Korespondencja z Nowego Jorku
Przez lata 67-letni Austin był znaczącą figurą w Pentagonie i dowódcą cieszącym się szacunkiem wśród oficerów oraz szeregowych żołnierzy. Swoim doświadczeniem z ponad 40-letniej kariery i umiejętnościami wojskowymi generałowi udało się przebić przez tradycyjnie białą hierarchię amerykańskich sił wojskowych – chociaż 43 proc. mundurowych to osoby o ciemnym kolorze skóry, to wśród dowódców przeważają biali mężczyźni.
W rezultacie Austin zapisał się w historii departamentu obrony jako jedyny Afroamerykanin na czele U.S. Central Command – wojskowej formacji bojowej odpowiedzialnej za działania w Iraku, Afganistanie, Jemenie i Syrii, czyli w większości miejsc, gdzie Stany uwikłane były w działania wojenne. Dowodził 50 tys. żołnierzy w Iraku i potem nadzorował logistycznie skomplikowany proces ich powrotu do kraju w 2011 r. Był też m.in. czołowym architektem kampanii wyparcia Państwa Islamskiego, po tym jak dżihadyści zajęli część terytorium wschodniej Syrii i północnego Iraku w 2014 r.
Jeżeli zostanie zatwierdzony na szefa Pentagonu, będzie pierwszą czarnoskórą osobą na tym najwyższym stanowisku w Departamencie Obrony, któremu podlega 1,3 mln mundurowych oraz ogromna machina biurokratyczna wspierająca amerykańskie siły wojskowe.
Mimo ogromnych zasług doniesienia o jego potencjalnej nominacji nie zostały przyjęte bez krytyki. – Jest doświadczonym dowódcą sił wojskowych w polu walki, ale mniej wprawiony, jeśli chodzi o umiejętności polityczne – pisze „New York Times", dodając, że np. podczas przesłuchań kongresowych nie radzi sobie dobrze i nie ma doświadczenia w publicznych wystąpieniach. Znany jest z tego, że unika rozgłosu i rzadko brał udział w wydarzeniach, takich jak konferencje prasowe czy publiczne dyskusje.