„Intencją resortu jest uniknięcie sytuacji, w której firmy zewnętrzne będą wykonywały zadania związane z ochroną lotnisk" – poinformowało nas biuro prasowe Ministerstwa Infrastruktury. Ta lakoniczna informacja zapowiada zmiany w prawie lotniczym i odejście od przepisów wprowadzonych przez koalicję PO–PSL.

Możliwość zatrudniania firm ochroniarskich do kontrolowania pasażerów i ich bagaży pojawiła się w 2013 r. Skorzystały cztery porty – w Warszawie, Katowicach, Modlinie i Zielonej Górze.

Największe z nich – warszawskie Lotnisko Chopina – na trzyletnim kontrakcie zatrudniło wtedy firmę Konsalnet. Przed świętami Radio Zet ujawniło, że kontrolerom z Urzędu Lotnictwa Cywilnego (ULC) udało się przemycić na stołeczne lotnisko atrapy broni, na teren portu miała też wjechać ciężarówka bez odpowiedniej przepustki. Konsalnet nazywa te doniesienia „nierzetelnymi", ale firmie wypowiedziano kontrakt.

Czy powodem planowanych zmian w prawie lotniczym jest więc niedostateczne zabezpieczenie lotnisk? Nie wiadomo, bo informacje na ten temat są niejawne.

Gdy przepisy się zmienią, właściciele portów będą mogli zatrudniać wyłącznie własną ochronę. – Koszty zabezpieczenia wzrosną nawet o 40 proc. – ocenia prezes jednego z lotnisk. Na samo wyszkolenie ochroniarza, tak by zdobył certyfikat ULC, trzeba wyłożyć ok. 2 tys. zł.