Gowin komentował doniesienia z Brukseli, gdzie szczyt państw unijnych zakończył się ostatecznie porozumieniem.
Choć interpretacje zapisu porozumienia są sprzeczne (Mateusz Morawiecki na konferencji prasowej triumfalnie oznajmił, że Polska i Węgry odniosły sukces, bo KE zrezygnowała z uzależnienia wypłaty funduszy od przestrzegania praworządności. Tymczasem zapis w treści porozumienia głosi, że "Rada Europejska podkreśla wagę przestrzegania praworządności" i ustanowiony zostanie system warunkowości, który ma chronić unijny budżet i Fundusz Odbudowy. Jeśli któreś z państw członkowskich będzie praworządność łamać, fundusze dla niego przeznaczone można zamrozić lub nawet odebrać. Rozwiązanie będzie proponować KE, a ostateczna decyzja zapadnie w głosowaniu rady Europejskiej "kwalifikowaną większością głosów" - red.) - Jarosław Gowin ocenił, że " odnieśliśmy jako Polska i jako Europa Środkowa i także personalnie premier Mateusz Morawiecki spektakularny sukces". Przyznał, że "nie studiował dokładnie" treści zapisu porozumienia.
Gowin uzasadnił, że skoro premier Węgier Viktór Orban mówił jednym głosem z Morawieckim o sukcesie, jeśli chodzi o kwestie praworządności, tak należy to porozumienie traktować.
Były premier mówił także o zapowiadanej przez Zjednoczoną Prawicę rekonstrukcji rządu, w którym, zgodnie ze słowami Jarosława Kaczyńskiego, "proces decyzyjny jest byt rozproszony". Gowin podkreślił, że zawsze był zwolennikiem "systemu kanclerskiego", czyli silnej władzy premiera.
- Być może jest tutaj pole do zwiększenia kompetencji prezesa Rady Ministrów. Trzeba się zastanowić, czy do wymogu sprawności rządu mamy odpowiednio dużo ministerstw. Być może tych ministerstw mamy za dużo - mówił Gowin.