Czy dojdzie do przyspieszonych wyborów w wyniku rozpadu Zjednoczonej Prawicy? W najnowszych wypowiedziach Jarosław Kaczyński nie wyklucza wprost niczego, ale jednocześnie podkreśla, że PiS jest zdeterminowane dokończyć kadencję. Zastrzega jednak, że obecny układ rządzący mogą rozbić „emocje i zachowania nastawione wyłącznie na interes partykularny”, które byłyby „ponad miarę”. To jednak nie przesądza o wyborach. – Jeśli ktoś sądzi, że to doprowadzi do końca tego rządu, to się myli, szukamy innych możliwości i będziemy szukać dalej – stwierdził Kaczyński w wypowiedzi dla Albicla.pl i TV Republika. W wywiadzie dla „Gazety Polskiej” mówił, że kilka głosów w Sejmie zawsze się znajdzie.
O to, czy założyłby się, że wybory parlamentarne odbędą się w konstytucyjnym terminie w 2023 roku był w środę pytany w Sejmie Ryszard Terlecki, szef klubu PiS. - To jest trudny zakład, ale może bym zaryzykował - odpowiedział wicemarszałek Sejmu, dodając, że taki zakład „od jakiegoś czasu jest trudny”.
- Niestety mamy problemy z koalicjantami, ja tu jestem radykałem i chętnie bym się ich pozbył, ale utrzymujemy jedność w Zjednoczonej Prawicy tak długo, jak to możliwe i mam nadzieję, że razem pójdziemy do wyborów - stwierdził Terlecki, cytowany przez TVN24.
W partiach koalicyjnych PiS - czyli w Porozumieniu i Solidarnej Polsce - dość powszechna jest opinia, że PiS nie uda się rządzić z pomocą Pawła Kukiza i części opozycji aż do wyborów w 2023 r.
Dowiedz się więcej: PiS chce utrzymania koalicji, ale nie za wszelką cenę