Konserwatyzm to siła sprzeciwiająca się rewolucjom. Kiedy ekonomiści obawiają się powrotu kryzysu gospodarczego, a społeczeństwa nie chcą dźwigać ciężaru wzrostu, potrzebny jest złoty środek pozwalający utrzymać stabilizację społeczną. Orędownikami takiego rozwiązania w historii byli zawsze konserwatyści. Mogą zaoferować zmieniającemu się światu cnotę umiaru, która powinna przyświecać polityce krajowej i międzynarodowej.
W codziennej pracy zajmuje się analizą rynku energii i surowców. W ostatnim czasie istotnym tematem debaty branżowej są rosnące ceny energii zagrażające konkurencyjności polskiej gospodarki. Wzrost cen uprawnień do emisji CO2 spowodował, że cena energii w Polsce wzrosła z okolic 150 do ponad 250 zł za MWh. Mogło to oznaczać wzrost cen na rachunkach gospodarstw domowych w 2019 r. o kilkanaście do kilkudziesięciu procent według różnych szacunków.
Rząd postanowił jednak w roku wyborczym oszczędzić takiej rewolucji Polakom. Interwencja w ceny zyskała ponadpartyjne poparcie wykraczające poza obóz rządzący. Klasa polityczna nie zawiodła elektoratu, chroniąc go przed podwyżkami i obiecując, że ceny energii nie wzrosną. Implikuje to konieczność poszukiwania już teraz rozwiązania na 2020 r. Tymczasem koszt interwencji w tym roku ma kosztować – bagatela – 9 mld zł. To prawie jedna trzecia rocznego kosztu programu 500+.
Nowy program socjalny może się zamienić z rozwiązania doraźnego w systemowe. Ekonomiści biją na alarm, że będzie ono prowadzić do dalszej koncentracji rynku energii zamiast liberalizacji, a ostatecznie do cofnięcia jego rozwoju. Zwolennicy ratowania klimatu ostrzegają zaś, że środki na zmiany zostaną „przejedzone" przez obywateli. Politycy mogą jednak spojrzeć na to inaczej.
Społeczeństwo polskie jest dotknięte zjawiskiem ubóstwa energetycznego. Według Instytutu Badań Społecznych w 2017 r. 12,2 proc. Polaków miało problem z realizacją zapotrzebowania na energię, bo rachunki są dla nich za wysokie. Ten współczynnik spada, ale jest wysoki jak na skalę europejską. W Niemczech wynosił w 2016 r. zaledwie 0,9 proc., ale tam rośnie. Transformacja energetyczna ku odnawialnym źródłom energii odbywa się na rachunek obywateli.