Coraz częściej oskarżeni o najpoważniejsze przestępstwa rezygnują z obecności na rozprawach. Sąd ma jak przymusić ich do przyjazdu do sądu, ale rzadko się na to decyduje.
– Rozumiem ekonomikę procesową: brak konwoju, spóźnienia itd., ale co to ma wspólnego z wymierzaniem sprawiedliwości? – zastanawia się adwokat Mariusz Paplaczyk. Identycznego zdania jest wielu sędziów. Przykłady?
Brak chęci i odwagi
23-letni mieszkaniec Jarocina stanął przed Sądem Okręgowym w Kaliszu oskarżony o zabójstwo w wielkopolskiej Cerekwicy Starej nożem dwóch osób i usiłowanie zabójstwa dwóch, w tym swojego nienarodzonego dziecka. Nie chce brać udziału w rozprawie. 4 marca 2018 r. wskutek wybuchu gazu zawaliła się część kamienicy na poznańskim Dębcu. W ruinach znaleziono ciała pięciu osób. W katastrofie rannych zostało łącznie ponad 20 mieszkańców budynku. W połowie sierpnia do poznańskiego Sądu Okręgowego trafił akt oskarżenia przeciwko Tomaszowi J. Prokuratura oskarżyła go o zabójstwo żony Beaty J., znieważenie jej zwłok, a także zabójstwo czterech osób i usiłowanie zabójstwa 34 kolejnych poprzez spowodowanie wybuchu gazu. 44-latek odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Jego obrońca z kolei złożył wniosek o to, by nie musiał uczestniczyć w tej i kolejnych rozprawach. Sąd przychylił się do tego wniosku.
Czytaj też: Duże zmiany w procedurze karnej - wyroki mają zapadać szybciej
Odwagi, by zmierzyć się z rodziną pokrzywdzonych, zabrakło także Józefowi Z., oskarżonemu o znęcanie się i spowodowanie kalectwa dwójki swoich dzieci. Ten wprawdzie na rozprawy był dowożony, ale każdorazowo po odrzuceniu przez sąd jego wniosku o odroczenie kazał się wyprowadzać z sali.