Przygotowywana w Moskwie nowa strategia polityki narodowościowej zastąpi starą, która miała obowiązywać aż do roku 2025. Autorzy nowego dokumentu tłumaczą, że „sytuacja w Rosji się zmieniła".
W piątek Władimir Putin odwiedził Chanty-Mansyjsk nazywany też „bramą Syberii". Mówiąc o nowej strategii narodowościowej, stwierdził, że chodzi „o bezpieczeństwo i jedność Federacji Rosyjskiej". Zwracając się do swoich urzędników, ostrzegał, by „nie popełniali błędów", ponieważ „temat jest bardzo delikatny". Niebawem Federalna Agencja ds. Narodowości ma przesłać na Kreml projekt dokumentu, który będzie uwzględniał też „aktualną sytuację międzynarodową" oraz „współczesne wyzwania i zagrożenia".
– Przestrzeganie prawa i zachowanie narodów Rosji jest bezwarunkowym priorytetem władz, to zostało zapisane w nowej strategii polityki narodowościowej – zapewnił prezydent.
Miejsce, w którym padły te słowa, dobrze obrazuje skutki prowadzonej przez Moskwę polityki narodowościowej. Nazwa Chanty-Mansyjskiego Okręgu Autonomicznego pochodzi od rdzennym narodów Chanty i Mansy, które dzisiaj stanowią niespełna 2 proc. z ponad 1,6 mln mieszkańców regionu. Tymczasem jeszcze w latach 30. autochtoni stanowili 20 proc. lokalnej ludności. Masowe zasiedlanie regionu przez Rosjan (obecnie około 1 mln) zaczęło się pod koniec lat 50., gdy Związek Radziecki znalazł tam ropę i gaz. Dzisiaj to właśnie tam rosyjskie koncerny zbierają największe żniwa. Podobnie sytuacja wygląda w bogatym w złoża surowców Kraju Kamczackim, gdzie rdzenni mieszkańcy (np. Kamczadałowie) stanowią mniej niż 1 proc. ludności.
Ale są też takie rosyjskie regiony, gdzie to właśnie Rosjanie są mniejszością narodową. Przede wszystkim na rosyjskim Kaukazie, a szczególnie w dotkniętej dwiema wojnami Czeczenii, gdzie narodowość rosyjską deklaruje obecnie mniej niż 2 proc. mieszkańców. Podobnie jest w prawie czteromilionowym Tatarstanie, w którym większość stanowią Tatarzy.