Pierwsze oceny po zamknięciu lokali wyborczych wskazują na powtórne zwycięstwo wyborcze Sebastiana Kurza, byłego kanclerza i przywódcy Austriackiej Partii Ludowej, ÖVP. Jego partia liczyć może na 37,1 proc. głosów w niedzielnych wyborach parlamentarnych.
Na drugim miejscu plasuje się socjaldemokratyczna SPÖ z 22,5 proc. głosów. Za nią podąża Wolnościowa Partia Austrii, FPÖ, z 16,7 proc. głosów. To partia ideologicznie bliska Partii Wolności Geerta Wildersa w Holandii oraz ugrupowaniu Marine Le Pen we Francji. Na dalszych miejscach są Zieloni (13,1 proc.) liberałowie (7,8 proc.)
Zwycięstwo ÖVP, 33-letniego cudownego dziecka austriackiej polityki, nie jest zaskoczeniem. Zdumiewający może być jednak skład koalicji rządowej.
– Nikt w Austrii nie wyklucza, że przyszły rząd może być kontynuacją poprzedniego gabinetu, na czele którego stał Kurz do maja tego roku, złożonego z konserwatystów ÖVP oraz prawicowców FPÖ – zapewnia „Rzeczpospolitą" Andreas Unterberger, były naczelny wiedeńskiej „Die Presse".
A więc rząd, którego minister spraw wewnętrznych Herbert Kickl twierdził, że to prawo „powinno podążać za polityką, a nie polityka za prawem". Z kolei minister spraw zagranicznych Karin Kneissl była na tyle zaprzyjaźniona z Władimirem Putinem, że przybył on na jej ślub w towarzystwie kozackiego chóru.