Powagę sytuacji na rynku mięsa oddają opublikowane ostatnio przez chińskie władze dane: ministerstwo rolnictwa ujawniło, że pod koniec lutego liczba żywych świń spadła o 16,6 procent w porównaniu z rokiem poprzednim, a liczba macior nawet o 19,1 procent. W tym samym czasie średnie ceny w 16 prowincjach skoczyły aż o 37 proc. rok do roku.

Przez gwałtowny rozwój Afrykańskiego Pomoru Świń w Państwie Środka, import wieprzowiny do Chin może się podwoić do 2 mln ton mięsa, informuje Reuters, powołując się na analityka Rabobank.

Od sierpnia, gdy ASF po raz pierwszy zanotowano w Chinach, liczba ognisk ASF u świń wzrosła już do 114, szybko spada też liczebność zwierząt, co jest zapowiedzią mniejszej produkcji mięsa w niedalekiej przyszłości, a co za tym idzie – również dobrym prognostykiem dla krajów eksportujących mięso, na przykład z Europy. Według Reutersa, w ciągu ostatnich tygodni ceny wieprzowiny skoczyły w górę, natomiast liczebność stad świń w tym kraju spadła o prawie 17 procent wobec sytuacji sprzed roku, czyli jeszcze sprzed wybuchu epidemii.

Czytaj także: Mięso wieprzowe zablokowało drogę przy autostradzie A4 

Eksperci cytowani przez branżowy portal Pig Portal twierdzą jednak, że sytuacja jest znacznie gorsza, niż oficjalnie odnotowano – a produkcja może spaść o 30 proc. Informacje na temat powagi sytuacji epidemii afrykańskiego pomoru świń w Chinach są ujawniane stopniowo. Ministerstwo rolnictwa naciska już na regionalne urzędy, by jak najszybciej przygotowały czasową pomoc finansową dla producentów zwierząt.

Wszyscy uważnie śledzą sytuację Chinach, bo złe wiadomości dla chińskich rolników i konsumentów oznaczają dobre wiadomości dla światowych eksporterów mięsa, do których zalicza się przecież Europa. - Po ostatnich informacjach o wysokim spadku pogłowia w Chinach wzrosły oczekiwania wobec możliwości zwiększenia eksportu mięsa na ten rynek – mówi Grzegorz Rykaczewski, ekspert rynków rolnych Santander. Tłumaczy, że ewentualny istotny wzrost popytu w Chinach mógłby spowodować powtórkę sytuacji z lat 2016 – 2017, kiedy rosnący eksport z UE, przy stabilnej unijnej produkcji, spowodował podwyżkę cen trzody w Europie. Co ważne, na Chinach zarobiliby wtedy nie tylko najwięksi światowi producenci z Brazyli, Stanów Zjednoczonych czy Kanady, którzy oferują najniższe ceny, ale też rolnicy z Unii Europejskiej, którzy oferują nieco droższe mięso. Polska – bezpośrednio nie skorzysta, bo Chiny nie uznają tzw. regionalizacji i raz ASF zostanie w danym kraju wykryty, wstrzymują zamówienia z terenu całego kraju. Jednak nie wszystko stracone. - Polska nie może bezpośrednio korzystać z ewentualnego większego zapotrzebowania na wieprzowinę w Chinach, warto jednak pamiętać, że wyższy popyt i wzrost cen na rynku światowym, wpłynąłby również na ceny w UE, która jest głównym zagranicznym rynkiem zbytu dla polskiej wieprzowiny – mówi Rykaczewski. To oznacza, że gdy kraje z Unii Europejskiej sprzedadzą swoje mięso do Chin, na ich rynku zrobi się miejsce dla mięsa z Polski – i w ten sposób wszyscy zarobią.