Po wielu latach napięć nie tylko deklaracje przyjaźni, ale także symboliczne gesty pomagają w ociepleniu relacji między oboma krajami.
W ubiegłym tygodniu, nie bez udziału Mateusza Morawieckiego, człowiekiem roku forum w Krynicy został premier Saulius Skvernelis. W czwartek – między spotkaniami w Wilnie z prezydentem, szefem rządu i ministrem spraw zagranicznych Litwy – szef MSZ Jacek Czaputowicz znalazł z kolei czas na udział w pokazie samochodu, którym w rajdzie Paryż–Dakar pojedzie wspólna polsko-litewska załoga. Minister otworzył też po latach renowacji nową Ambasadę RP w ogromnym pałacu Paców i obejrzał wystawę poświęconą „Żegocie" w litewskim Sejmie.
Między Warszawą a Berlinem
Ale poza symbolami zmiana w dwustronnych stosunkach jest też bardzo realna. Oba kraje jak nigdy łączą strategiczne interesy – przede wszystkim bezpieczeństwo. – Polska i kraje bałtyckie, razem płyniemy w tej samej łodzi – przyznał szef litewskiej dyplomacji Linas Linkevicius, odnosząc się do zagrożenia ze strony Rosji.
Budowa Nord Stream 2 pokazała, że twarda polityka Angeli Merkel wobec Władimira Putina ma swoje bardzo wyraźne granice. A niedawna deklaracja szefa niemieckiej dyplomacji Heiko Massa, że Ameryce Trumpa nie można już ufać, w równym stopniu zaniepokoiła Wilno co i Warszawę.
Rzecz do niedawna niewyobrażalna, Litwa przyłączyła się do inicjatywy holenderskiego premiera Marka Rutte i wraz z siedmioma innymi krajami sprzeciwiła się francusko-niemieckim planom pogłębienia strefy euro. Od wprowadzenia wspólnej waluty blisko cztery lata temu entuzjazm na Litwie do euro wyraźnie opadł: ceny są znacznie wyższe niż w Polsce, coraz więcej ludzi jeździ na zakupy do naszego kraju.