10 mln zł na opiekę nad Polonią – taka kwota znalazła się w projekcie budżetu Kancelarii Senatu na 2021 rok. Wpisała ją do niego sama, bo należy do nielicznych instytucji, które ustalają wysokość swoich budżetów niezależnie od ministra finansów, a kwoty mogą zostać zmodyfikowane dopiero podczas prac w Sejmie. Senat walczy o środki na Polonię, choć zdaniem PiS nie powinien mieć z nią nic wspólnego.
Sprawami wychodźstwa Senat zajmował się już w okresie międzywojennym, a po 1989 roku z powrotem przejął te kompetencje jako jedyna instytucja pochodząca z wolnego wyboru. W ostatnich latach jego wydatki na Polonię wynosiły około 100 mln zł. W 2019 roku pieniądze trafiły do 62 krajów, a największe kwoty zasiliły rachunki Stowarzyszenia Wspólnota Polska, Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie oraz Fundacji Wolność i Demokracja.
Skończyło się to w styczniu, gdy PiS zgłosił poprawkę do projektu budżetu na 2020 rok, która przeniosła środki na Polonię do KPRM i kilku ministerstw. Wcześniej rząd powołał swojego pełnomocnika do spraw Polonii i Polaków za granicą, którym został poseł PiS Jan Dziedziczak. Powód? Partia rządząca oficjalnie zapewniała, że dzięki temu pieniądze będą wydawane „sprawniej". Nieoficjalnym powodem było to, że wskutek październikowych wyborów Senat dość nieoczekiwanie wpadł w ręce opozycji.
Dlaczego izba refleksji znów powinna posiadać część środków na Polonię? – PiS, odbierając je, łamie prawo – mówi senator Koalicji Obywatelskiej Marek Borowski. Zauważa, że w 2006 roku weszła w życie nowelizacja ustawy o działalności pożytku publicznego i wolontariacie, zgodnie z którą Senat ma sprawować opiekę nad Polonią i Polakami za granicą poprzez współpracę z organizacjami pozarządowymi. PiS, choć w styczniu odebrał Senatowi te środki, ustawy nie zmienił.
– Występujemy o znacznie mniejsze pieniądze niż te, którymi dysponowaliśmy w przeszłości – zauważa Marek Borowski. Z zaplanowanych 10 mln zł na dotacje zadań zleconych dla fundacji ma iść 5,6 mln zł, stowarzyszeń – 4 mln, a innych jednostek – 400 tys. zł.