Ponieważ według przepisów kandydaci do obsadzenia stanowisk powinni być przedstawieni Sejmowi rozpoczynającej się kadencji, Prawo i Sprawiedliwość chce zastąpić Stanisława Piotrowicza inną osobą.
Portal, opierając się na źródłach w PiS i Pałacu Prezydenckim, pisze, że skala oburzenia w związku z zaproponowaniem Piotrowicza i Pawłowicz do TK zaskoczyła kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości.
O ile kandydatura Pawłowicz jest raczej nienaruszalna, bo była posłanka PiS kandydatką na sędzię TK miała być już 4 lata temu, to Stanisława Piotrowicza partia może "poświęcić".
- Kandydatura profesor Krystyny Pawłowicz merytorycznie się broni. Estetyka w polityce jest czymś czwartorzędnym. Nie można tego powiedzieć o Stanisławie Piotrowiczu - mówią źródła w Pałacu, cytowane przez wp.pl.
Z kolei źródła w PiS twierdzą, że w przypadku Stanisława Piotrowicza znaczącej roli na jego niekorzyść nie odgrywa wcale prokuratorska przeszłość z czasów PRL, ale obrona księdza-pedofila.
Wycofanie Piotrowicza z kandydowania do Trybunału Konstytucyjnego byłoby uznane za dowód na siłę prezydenta Andrzeja Dudy. Gdyby na wejście na jego miejsce zgodził się namawiany przez PiS były bezpartyjny senator, prawnik i adwokat Zbigniew Cichoń, jego kandydatura spotkałaby się z akceptacją Dudy.
Cichoń ma skrystalizowane poglądy prawicowe i jest aktywnym zwolennikiem pro-life, co ma znaczenie dla wniosku, który trafił do TK w 2017 roku podpisany przez 107 posłów. Chcieli, aby TK uznał, że aborcja w przypadku stwierdzenia płodu jest niezgodna z konstytucją. Wniosek wraz z końcem kadencji przepada, ale może wrócić w przyszłej, m.in. pod naciskiem posłów Konfederacji, która domaga się zakazu aborcji bez wyjątków.
Gdyby Cichoń znalazł się w TK, jego postawa w tej sprawie nie budzi wątpliwości, a prezydent Duda już zapowiedział, że jeżeli trafi do niego ustawa, która likwiduje eugeniczną przesłankę zabiegu usunięcia ciąży, to ją z całą pewnością podpisze.