Po tym, jak PiS w ubiegłym tygodniu wycofało się z większości poprawek, głównym – ale niejedynym – punktem wywołującym polityczne kontrowersje jest likwidacja głosowania korespondencyjnego. Opozycja podkreśla, że uderzy to najmocniej w niepełnosprawnych. – Pozbawia się ich możliwości samodzielnego głosowania. Kluczową sprawą dla osób niepełnosprawnych jest samodzielność w jak największej liczbie sfer życiowych. Odebranie tej możliwości to odebranie samodzielności. To istota tego problemu – mówi nam senator PO Jan Filip Libicki. Jak zapowiada w rozmowie z „Rzeczpospolitą", sam zgłosi w trakcie debaty na sali plenarnej odpowiednią poprawkę.
Sprawa budzi wątpliwości również w ramach całej Zjednoczonej Prawicy. Senator Andrzej Stanisławek z Porozumienia też zapowiadał poprawkę, która przywróci takie głosowanie.
Sprawą zmian w ordynacji zajęły się władze PiS. O godz. 18 we wtorek na Nowogrodzkiej rozpoczęło się spotkanie kierownictwa partii. – Ustalony zostanie finalny zakres zmian w projekcie – zapowiadał nasz rozmówca z PiS. Senat rozpocznie debatę plenarną nad zmianami w środę o 12, chociaż ostateczny terminarz może jeszcze ulec zmianie.
Wątpliwości marszałka
We wtorek do zmian w kodeksie wyborczym odniósł się marszałek Senatu Stanisław Karczewski. – Powinniśmy zmienić zaproponowane rozwiązanie prawne i powrócić do możliwości głosowania korespondencyjnego przez osoby niepełnosprawne oraz bardziej dodefiniować znak „x" tak, żeby nie budziło to wątpliwości – przyznał na wtorkowej konferencji prasowej. Karczewski zapowiedział też, że specjalnie przesunięto rozpoczęcie debaty na sali plenarnej, by dać więcej czasu na przemyślenie sprawy. W praktyce oznacza to, że debata rozpocznie się już po wtorkowym posiedzeniu władz Prawa i Sprawiedliwości. Bo większość polityków partii rządzącej, z którymi rozmawialiśmy, przyznaje, że likwidacja głosowania korespondencyjnego w kontekście osób niepełnosprawnych jest tematem trudnym politycznie.
Nasi rozmówcy podkreślają też ogólny chaos przy parlamentarnych pracach nad zmianami oraz naciski ze strony samorządowców PiS, którzy mieli zabiegać o wycofanie niektórych pomysłów.