich etapach edukacji. Wreszcie, niezwykle szeroko i nieostro definiuje przemoc, czym otwiera drogę do nadmiernej ingerencji w życie rodzinne.

Postanowienia konwencji stambulskiej spotkały się ze słuszną krytyką zarówno z uwagi na naruszenie zasady bezstronności światopoglądowej państwa, które nie powinno przyjmować na siebie zobowiązania do realizacji ideologicznych założeń gender, jak również z perspektywy badań empirycznych. Agencja Praw Podstawowych UE (APP) opublikowała bowiem wyniki badan? nad przemocą wobec kobiet we wszystkich krajach UE, w ramach których przebadano 42 tys. respondentów. Na tej podstawie ustalono, że Polska jest krajem o najniższym w Europie odsetku kobiet, które doświadczyły przemocy (19%), przy średniej unijnej na poziomie 33%. W krajach, które od dawna upatrują źródeł przemocy w zróżnicowaniu tradycyjnych ról płciowych, odsetek kobiet doświadczających przemocy jest dwuipółkrotnie wyższy (Dania 52%, Finlandia 47%, Szwecja 46%, Holandia 45%). Podobne wyniki dało badanie przeprowadzone przez Organizacje? Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, które potwierdziło, że w Polsce przemoc wobec kobiet jest zjawiskiem mniej powszechnym niż w krajach od dawna realizujących założenia wyrażone kilka lat temu w konwencji stambulskiej. Także to badanie wykazało, że skala zjawiska przemocy wobec kobiet w Polsce należy do z najniższych w Europie. Odsetek kobiet, które doświadczały przemocy w naszym kraju, to 13%, w Szwecji 28%, Finlandii 30% a w Wielkiej Brytanii 29%.

Co chroni dzieci

Podczas gdy charakteryzujące ideologię gender twierdzenie o pochodzeniu przemocy z konfliktu tradycyjnych społeczno-kulturowych ról płciowych należy uznać za empirycznie sfalsyfikowane, to teza o rodzinie chroniącej przed patologią od lat potwierdza się w niezliczonych badaniach. Statystyki Departamentu Sprawiedliwości nt. przemocy partnerskiej w USA prowadzone w 2010 r. wykazały, że niezamężne kobiety są 4 razy bardziej narażone na przemoc ze strony partnera niż kobiety pozostające w związku małżeńskim, a w przypadku niezamężnych kobiet mieszkających z dziećmi przemoc ze strony partnera występowała ponad 12-krotnie częściej niż w przypadku mężatek. Czwarte Narodowe Badanie nt. Przemocy i Zaniedbań w USA z 2010 roku potwierdziło natomiast, że dziecko wychowywane przez biologicznych rodziców pozostających w związku małżeńskim jest ofiarą przemocy fizycznej, seksualnej i emocjonalnej ponad dziesięciokrotnie rzadziej niż dziecko pod opieką samotnego rodzica i jego partnera oraz pięciokrotnie rzadziej niż dziecko, którego rodzice nie są w związku małżeńskim. Również polskie i węgierskie badania potwierdzają, że silne więzi rodzinne stanowią istotne czynniki chroniące przed przemocą, alkoholizmem, narkomanią. Wbrew sugestii red. Michała Płocińskiego, to zatem nie teza o monopolu związków nieformalnych na przemoc, ale udokumentowana wiedza o małżeństwie jako instytucji systemowo chroniącej przed przemocą, stanęły u podstaw projektu Konwencji. A szerzej, u podstaw konstytucyjnej zasady ochrony małżeństwa i rodziny.

Wyniki tych badań powinny stanowić poważny argument za poszukiwaniem najlepszych metod ochrony życia rodzinnego poprzez wzmocnienie realizacji konstytucyjnych gwarancji autonomii rodziny, ochrony małżeństwa i rodzicielstwa. Dlatego z inicjatywy Marka Jurka eksperci Ordo Iuris przygotowali projekt Konwencji Praw Rodziny. Chroni rodzinę przed instytucjami takimi, jak niemiecki Jugendamt lub norweski Barnevernet, wprowadza imponujący katalog środków ochrony przed przemocą, ogranicza alienację rodzielską podkreślając prawo dziecka do kontaktu z obojgiem rodziców. Zakazuje dyskryminacji rodzin wielodzietnych i matek – w tym tych, które wykonują niezarobkową pracę wychowawczą – oraz potwierdza pierwszeństwo rodziców w systemie edukacji.

Od homomałżeństw do poligamii

Jednak ze szczególną krytyką red. Płocińskiego spotkała się ochrona, przede wszystkim dzieci, przed konsekwencjami prawnej instytucjonalizacji relacji homoseksualnych, poligamicznych i kazirodczych. Zjawiska te łączy wspólny mianownik: podważenie konstytucyjnej tożsamości małżeństwa, stanowiącego fundament rodziny optymalnie realizującej funkcje prokreacyjne, socjalizacyjne, kulturowe i opiekuńczo-zabezpieczające. Chociaż dyskusja na ten temat bywa w kręgach akademickich tłumiona ze względów ideologicznych, poważne i prowadzone na szerokich próbach badania empiryczne – jak te zrealizowane w USA przez prof. Marka Regnerusa – potwierdzają, że wychowanie dzieci w „nowych typach związków" nie pozostaje bez wpływu na ich integralny rozwój. O czym często zapominamy, nie tylko relacje homoseksualne walczą obecnie o uprzywilejowywanie równe z małżeństwem. Prawo wielu krajów Europy nie penalizuje związków kazirodczych, a w pewnych sytuacjach w Szwecji czy Holandii można uzyskać zgodę na uznanie takiej relacji za małżeństwo. Postulat taki był również formułowany w Polsce, by wspomnieć publicystykę Jana Hartmana sprzed czterech lat. Słusznie też zauważył Prezes Sądu Najwyższego USA John Roberts, który w głosie odrębnym do wyroku Obergefell v. Hodges wskazał, że rozumowanie prowadzące do uznania za małżeństwo relacji homoseksualnej z tą samą siłą prowadzi do uznania za prawo podstawowe związku poligamicznego. Te argumentację poparli sędziowie Clarence Thomas i Antonin Scalia.Postulaty zrównania z małżeństwem związków poligamicznych już dzisiaj można usłyszeć ze strony środowisk muzułmańskich Francji i Szwecji.

Zapisane w projekcie Konwencji Praw Rodziny środki ochrony rodziny i małżeństwa, konstytucyjnie definiowanego jako związek kobiety i mężczyzny, służą empirycznie zweryfikowanej ochronie przed przemocą i patologiami. Zarazem w pełni wyrastają z liberalnej konstytucji 1997 roku, chroniącej tak małżeństwo, jak i autonomię rodziny, co świadczy niezbicie o umiarkowanym charakterze projektu. Co więcej, Konwencja Praw Rodziny może stać się skutecznym narzędziem wzmacniającym konserwatywną, kulturową tożsamość Europejską naszego regionu, w duchu założeń wyrażonych niedawno przez Wiktora Orbana w Tusnádfürdő, który zdefiniował ją jako ochronę tradycyjnego modelu rodziny oraz prawo do narodowej i chrześcijańskiej tożsamości. Konwencja Praw Rodziny, spójna z systemami konstytucyjnymi wielu krajów Europy Środkowej, potwierdzająca prawa rodziny, tak bliskie Polakom i naszym sąsiadom, może stać się dzisiaj platformą budowy kulturowego porozumienia dla nowej ery naszego regionu oraz nadzieją dla reszty Europy.

Jak się wydaje, propozycja tak mocno osadzona w porządku konstytucyjnym może być powodem do dumy dla zdrowego konserwatyzmu, chroniącego i rozwijającego ustrojowe wartości i zasady w oparciu o weryfikowalne empirycznie założenia.

Autor jest adwokatem, prezesem Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, sekretarzem Zespołu Monitorującego ds. Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie, współautorem projektu Konwencji Praw Rodziny

Zaprezentowany niedawno w Polsce i Brukseli projekt Konwencji Praw Rodziny sprowokował liczne komentarze, tym bardziej, że zainteresowanie nim wyraziło Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

Krytykę wymierzoną w Konwencję oraz jej twórców podsumował Michał Płociński w komentarzu opublikowanym na łamach „Rzeczpospolitej". Warto nad poszczególnymi zarzutami zatrzymać się na chwilę, bowiem razem stanowią wyraz nieuświadomionego odrzucenia aksjologii ładu społecznego i konstytucyjnego, łączącej Polskę i wiele krajów naszego regionu.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Zachód nie może odpuścić Iranowi. Sojusz między Teheranem a Moskwą to nie przypadek
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem