Możliwość bezpośredniego dotarcia do kilku milionów Niemców, którzy czytają tę najpoczytniejszą za Odrą gazetę, daje każdemu politykowi, a szczególnie osobie o tak czarnej legendzie jak Jarosław Kaczyński, szansę pokazania się od lepszej strony, ocieplenia swojego wizerunku. Dla każdego polityka rozmowa z „Bildem” może być szansą.

Wszelako czytając wywiad Jarosława Kaczyńskiego w niemieckim piśmie, za nic nie mogę się domyślić, jaki cel chciał osiągnąć lider PiS. Bo mówiąc to, co powiedział, z pewnością mógł tylko utrwalić najgorsze stereotypy na swój temat. Czy myśli, że ktoś mu uwierzy, gdy mówi, że to partia zdecydowała o wystawieniu Beaty Szydło na premiera, a on się tej decyzji jedynie podporządkował? Jaki cel chciał osiągnąć mówiąc, że śmieszy go krytyka, która spotyka Polskę w związku z kryzysem konstytucyjnym? Albo że demokracja była zagrożona za czasów Donalda Tuska, gdy PO przejęła wszystkie stanowiska w państwie? Czyżby PiS ich teraz nie przejmowało? Jaka polityczna kalkulacja stała za próba ośmieszenia działania Komisji Europejskiej, nazywając jej działania „radosną twórczością? Jaki cel chciał osiągnąć mówiąc Niemcom, że ich pozycja w UE maleje? Albo podkreślając we wspólnej historii to, co dzieli zamiast tego, co łączy. Jaki był zamysł w deklaracji, że nie potrafi sobie wyobrazić, by Polska przyjęła uchodźców z Syrii?

Udzielanie wywiadu zagranicznej prasie jest elementem dyplomacji. A dyplomacja nie polega na tym, że się mówi to, co się uważa, zupełnie nie zwracając uwagi na kontekst ani na to, jak może zostać odebrana wypowiedź w innym kraju. Bo Jarosław Kaczyński mówił jak do Polaków. I z pewnością twardy elektorat PiS bardzo się z tych słów ucieszy. Ale dla Niemców i czytelników z Zachodu Kaczyński bawiący się polityczną poprawnością będzie się jawił jako ekscentryczny starszy pan, który głosi poglądy na granicy radykalizmu. Lider PiS udowodnił tą rozmową, że zupełnie nie rozumie Zachodu ani obaw, które budzi jego partia.

Owszem, Jarosław Kaczyński wykazuje się realizmem, gdy mówi, że Polacy są bardzo przychylni Europie, gdy wyszydza pomysł referendum dotyczącego ewentualnego Polexit, gdy podkreśla rolę przywództwa Angeli Merkel w Niemczech. Ale bilans tej rozmowy jest negatywny. Kaczyński wywiadem w „Bildzie” Niemców nie przekonał, a zaszkodził sobie. Niestety zaszkodził też Polsce.